Chciałoby się napisać o czymś innym, ale na pierwszym miejscu w mediach są oczywiście „kibole”. Określenie to jest paskudne. Zmniejszające ciężar gatunkowy.
Powtórzmy to po raz kolejny. Człowiek, który bez powodu bije drugiego człowieka nie jest „kibolem”. Jest bandytą, przestępcą. To są oczywiste fakty. To tak jakbyśmy nazwali Pękalskiego (http://www.wybrzeze24.pl/gazeta-gdanska-temat-dnia/wampir-z-bytowa-wyjdzie-na-wolnosc) rozrabiaką.
Sytuacja, jaka miała miejsce w Warszawie to najlepszy przykład klasycznego bandytyzmu. Nie ma nic wspólnego z kibicowaniem. Smutne jednak jest to, że ten bandyta, który uderzył Rzeźniczaka nie będzie napiętnowany w swoim środowisku. Wyobraźmy sobie sytuację. Po meczu piłkarze idą do kibiców, a kapitan zespołu mówi do „młynarza”, że doping „do bani”, po czym wali go w pysk. Dzieje się tak? Nie. A powinno? Zdecydowanie nie. I tyle w tym temacie. Człowiek, który tak zachował się w Warszawie powinien być usunięty ze stadionu. Nie przez ochronę, właścicieli klubu, ale przez kibiców. To oni powinni pozbywać się takiego elementu z własnego otoczenia.
Niestety obecnie wszystkie negatywne zachowania na trybunach są piętnowane przez media. Oczywistym jest, że w pogoni za sensacją wyciągają one przedwczesne wnioski, ale ludzie oglądają, czytają, słuchają i wierzą. Jeszcze niedawno, zanim hołota z Polski nie zrobiła zadymy w Kownie, nie było pożywki dla prasy. Pisano o przeklinaniu, racach i innych mniej znaczących przewinieniach. Minęłyby jeszcze dwa, trzy tygodnie i piętnowano by dłubanie w nosie. Niestety same środowiska kibicowskie strzeliły sobie w stopę.
Stowarzyszenia fanów nie mają innego wyjścia, tylko się zjednoczyć i samemu odrzucać swoje czarne owce. Wszelkie negatywne zachowania powinny być przez samych kibiców eliminowane. Komunizm się skończył. Szeroko pojęte państwo nie jest już wrogiem obywatela, ale bardziej sprzymierzeńcem. Ma w zanadrzu środki, które pozwolą wyeliminować problem bandytyzmu stadionowego przy pomocy samych kibiców, ale też bez nich. W atmosferze, jaka zapanowała w mediach, nasi włodarze nie mają innego wyjścia, muszą karać surowo za wszystkie nagłaśniane sytuacje. To może się skończyć pochopnymi decyzjami. W najbardziej pesymistycznym scenariuszu, kibice w obecnej formie znikną ze stadionów. Zostaną sami „krawaciarze”. Reszta w godzinie meczu będzie musiała się stawić na komendzie…
Ludzie chcą chodzić na mecze, dopingować. Jednak oglądając telewizję i czytając prasę dowiadują się zatrważających rzeczy. Niestety takie sytuacje mają miejsce, ale to tylko margines. Łatwiej „oberwać” na ulicy niż na stadionie.
Filip Albertowicz
- 23/04/2011 19:03 - Formela: Prezydent stóp nie obmywał
- 21/04/2011 16:09 - Albertowicz: Kosz przebije piłkę nożną?
- 20/04/2011 15:43 - Formela: Tusk w kocu Urbana
- 15/04/2011 08:52 - Dampc: Nie słucham Możdżera
- 14/04/2011 20:02 - Albertowicz: Badanie prostaty
- 02/04/2011 13:21 - Lindner: Jeszcze Polska...
- 30/03/2011 10:02 - Albertowicz: O siekierze na meczu
- 26/03/2011 11:22 - Lindner: Granat w szambie
- 24/03/2011 19:42 - Zdrowie w sklepie - konstytucja w koszu
- 22/03/2011 17:56 - O pijanych sportowcach