Wobec nędzy repertuarowej nielegalnie przejętej telewizji publicznej, Donald Tusk postanowił zafundować Polakom coś w rodzaju brazylijskiego serialu pt. rekonstrukcja rządu. Po co zajmować ich uwagę i umysły danymi o kolejnych grupowych zwolnieniach, deficycie budżetowym, rychłym upadku polskiego rolnictwa (przyzwolenie polskiego rządu na umowę Mercosur), brakiem jakiegokolwiek sprzeciwu wobec szaleństwa Zielonego Ładu, że o niespełnionych stu konkretach z kampanii wyborczej nawet nie wspomnę.
Katastrofalne wyniki sondaży o spadającym poparciu dla premiera, rządu i koalicjantów skłoniły Tuska do tzw. ucieczki do przodu – za czasów dawno minionych, jak coś źle się działo w przedsiębiorstwie, zarządzano reorganizację – teraz uznano, że rekonstrukcja na jakiś czas odwlecze widmo upadku tego rządu. „Koalicja stanęła trochę nad przepaścią” stwierdził wicepremier z ramienia Lewicy, Krzysztof Gawkowski, komentując słynne spotkanie Szymona Hołowni z politykami PiS. Dobrze życzący Polsce i sobie Polacy powinni zatem krzyknąć gremialnie – no to zróbcie krok do przodu. A jednocześnie Gawkowski oświadczył: „Wierzę że ten rząd i Donald Tusk przetrwają do końca kadencji”.
I słowo „przetrwają” ma tutaj zasadnicze znaczenie. Przetrwać jeszcze te dwa lata, spłacić długi za władzę, którą się dostało i jeszcze wyszarpać coś z resztek postawu czerwonego sukna.
Zwycięstwo Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich pogrzebało marzenia o takim lokatorze Pałacu Prezydenckiego, który pozwoli Tuskowi przez następne dwa lata rządzić niepodzielnie i już z przyzwoleniem prezydenta, bez obawy o weto, wprowadzić legalnie do prawnego obiegu wszystkie pomysły zmierzające do wyeliminowania z polityki opozycji i podporzadkowania tych instytucji państwa, których nie udało się albo przejąć nielegalnie, z łamaniem ustaw, albo udając że robi się to jakimiś dekretami, które w polskim porządku prawnym nie istnieją, czyli według takiego „prawa”, jak je rozumnie Donald Tusk. Ten niewątpliwy cios w koalicję 13 grudnia, jakim była przegrana Trzaskowskiego, a więc de facto Tuska, rozedrganie w koalicyjnych szeregach skłoniło niektórych polityków prawicy do forsowania pomysłu, że choć w interesie opozycji byłoby to, żeby ten rząd trwał i dalej gnił, to oni podążają za interesem państwa i chcą rządu technicznego.
Jak taki rząd miałby wyglądać? Jeśli w wyniku konstruktywnego wotum nieufności, to 46 posłów musiałoby wskazać nowego premiera a 231 ten wniosek poprzeć. Władysław Kosiniak-Kamysz miałby być takim premierem, wspieranym przez PSL, Polskę 2050 i PiS.
I teraz zastanówmy się, jak by przez następne dwa lata, do konstytucyjnego terminu wyborów, takie rządzenie miałoby wyglądać.
Kosiniak-Kamysz i Hołownia weszli by w ten nowy układ z całym bagażem odpowiedzialności za rządy koalicji 13 grudnia. Konfederacja, będąc w opozycji nie dawałaby nowemu rządowi chwili oddechu, budując dla siebie wzrost poparcia. Koalicja Obywatelska zafundowałaby mu powtórkę z rozrywki, czyli lat 2015-2023, uruchamiając KOD, Strajk Kobiet, kastę sędziowską, celebrytów i przede wszystkim całą machinę medialną (nawet jeśli nowy rząd chciałby zaprowadzić porządek w mediach publicznych, to dwa lata degrengolady i spadku oglądalności wymagają naprawdę znacznie więcej czasu, by je odbudować). Ursula von der Leyen z całą Komisją Europejską ćwiczyłaby ten rząd kolejnymi wnioskami do TSUE i wstrzymywaniem pod byle pretekstem wypłat z budżetu UE dla naszego kraju, a największa frakcja w PE, Europejska Partia Ludowa, forsowałaby kolejne rezolucje, oskarżając polski rząd, że niszczy praworządność, którą z takim trudem odbudował w Polsce Tusk. Partia Tuska miałaby czas, by odbudować poparcie, a prawica w wyborach parlamentarnych w 2027 roku mogłaby zapomnieć o osiągnięciu większości konstytucyjnej.
Przy takim rządzie o zamiarach uzdrowienia wymiaru sprawiedliwości i pociągnięcia do odpowiedzialności tych wszystkich, którzy działali niezgodnie z prawem, które obowiązywało i było łamane nagminnie można byłoby zapomnieć.
Ci, którzy pragną upadku tego rządu kierują się – mam nadzieję – nie tylko chęcią powrotu do władzy, ale zatrzymaniem tej niszczącej Polskę władzy, która przysięgała przy powoływaniu przez prezydenta rządu: „"Obejmując urząd Prezesa Rady Ministrów (wiceprezesa Rady Ministrów, ministra), uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji i innym prawom Rzeczypospolitej Polskiej, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem" i tę przysięgę złamała.
Trzeba im dać jeszcze te dwa lata. Być może te dwa lata do wyborów trzeba przeżyć z zaciśniętymi zębami po to, żeby w 2027 roku definitywnie odsunąć szkodników od władzy. I mieć nadzieje, że w tym czasie nie zdewastują Polski do końca.
Prezydent Karol Nawrocki jest gwarantem, że żadna godząca w interesy Polski i Polaków ustawa nie zostanie przezeń podpisana. Że będzie prezydentem pilnującym Polski i przeciwstawiającym się aktywnie temu wszystkiemu, co jej zagraża.
Aleksandra Jakubowska
- 19/06/2025 12:58 - Z torebki Jakubowskiej: Ogon kręci Tuskiem
- 04/06/2025 08:46 - Z torebki Jakubowskiej: Na dziecko pełne naturalności i swobody wylało się morze hejtu
- 04/06/2025 08:38 - Akapit wydawcy: Zwolnić Tuska w trybie art. 52 prawa pracy
- 30/05/2025 19:00 - Posterunek Straszyn: Zjednoczeni Zwyciężymy!
- 30/05/2025 17:56 - Latarką w półmrok: Zaryglowali Gdańsk, Nawrockiego nie zaryglują!