Euro w Gdańsku dobiegło końca, a dla reprezentacji Polski skończył się już w ostatnią sobotę. W piątek ostatni mecz i UEFA zwinęła się z (PGE) Areny Gdańsk. Z jednej strony dobrze, bo spokój wróci, ale z drugiej to trochę szkoda, że tak szybko.
Nie byłem wielkim „euroentuzjastą”, po prawdzie, to cała ta otoczka, wielka, nadmuchana, medialna bańka, nie do końca mi pasowała. Ale to dlatego, że jestem „hejterem” i burakiem, z czym mi zaskakująco dobrze. Ale muszę trochę zweryfikować moje stanowisko, gdyż poza korkami w dniach meczowych, nie było się do czego przyczepić. Przynajmniej w Trójmieście. Organizacja, jak na nasze możliwości, wręcz wzorcowa. Brawo.
Przejdźmy jednak do kolejnego zaskoczenia. Po wielkim entuzjazmie, jaki towarzyszył występom naszych „piłkarzyków” na tej wspaniałej imprezie, nie przyszła wielka fala krytyki. Oglądając naszych cudownych kibiców, czytając fora, tylko sporadycznie można było spotkać sformułowania typu „szmaciarze”, lub gorzej. Polski kibic docenił ambicję (której było niewiele), chęć walki (też za dużo nie widziałem) i emocje, jakie towarzyszyły nam podczas tych mistrzostw. Fani podziękowali piłkarzom, pozbierali autografy i wrócili do kibicowania Barcelonie. Jakby nic się nie stało. I w sumie to nic się nie stało, bo co, poza emocjami, daje nam oglądanie 11 przeciętnych grajków, którzy są ogrywani przez tylko odrobinę lepszych od siebie? Nic. W sobotę kilka osób się popłakało, kilka upiło się ze smutku, a już w poniedziałek, po niedzielnym leczeniu kaca, wróciło do codzienności. To tylko piłka.
Mnie cieszy, że „eksperci” z dachu fabryki czekolady nie są już tak chętnie oglądani, a w telewizji śniadaniowej i porankach informacyjnych, głównym tematem nie jest już wspaniała postawa podopiecznych Smudy. Od razu lepiej pije się poranną kawę.
Oczywiście pozostaje niesmak po wypowiedziach kapitana kadry, Jakuba Błaszczykowskiego, który miał za mało biletów i zbyt niskie premie za zajęcie OSTATNIEGO miejsca w grupie. Już pojawiają się żarty, że „Kuba” chciał się bawić w konika… Jednak ta wypowiedź ma inne, dalej posunięte konsekwencje. Nie spodziewałem się, że to kiedyś nastąpi, ale stoję w obronie PZPN-u. Nawet nie muszę go bronić, bo obronił się sam. Doskonałe zagranie Agnieszki Olejkowskiej, rzeczniczki federacji, która poradziła prezesowi Lato przedstawić suche liczby. I to poskutkowało. Mamy wielkie medialne poparcie.
I teraz to Błaszczykowski wyszedł na buraka. Łapczywego buraka. Jeden z lepszych piłkarskich portali, „Weszło.com”, już zorganizował akcję „Zbieramy bilety dla Kuby. Ty też możesz wspomóc naszego kapitana!”. Kibice mają słać wszystkie bilety – „od MPK, przez kina, teatry, lunaparki, aż po ZOO, cyrki, kluby fitness i granice waszej wyobraźni”, a oni przekażą je „Kubie”. Dobre, nie ma co, dobre…
Filip Albertowicz
- 09/07/2012 13:29 - Piłka w grze: Skopać Latę
- 09/07/2012 13:10 - Okiem Borowczaka: Piłka to nie wszystko
- 01/07/2012 19:17 - Okiem Borowczaka: To Polacy wygrali EURO 2012
- 30/06/2012 10:46 - Formela: IPN dla Nałęcza
- 24/06/2012 19:40 - Okiem Borowczak: Euro zysków, czy strat?
- 17/06/2012 22:54 - Okiem Borowczaka: Nic się nie stało?
- 17/06/2012 22:49 - Formela: Piłka w grze - noga w portfelu
- 16/06/2012 17:01 - Albertowicz: Wiele rzeczy mnie irytuje
- 11/06/2012 10:49 - Okiem Borowczaka: Czy leci z nami trener?
- 08/06/2012 07:36 - Formela: Piłka w grze