Nie chcę wchodzić w politykę, ale muszę odrobinę zahaczyć. Panie prezydencie Sopotu, Jacku Karnowski: BRAWO! Od niedawna w Sopocie rowerem po ścieżce można jechać jedynie 10 km/h. Decyzję tą wymogli mieszkańcy, którzy obawiali się o swoje zdrowie w starciu z pędzącym pojazdem i pedałującym rowerzystą.
Oczywiście „kolarze” protestują, ale jak często się zdarza, nie mają racji. Wybierając się na spacer po szlaku nadmorskim można, niestety, się naciąć na pedałujących piratów na dwóch kółkach. Nie tylko tam, ale tam słychać było najgłośniejsze protesty.
Rower jest zdrowy, ale wielka nienawiść, jaka z jego użytkowaniem się wiąże może doprowadzić do zawałów i innych ciężkich chorób. „Nienawidzę kierowców, nienawidzę pieszych, a rolkarze to ch…je. MAM PRAWO tu jechać”. Może trochę to przerysowane, ale które z was nowych Szurkowskich, cudownych dzieci, tu powiedzmy, roweru, nie myśli, choć trochę, w ten sposób?
Dlaczego pan prezydent wprowadził to, generalnie symboliczne, ograniczenie? Bo w Sopocie, są niestety takie odcinki, gdzie się nie da szybciej jechać. Byłoby to niebezpieczne.
Może i nie jest wiele wypadków spowodowanych przez rowerzystów, ale w takim miejscu jak Sopot, nie można sobie pozwolić na ryzyko. Gdy tylko istnieje szansa, że na ścieżkę, pod koła roweru, wbiegnie dziecko, to warto takie zasady wprowadzać. Podobnie jest na ulicach w stosunku do samochodów, które muszą na osiedlach, czy przy szkołach jechać wolniej.
Nie ma co brać takiego zakazu do siebie. W sumie tylko osoba bardzo ograniczona intelektualnie potraktowałaby to ograniczenie osobiście, jako krucjatę antyrowerową.
Oczywiście kłamstwem byłoby stwierdzenie, że wszyscy rowerzyści to piraci „ścieżkowi”, ale się zdarzają i jest ich niemało. Jednak zamiast się oburzać, dyskutujcie, zamiast pieprzyć dyrdymały typu „wjadę w pieszego, jak wlezie na ścieżkę”, nauczcie się, ludzie, komunikować inaczej niż protestując i krzycząc „JA MAM PRAWO!”.
Wielu z was popełnia wykroczenia nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jedziecie ulicą, gdzie nie wolno poruszać się rowerom, wymuszacie pierwszeństwo, prawie jak kierowcy. Prawie jak piesi. Bo wszystkie trzy grupy mają swoje „czarne owce”. W jednej jest więcej, jak w środowisku sędziów piłkarskich, a w innej mniej, ale w tym wielkim polskim konflikcie, który już niedługo przebije wojnę PiS-u z PO, nie ma wygranego. Może jest, ale tylko wtedy, kiedy znajdzie się kompromis.
A przykład Sopotu pokazuje, niestety, że łatwo o porozumienie nie będzie. Z czyjej winy?
Filip Albertowicz
- 10/09/2012 14:01 - Okiem Borowczaka: Nie ma czego odkłamywać – Lech Kaczyński był człowiekiem Solidarności
- 06/09/2012 18:12 - Latarką w półmrok: Żebracy
- 04/09/2012 16:40 - Okiem Borowczaka: Bazylika św. Brygidy znów była pełna
- 31/08/2012 23:49 - Górski: Proletariacki bunt zakończony klęską – rewolucja zjada własne dzieci
- 27/08/2012 11:36 - Okiem Borowczaka: sPiSkowcy
- 20/08/2012 08:38 - Okiem Borowczaka: Zabytki nie tylko postoczniowe
- 17/08/2012 19:56 - Miller: Polska i Rosja
- 13/08/2012 09:20 - Okiem Borowczaka: Mądry Polak po szkodzie
- 06/08/2012 07:59 - Okiem Borowczaka: Koszmar olimpijski
- 04/08/2012 18:52 - Latarką w półmrok: Premier na gdańskim bruku