Unoszący się duch zbliżającego się niedzielnego referendum w Elblągu nad ostatnią wystawą Marka Wróbla w Galerii Zum, nie zakłócił w najmniejszym stopniu atmosfery dużego wydarzenia artystycznego. Wystawy malarstwa w obu galeriach (El i Zum) w miejscu trochę zapomnianym przez Boga i władze, wbrew wszystkiemu cieszą się nadal wielkim powodzeniem.
Na wystawę nawet z pobliskiego Gdańska zjechało wielu znamienitych gości. Marek Wróbel, pośród kilku znanych obrazów zaprezentował parę nowych świetnych prac. Nadal utrzymuje się w ramach nieodbiegających od tak bliskich jego twórczości, założeń artystycznych teorii „szkoły nowojorskiej”, głęboko tkwiących w zakamarkach twórczego powołania. W atmosferze tej żywej i cały czas aktualnej sztuki wysłuchaliśmy, rewelacyjnie wykonanej Suity G-dur Nr 1 na wiolonczelę Johanna Sebastiana Bacha. Utwór wykonała Zofia Elwart, córka malarza, studentka IV roku wiolonczeli w poznańskiej Akademii Muzycznej w klasie prof. Stanisława Pokorskiego.
Tę uduchowioną artystycznie atmosferę dopełniła jakże miła, wystawa plastycznych prac wychowanków Domu Dziecka w Elblągu. Krystyna Olechnowicz w swojej galerii coraz częściej tworzy wydarzenia wspierające młodzież w poszukiwaniu dla nich lepszego, normalniejszego życia.
Powracając do wystawy, Marek Wróbel w jednym z wywiadów, które przeprowadzałem z nim, powiedział mi kiedyś że ”W ogóle czuję się człowiekiem tamtego wieku i moje fascynacje artystyczne umiejscawiam w połowie XX wieku. To był piękny czas dla malarstwa. Sztuka była wówczas bardzo modna…”. Cofnięcie się w czasie do tamtych lat, założeń między innymi Willema de Kooninga i „szkoły nowojorskiej” zarówno w życiu artystycznym jak i w wypadku normalnego, codzienne funkcjonowania, inspiruje artystę.
Marek Wróbel poza muzyką klasyczną jest fanem muzyki jazzowej tamtych lat, słucha brzmień cool i bebop. Muzyka ta, jak mówi daje siłę tworzenia. Widzowi zaś pozwala na łatwiejsze odczuwanie tego co namalował.
Na wystawie zobaczyć możemy cztery obrazy figuratywne, cykl kwiatowy, ulubione żagle oraz dwa obrazy przedstawiające wydmy. Od pewnego czasu w sztuce Wróbla pojawiają się osoby, czasami znane z imienia i nazwiska. Jest to zapewne przejaw zmian wszechobecnych w naszym otoczeniu, które również nie omijają artysty. Pozwalają na pewien rozwój. Od razu przychodzą mi na myśl profesorowie, którzy w pewnym stopniu kształtowali osobowość artystyczną studenta Marka Wróbla. Myślę o Władysławie Jackiewiczu, Hugonie Laseckim i Kiejstucie Bereźnickim. Sam artysta uważa jednak, że wpływ szkoły na jego wybory twórcze był nikły.
Wystawę ogląda się z wielką przyjemnością i radością bowiem intensywność barw jego obrazów jest zadziwiająco optymistyczna, a pełna dynamika i ekspresja przedstawień morskich fascynuje świeżością. Czasami również myślę o pewnej przynależności jego malarstwa, choć on odżegnuje się od jakiejkolwiek klasyfikacji. Trzeba jednak dla porządku, powiedzieć, że w sztuce polskiej nurt marynistyki był bardzo mocny i stał na bardzo wysokim poziomie. Wróbel wyrósł w zupełnie innych realiach. Maluje nowocześnie, ale jego obrazy niewątpliwie wpisują się w twórczość naszej marynistyki, tej reprezentującej najwyższy poziom artystyczny.
Stanisław Seyfried (galeriaessey@wp.pl)
galeria-essey.pl
- 03/08/2013 09:37 - Rodzina Meyerheimów – Wilhelm Alexander
- 24/07/2013 13:51 - Eduard Hildebrandt - Z Gdańska do Metropolitan Museum of Art
- 10/07/2013 17:51 - Gustav Breuning, Alf Bachmann, Theo Balzer i inni
- 03/07/2013 10:09 - Emilie Brzezinski – Drzewa Rodzinne
- 24/06/2013 18:49 - Z Paryża do Sopotu i co dalej?
- 14/06/2013 17:03 - „Pinie z Neapolu” J.C. Schultza już w Gdańsku
- 05/06/2013 16:07 - Berthold Hellingrath, gdańszczanin rodem z Elbląga
- 27/05/2013 15:18 - „Nad ciepłym morzem” - wystawa F.M. Wygrzywalskiego
- 17/05/2013 19:17 - Niedoszła kolekcja „Marienburga”
- 08/05/2013 09:45 - O gdańskich targach, cz. II