Zamartwia się obłudnie Jacek Bendykowski, polityczny arystokrata z PO, o kondycję sympatycznych wiejskich sklepików czy księgarń, które, pozbawione delegatury gospodarczej na Cyprze, padną pod ciężarem podatku od hipermarketów, którym rząd Beaty Szydło chce pomóc, całkiem jawnie, w realizacji społecznej odpowiedzialności biznesu.
Rekomendowana w projekcie ustawy stawka fiskalna liczona od powierzchni sprzedaży powyżej 250 m.kw. mogłaby istotnie dotknąć niemal wszystkie liczące się sklepy polskich kupców, uniemożliwiając jakąkolwiek konkurencję z sieciami zagranicznymi, które określając wolumen zakupów dyktują warunki cenowe dla producentów. Lobbująca za takim rozwiązaniem, pognębiającym mały rodzimy handel, Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, to ekspozytura interesów Metro, Auchan, Kauflandu, Lidla, Tesco, JMP i Carrefoura.
Forum Gdańskich Organizacji Kupieckich i Rzemieślniczych rekomenduje politykom PiS projekt rozwiązania, które przeciwdziałając unikaniu płacenia podatku dochodowego przez sieci zagraniczne, nie dotknie działających lokalnie i płacących 100 proc. podatku w kraju polskich handlowców.
Podatek obrotowy powinien być wymierzany od wielkości sprzedaży, a nie wymiaru powierzchni sklepu. Zamiast mierzyć powierzchnię, zatrudniać armię rzeczoznawców, zwiększając koszty poboru daniny, wystarczy comiesięczna lektura zapisów fiskalnych. Gdańskie forum proponuje politykom PiS rozwiązanie proste, skuteczne i logiczne -naliczanie podatku obrotowego od... obrotów sprzedającego. Pod rozwagę podsuwa model progresywny lub liniowy. Punktem wyjścia do powstania obowiązku byłby obrót miesięczny powyżej 10 mln zł lub 12,5 mln zł. Nadwyżka ponad ten próg byłaby objęta półprocentową stawką, powyżej 35 mln zł miesięcznej sprzedaży stawka podatku miałby wynosić 2 procent. W wersji liniowej, przy jednolitej stawce 2 proc., obowiązek zapłaty podatku obrotowego powstałby dopiero przy miesięcznej sprzedaży większej niż 15 mln zł.
Tak skonstruowany podatek, wynikający z zapisów w kasie fiskalnej, jest prosty w obsłudze, tani w eksploatacji, ma też walor polityczny, bo nie dyskryminuje kapitału ze względu na kraj pochodzenia. Jego wprowadzenie żadnego biurokratę w Brukseli nie wzruszy, bo polityka fiskalna państw UE jest suwerennym prawem państw członkowskich.
Projekt gdańskiego forum wyrównuje szanse handlu mniejszego w starciu z handlem przemysłowym, którego globalny rozmiar ułatwia prowadzenie wyrafinowanej inżynierii finansowej - korzystnej dla korporacji, ale społecznie bezużytecznej. Lepiej żeby to państwo polskie realizowało społeczną odpowiedzialność biznesu, wypełniając obowiązki konstytucyjne w zakresie uprawnień obywateli w dostępie do ochrony zdrowia, edukacji, polityki społecznej i budownictwa mieszkaniowego. To są obowiązki niezbywalne, a nie dekoracyjne alibi wpisane w system eksploatacji gospodarczej.
Gdański projekt, przygotowany przez właścicieli sklepów, ekspertów podatkowych i prawników, daje państwu proste urządzenie do efektywnej realizacji misji konstytucyjnej. Ucieszy posiadaczy sympatycznych wiejskich sklepików i księgarni, choć nie ucieszy politycznych klientów PO.
Marek Formela
- 06/01/2016 13:04 - Okiem Borowczaka: Nowy rok – nowe wyzwania
- 13/12/2015 23:09 - Andrzej Różański: Stare problemy – nowa Historia
- 09/12/2015 18:01 - Latarką w półmrok: SLD jak kondukt we mgle
- 07/12/2015 07:20 - Franciszek Potulski: Krajobraz po wyborach
- 07/12/2015 07:18 - Okiem Borowczaka: Demokracja a’la PiS
- 25/11/2015 12:27 - Okiem Borowczaka: EXPOSE
- 15/11/2015 12:50 - Latarką w półmrok: Wojewoda Stachurski na zagrodzie
- 15/11/2015 12:46 - Okiem Borowczaka: Dylematy
- 12/11/2015 11:15 - Budyń z sokiem malinowym: Proszę mnie rozśmieszyć i wyciągnąć broń
- 04/11/2015 15:12 - Artur S. Górski: Czy Prawo i Sprawiedliwość spełni wyborcze obietnice?