„Powstaniec 1863”- to długo oczekiwany film o wielkim bohaterze Powstania Styczniowego, księdzu Stanisławie Brzósce. O inspiracji do powstania tego obrazu, pomorskich wątkach, jakie umożliwiły jego realizację, ale i o naszej świadomości historycznej i przesłaniu, jakie niesie dla młodego pokolenia - o tym w rozmowie z Tadeuszem Syką, reżyserem i autorem scenariusza, producentem
Piotr Grzybowski: Skąd zrodził się u Pana pomysł, aby zrobić film o Powstaniu Styczniowym?
Tadeusz Syka: Był grudzień 2020 roku, kiedy wertując książki i prasę dziewiętnastowieczną, szukając inspiracji, a de facto badając historię ordynariatu polowego, trafiłem na dwa niesamowite zdjęcia. Na jednym twarz, wręcz „brewiarzowa”, młodego kapłana. Uczesane włosy, ręce złożone do modlitwy, a w nich książeczka do nabożeństwa. Było to zdjęcie seminaryjne młodego księdza Stanisława Brzóski. I to drugie, zrobione 3 lata później już przez moskali - ten sam ksiądz, ma zniszczoną czamarę, zarośniętą twarz, opuchniętą i posiniaczoną i przestrzeloną rękę. Niemal od razu mi zagrało, że to jest temat na film. Piękny łuk przemiany bohatera. I tak temat chodził za mną, aż wybucha wojna na Ukrainie. Staje się dla mnie jasne, że to co widzę tam - działo się 160 lat wcześniej w Królestwie Polskim. Narzędzia inne, ale metody te same, wróg ten sam i skala jego okrucieństwa. Wszystko się powtarza, z małą różnicą - nam wtedy nikt nie pomógł, co do dziś jest wielkim wstydem dla Europy, dla której Polska tak dużo zrobiła.
- Powstanie Styczniowe to jeden z lepiej opracowanych okresów w naszej historii, ale nadal z dużym deficytem w kinematografii?
Tadeusz Syka: To prawda, mamy prace naukowe, książki, pamiętniki czy raporty - jak szwajcarskiego płk J. Franza von Erlacha, który w 1863 r. na polecenie swoich władz obserwował przebieg powstania. Natomiast jeżeli chodzi o filmy jest bardzo ubogo, bo mamy raptem sześć filmów fabularnych, w tym kilka dokumentów. Ostatnia duża produkcja, „Szwadron” Juliusza Machulskiego powstała ponad 30 lat temu. Co ciekawe - był to polski kandydat do Oscara. Zrobiony tuż po transformacji, miał przywrócić pamięć o Powstaniu Styczniowym, które za komuny było kompletnie zmarginalizowane. Dalej niestety jest tak, że wielu z nas, nawet wybitnie wyedukowanych, nie ma świadomości czym był ten zryw i jakie znaczenie dla naszej świadomości państwowej przyniosło. Wybucha spontanicznie, mimo braku przygotowania wojskowego, dowódców, ale ta spontaniczność jest reakcją na bezprawie i brankę do wojska carskiego. Ci ludzie chcieli chociaż na chwilę poczuć się wolnymi.
- W tym wszystkim pojawia się skromny wikary z parafii w Łukowie…
Tadeusz Syka: Tak. 21 stycznia 1863 roku został poproszony, aby grupie kilkuset powstańców udzielić błogosławieństwa in articulo mortis czyli na wypadek śmierci. Kiedy jednak dociera do powstańców, okazuje się, że wszyscy czekali z niecierpliwością na przyjście… dowódcy, a nie księdza. Po chwili konsternacji i rozmowy ludzie przekonują się, że ów ksiądz „mądrze prawi” oczywiście z militarnego i strategicznego punktu widzenia. Tego samego wieczoru zapada decyzja, że ksiądz Brzóska będzie dowodził atakiem na łukowski garnizon. Zdobywa go bez strat własnych, mało tego - powstańcy przechwytują kilkaset najnowszych muszkietów i proch. Dostrzegają to władze powstańcze i mianują go naczelnym kapelanem powiatu łukowskiego, później dostaje nominację generalską. Co ciekawe, wieść o waleczności księdza rozchodzi się we wszystkich oddziałach wojsk rosyjskich, zaczęto go nazywać „duchem”. Moskale się po prostu go bali, twierdząc, że tego „czorta” nie imają się kule. Czy to nie jest doskonały temat na film?
- Czy nie było obawy, że Pańska fascynacja postacią księdza Brzóski, będzie mocnym nośnikiem opowieści w konfrontacji z bardziej znanymi Langiewiczem, Trauguttem czy Hauke?
Tadeusz Syka: Na tle tych znanych, ksiądz Brzóska wyróżnia się dwoma rzeczami. On się nie poddał i walczył dalej, nawet po śmierci Romualda Traugutta, powieszonego w sierpniu ‘64 na stokach warszawskiej cytadeli. Wierzył, może momentami zbyt naiwnie, w pomoc Francji czy Wielkiej Brytanii. Został schwytany dopiero w kwietniu ’65 roku. Był najdłużej walczącym powstańcem. Druga kwestia, to sam fakt, że był księdzem. Z mojej perspektywy filmowej był więc zdecydowanie ciekawszym bohaterem, niż Langiewicz. W teorii wiara zakazuje zabijać i brać czynny udział w walce. W przekazach (m.in.: korespondencji kierowanej do przełożonego - biskupa Beniamina Szymańskiego, czy zeznaniach ludzi z oddziału), mamy zaś informacje, że ksiądz nie rozstawał się ze swoją szablą austro-węgierską i rewolwerem Lefaucheux, którego używał i śmiało stawał w obronie innych. Można śmiało wywnioskować, że było to uzasadnione moralnie i teologicznie, w ramach zasad tzw. wojny sprawiedliwej.
Eryk Biedunkiewicz, uczeń liceum z Gdyni, odtwórca głównej roli w filmie "Kajtek Czarodziej" M. Łazarkiewicz
- Pytanie przed którym staje każdy producent – budżet. Czy ciężko było przekonać do scenariusza, który jak się dowiedziałem powstawał w zaskakującym miejscu?
Tadeusz Syka: Dla naszych czytelników "Gazety Gdańskiej" powiem, że scenariusz tego filmu wykuwał się na Wybrzeżu, w Dębkach, a więc nad moim ukochanym morzem. Kluczowe sceny w tym filmie powstały właśnie tam. To fascynujące, że widok morza zawsze inspiruje. A budżet, jak często dziś, jest dość złożony. Udało się pozyskać wspaniałych partnerów od Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego, gdzie zrozumiano, że to jest historia o ich tożsamości, o ich bohaterze. Na Podlasiu bardzo często się mówi, że gdyby nie ksiądz Brzóska, to by Podlasia nie było. Pomógł nam Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego i program „Warto być Polakiem”. Pomogło nam kilka spółek skarbu państwa, BGK, KGHM Polska Miedź S.A., Totalizator Sportowy Sp. z o.o., Krajowa Grupa Spożywcza S.A. wraz z Polskim Cukrem, natomiast w dużej mierze pomogli przedsiębiorcy prywatni. Pomogło Wojsko Polskie, które wsparło nas logistycznie. Pomogło nam Muzeum Łazienki Królewskie, gdzie część scen została zrealizowana. Była to wspaniała lokacja, gdzie naturalne piękno tak naprawdę zdjęło nam z barków aranżacje scenograficzne. Pomogło Muzeum Wsi Radomskiej. Za opiekę prawną dziękuję Kancelarii Adwokackiej Marka Małeckiego. Z kolei za cenne wskazówki z zakresu wojskowości i wsparcie medialne dziękuję zespołowi Defence24. Udało się też znaleźć wielu wspaniałych pasjonatów, którzy pomogli choćby w strojach z epoki. Wszystkim za to dziękuję.
- Wśród aktorów wielkie nazwiska, Fabijański, Łukaszewicz, Olbrychski, ale i młodzież, choćby Eryk Biedunkiewicz. Czy były zawahania, czy przystąpili do tej realizacji z entuzjazmem?
Tadeusz Syka: Entuzjazm był po obu stronach… Sebastian Fabijański był wybrany od razu, bezdyskusyjnie, wiedzieliśmy, że po tym aktorze można się spodziewać, że ruszy do boju. Z Danielem Olbrychskim było tak, że bardzo chciał wystąpić w tym filmie z uwagi na względy rodzinne. Jego pradziad walczył w oddziale księdza Brzóski. Cezary Pazura, który wystąpił w roli księcia Czerkasskiego tak perfekcyjnie znał rosyjski, że nawet tzw. skrypt na planie nie zająkną się, kiedy słuchał. Eryk Biedunkiewicz to kolejny ślad pomorski filmu. Kiedy przyjechał do Warszawy na próbne nagrania, to od razu wiedzieliśmy, że będzie pasował do roli młodego powstańca, który w 1863 roku przygląda się temu, co się dzieje w oddziale księdza Brzóski, ale później - już jako dorosły, dojrzały weteran rusza do obrony Warszawy w 1920 roku (w tą rolę wciela się wspomniany już Daniel Olbrychski). Kiedy pojawił się na zdjęciach, ubraliśmy go w czamarę, w piękną konfederatkę - to wiedzieliśmy, że takiego bohatera szukamy.
- Ta historia - postać młodego powstańca, w którą wciela się Eryk Biedunkiewicz i weterana - Daniel Olbrychski, staje się sztafetą pokoleń Polaków. Czy to Pański pomysł autorski?
Tadeusz Syka: To są wszystko fakty, a jakiś ich szczególnym potwierdzeniem był niedawny kontakt do mnie potomkini brata księdza Brzóski, i przywołana historia jej pradziada Adam, syna Leopolda - brata księdza, który walczył w Powstaniu Styczniowym, a później jako weteran w wojnie polsko-bolszewickiej. Czy to nie jest zadziwiające? Takich bohaterów w międzywojniu były tysiące. Walczyli pod Mławą, Warszawą, Modlinem. Żółtodziobów swoją odwagą zapalali do boju do tego stopnia, że pierwsi wybiegali z okopów.
- Do kogo jest skierowany Powstaniec 1863?
Tadeusz Syka: Do bardzo szerokiego widza. Kieruję do takiego odbiorcy, jakich mamy wspaniałych aktorów. Eryk Biedunkiewicz ma lat 15, najstarszym bohaterem jest Daniel Olbrychski, więc szerokie spektrum wiekowe pozwala, aby ten film zobaczyli wszyscy. Dodatkowo nienachalnie zaprezentowane walory edukacyjne, historyczne, ale przede wszystkim mocne wątki fabularne, pozwalają odebrać ten film jako bardzo atrakcyjny.
- Już na koniec, od kiedy film w kinach?
Tadeusz Syka: Od przyszłego tygodnia wchodzimy do kin. Od 12 stycznia zapraszamy całe Pomorze, Wybrzeże, całą Północną Polskę, żeby ruszyła do kin. Również po to, aby zobaczyła, jak serce Polski, Warszawa, całe Podlasie, cała wschodnia ściana zabiegała o to, aby wychować kolejne pokolenie, które w dwudziestym roku wywalczyło nam niepodległość.
Rozmawiał Piotr Grzybowski, Tygodnik Katolicki "Niedziela"
- 12/01/2024 13:48 - Protest Wolnych Polaków
- 11/01/2024 08:17 - Stowarzyszenie "Godność" w rocznicę zabójstwa P. Adamowicza
- 09/01/2024 15:48 - Dziś o 19:30 Jarosław Kaczyński w Telewizji Republika
- 08/01/2024 16:22 - Radni PiS chcą kontroli w Wydziale Rozwoju Społecznego
- 08/01/2024 09:56 - W tygodniku „Sieci”: Kulisy zamachu na media
- 03/01/2024 09:21 - Protest pod UW: O wolność i niepodległość
- 01/01/2024 20:43 - Oświadczenie radiowców: zamach ministra bez podstawy prawnej
- 30/12/2023 21:25 - Po siedzibą TVP Gdańsk: w obronie wolności słowa
- 27/12/2023 12:45 - Józef Orzeł: Czekając na nowy PiS
- 27/12/2023 10:27 - W tygodniku „Sieci”: Stan zamordyzmu