Donald Tusk, swoim starym zwyczajem, gdy dzieje się coś wymagającego jego stanowiska, komentarza, zdecydowanej reakcji znika na jakiś czas z nadzieją, że da się przeczekać. W czasach jego premierowania była to taktyka skuteczna, bo monopol medialny zbytnio na takie reakcje nie oczekiwał, nie domagał się odpowiedzi, a nawet jak coś się przedostało do opinii publicznej, to zręcznie było przykrywane jakimiś mało istotnymi sensacyjkami, które z Tuskiem nie miały nic wspólnego.
Ekipa Tuska odbudowuje medialny parasol ochronny
Ten parasol ochronny mediów z lat pierwszych rządów Tuska ma być odbudowany, a to, co spać nie dawało ekipie byłego/obecnego premiera, czyli media publiczne, skutecznie jest niszczone, by „takie pytania nie były już zadawane”. Niestety, uciążliwy obowiązek pojawiania się po posiedzeniach Rady Ministrów na konferencjach prasowych w obliczu jeszcze niedopiętej ochrony medialnej niesie niebezpieczeństwo, że takie pytanie może paść, ale w natłoku usłużnie rzucanych wygodnych dla premiera piłeczek-pytań, zręcznie odbijanych przez Tuska, nie ma szans, żeby się przebić, a już tym bardziej być zauważone w przekazach czołowych salonów medialnych III RP. I nawet jak premier w swoich odpowiedziach ewidentnie mija się z prawdą (stwierdzając np. z dumą, że to on jako szef Rady Europejskiej uchronił Polskę przed napływem imigrantów, podczas gdy straszył premier Szydło konsekwencjami, jakie poniesie nasz kraj, jeśli ich nie przyjmie), to tylko niezależne media jeszcze jakoś dzielnie usiłują informować o tym opinię publiczną, a i media społecznościowe nie pozwalają zamieść pod dywan niewygodnych dla „koalicji 13 grudnia” faktów.
Demontaż państwa a „ezopowe” komentarze Tuska
Z drugiej strony media społecznościowe, a szczególnie platforma X (dawniej Tweeter) stały się dla Donalda Tuska wygodną drogą komunikacji ze społeczeństwem, tak jak on to rozumie, czyli albo wali prętem po klatce, by ku uciesze „silnych razem” i ośmiogwiazdkowców zjadliwie atakować „pisowską szarańczę”, albo w iście ezopowym stylu odnosić się do wyczynów swojej ekipy.
I podczas gdy trwa demontaż konstytucyjnego porządku Polski, gdy bezprawnymi metodami („żelazna miotła”) usiłuje się rozprawiać z polityczną konkurencją i zacząć spłacać długi u tych, którzy pomogli Tuskowi dojść do władzy, pisze on w mediach społecznościowych:
„Naprawdę ktoś myślał, że czeka nas robota lekka, łatwa i przyjemna? Nie, ona przez jakiś czas będzie ciężka, trudna i nieprzyjemna. Do takiej mnie wynajęliście. Nie narzekam”.
No jak można narzekać, kiedy tą „nieprzyjemną” robotę wykonują podwykonawcy w postaci Hołowni, (a de facto Jacka Cichockiego) Kosiniaka-Kamysza, Sienkiewicza czy Bodnara? Nawet pod „aktem założycielskim” nowej demokracji (tak jak ją rozumie Tusk), czyli uchwałą w sprawie mediów publicznych, kasującą konstytucyjne i ustawowe prerogatywy państwa nie miał odwagi jako poseł się podpisać.
Anarchizacja państwa, prawny chaos, zwijanie inwestycji, które miały być ogromnym rezerwuarem tlenu dla rozwoju polskiej gospodarki za „wynajętego” Tuska realizują albo ludzie związani z nim supłami poprzedniej władzy, tak jak Sienkiewicz i całe grono posłusznych współpracowników z lat 2007-2015, albo koalicjanci-przystawki (Kosiniak-Kamysz), albo ludzie bez własnego zaplecza politycznego, którzy swój awans w strukturach władzy zawdzięczają wyłącznie łaskawości nowego premiera (Bodnar). Dobry car, źli bojarzy.
Wyborcy chcieli trzeciej drogi, a dali władzę Tuskowi
Trzecia Droga, która dała władzę Tuskowi, zupełnie została zwasalizowana, Kosiniak-Kamysz siedzi cicho, nawet nie stać go jako ministra obrony, by walczyć o budżet swojego resortu, już zmniejszany w sejmowych komisjach czy kontrakty na uzbrojenie, z których Tusk chce się wycofywać. Syndrom sztokholmski czy naiwna wiara w to, że tak jak Polacy zapomnieli, że był „podwykonawcą” reformy podwyższającej wiek emerytalny i skoku na fundusze OFE, tak znowu zapomną, że w obliczu coraz bardziej groźnej dla Polski sytuacji za wschodnią granicą i wcale nie kamuflowanych zamiarów Rosji wobec naszego kraju minister obrony zamiast zbroić wojsko na potęgę, chce je zwijać? Hołownia potwierdza zaś, że projekt Polska205 był niczym innym, tylko precyzyjnie zaplanowaną operacją stworzenia protezy, która pomoże Platformie Obywatelskiej, w razie gdyby samodzielnie się nie udało, w marszu po władzę.ÂÂ Już to, że u początków tego ugrupowania pojawili się w otoczeniu Hołowni ludzie Tuska, tacy jak Jacek Cichocki mogło budzić pewne podejrzenia, a kiedy ten ostatni stał się szefem kancelarii Sejmu, jasnym się stało, kto naprawdę rozdaje karty na Wiejskiej. Hołownia za swoją naiwność, wybujałe ego i marzenia o prezydenturze firmuje twarzą jako „podwykonawca” te wszystkie działania, przed którymi jako marszałek Sejmu powinien chronić Polskę. Jeszcze nie wie, że las birmański już rozpoczął swój marsz pod gmach Sejmu na Wiejskiej.
Kto naprawdę „wynajął” Donalda Tuska
O tym, kto tak naprawdę wynajął Donalda Tuska, przekonamy się wkrótce, po nadchodzącym szczycie Rady Europejskiej. Na swojej ostatniej konferencji po posiedzeniu rządu, pytany o pakt imigracyjny, powiedział:
„Jeśli chodzi o stanowisko polskiego rządu w UE, to nie będzie naszej zgody, akceptacji dla żadnego przymusowego mechanizmu relokacji migrantów. Zapewniam, że Polska nie przyjmie nielegalnych migrantów w ramach żadnego takiego mechanizmu (…) Polska nie przyjmie żadnego imigranta”.
Prace nad paktem dobiegają końca i z przecieków wynika, że Komisja Europejska dostanie w nim nieograniczone niczym możliwości decydowania o tym ilu i do jakich krajów zostaną relokowani imigranci, będzie miała także prawo ustalania wysokości kar za każdego nieprzyjętego, bez określenia górnej granicy. I to na długie lata. Tym samym pogwałcone zostają traktaty, bowiem polityka imigracyjna i azylowa do tej opory należały do wyłącznych kompetencji państw członkowskich. I państwa, które zdecydują się przyjąć imigrantów, mają zapewnioną pełną poufność KE w tej sprawie, bo po co ich społeczeństwa mają o tym wiedzieć? Zorientują się, jak ich zobaczą na ulicach swoich miast.
Jeżeli Donald Tusk naprawdę wierzy w to, co powiedział o nieprzyjmowaniu imigrantów, to jak twierdzi europoseł Jacek Saryusz-Wolski powinien na nadchodzącej Radzie Europejskiej powiązać zgodę na pomoc dla Ukrainy, zapisaną w projekcie rewizji budżetu na lata 2022-2027, z wykreśleniem stamtąd propozycji trzech nowych podatków, uszczuplających dochody państw członkowskich i rezygnacją z paktu imigracyjnego.
Stawiam dolary przeciwko orzechom, że tak się nie stanie, no ale cóż, dajmy szansę polskiemu premierowi, by udowodnił, kto go naprawdę wynajął. I żaden biegający po gmachach UE „podwykonawca” Tuska z jakimiś papierami, mającymi udowodnić, jaki sukces znowu odniósł premier w Brukseli, nawet pokazywany i opisywany we wszystkich mediach IIIRP prawdy o tym nie przykryje, dopóki jeszcze „podwykonawcy” Tuska nie spacyfikują resztki niezależnych od nich mediów.
Aleksandra Jakubowska
- 28/01/2024 14:00 - Posterunek Straszyn: Niebezpieczne działania Adama Bodnara
- 25/01/2024 16:26 - Akapit wydawcy: Praworządnie po śmierć...
- 21/01/2024 17:52 - Posterunek Straszyn: Szczyt w Davos, a przyszłość...?
- 14/01/2024 13:25 - Posterunek Straszyn: Sędziowie a prawo
- 12/01/2024 16:22 - Akapit wydawcy: Tani pedicure Tuska?
- 10/01/2024 18:08 - Pan Rozpędek zjada tort reklamowy
- 03/01/2024 17:03 - Rok 2024 - larum grają
- 23/12/2023 12:28 - Lasciate ogni speranza, czyli porzućcie wszelką nadzieję. Tusk, z błogosławieństwem von der Leyen i Webera, dokonuje zamachu stanu
- 23/12/2023 12:22 - Posterunek Straszyn: Płyniemy dalej z głównym nurtem
- 21/12/2023 15:51 - Akapit wydawcy: Stan klęski Tuska