„Brawo, pani sędzio”! napisała w mediach społecznościowych polska europosłanka, Róża Thun, do niedawna członek Platformy Obywatelskiej, po nakazie natychmiastowego zamknięcia kopalni Turów, czyli pozbawienia kilkunastu tysięcy ludzi pracy i destabilizacji bezpieczeństwa energetycznego kraju.
Nie będę się wdawała w rozważania, dlaczego kopalnia Turów przeszkadza Czechom i unijnym sędziom, podczas gdy dziewięć kopalni węgla brunatnego, funkcjonujących w Niemczech i Czechach (w Niemczech cztery należą do czeskiego oligarchy) kilkadziesiąt, a nawet kilkaset metrów od polskiej granicy nie stanowi problemu.
Jak słusznie zauważył Wojciech Biedroń, Polska NIE MOŻE wykonać tego orzeczenia.
https://wpolityce.pl/polityka/551825-tsue-nakazuje-zamkniecie-kopalni-turowjest-wyjscie-z-impasu
Ale najbardziej bulwersujące w tej sprawie jest stanowisko niektórych polityków opozycji, radośnie popierających wymierzoną w kraj sankcję, szczególnie tych, którzy składali przysięgę, że będą „strzec suwerenności Ojczyzny i dobra obywateli”. Europosłanka Thun takiej przysięgi nie składała, wręcz jest uwolniona od jakichkolwiek zobowiązań wobec wyborców i kraju, którzy jej ten mandat powierzyli, bowiem jak stanowi regulamin Parlamentu Europejskiego „posłowie do Parlamentu Europejskiego wykonują swój mandat w sposób niezależny. Nie mogą być związani instrukcjami ani nie otrzymują mandatu wiążącego” a statut posła do PE wyraźnie określa, że „posłowie są wolni i niezależni”.
Róża Thun swoją radość z wrogiej wobec Polski i jej obywateli decyzji TSUE wyraziła kilka dni po tym jak przestrzegła na antenie komercyjnej stacji współobywateli, że „jeśli nie obalimy PiS, to – i z powodów politycznych i klimatycznych – niedługo nikt tutaj nie przeżyje na kontynencie”. Nic w tym zaskakującego, bowiem od objęcia władzy przez PiS w 2015 roku Róża Thun i jej koledzy z opozycji wieszczą koniec demokracji, wolności i upadek polskiej gospodarki. Strategia ulica-zagranica, z uporem maniaka stosowana od sześciu lat przez PO i jej satelitów to nie tylko nieudane próby wzniecania ulicznych zamieszek przez kolejne „oddolne inicjatywy obywatelskie”, takie jak KOD czy Strajk Kobiet, ale także mrówcza praca w instytucjach europejskich, żeby w końcu nowoczesna Europa wzięła na smycz tę ksenofobiczną, autorytarną i dławiącą wolności obywatelskie Polskę i „powierzyła” w niej władzę światłym i lojalnym wobec największych państw UE, takich jak Niemcy czy Francja, prawdziwym polskim Europejczykom. Takim, jak na przykład Radosław Sikorski, który apelował, przed rozpoczęciem swojej działalności w Parlamencie Europejskim, by europosłowie składali ślubowanie na „elementarną lojalności wobec instytucji, w której będą pracować”. Apel niepotrzebny, bo życie dostarczyło nam zbyt wielu przykładów, iż są eurodeputowani, którzy lojalność wobec europejskich instytucji przedkładają nad interes kraju, w którym zostali wybrani, a flaga (która nie jest flagą) i hymn (który nie jest hymnem) UE są bliższe ich sercu niż biało-czerwone barwy i Mazurek Dąbrowskiego.
Radość Róży Thun wynika przede wszystkim z tego, że wreszcie po sześciu latach zabiegów, by karać Polskę pod byle pretekstem, zabiegów, które nie zaowocowały rozpoczęciem procedury z art. 7, a liczne rezolucje PE przeciwko Polsce poza wydźwiękiem propagandowym nie miały żadnych skutków prawnych nadeszła ta długo oczekiwana chwila, kiedy nareszcie organ UE podjął decyzję, która szkodzi Polsce nie tyle wizerunkowo, ile w realnym wymiarze ludzkim i gospodarczym. To może być początek spełniania marzeń Róży Thun i jej podobnych o Europie, rządzonej przez liczne grono urzędników, zależnych od unijnych hegemonów, takich jak Niemcy i Francja, Europie w której interesy innych państw członkowskich mogą się liczyć tylko wtedy, o ile to nie koliduje z planami tych największych, czego dobitnym przykładem jest sprawa Nord Stream 2. Spełniania marzeń o kraju, w którym rządzą namiestnicy, łaskawie autoryzowani przez unijnych władców i w którym można będzie zawsze powiedzieć, to nie my, to Unia tego wymaga, czyli pozbyć się całkowicie odpowiedzialności za los narodu i kraju w fasadowym państwie, od którego nic nie zależy.
Jeżeli wierzyć w reinkarnację, to można by uznać, że pewna Róża, żyjąca na przełomie XIX i XX wieku zagościła w ciele europosłanki Thun. Poglądy owej rewolucjonistki z czasów zaborów, negującej sens istnienia niepodległej Polski i wyrażającej przekonanie, że poszczególne części Polski stopniowo ulegają „organicznemu wcieleniu” do mocarstw zaborczych oraz że następuje zrastanie się z nimi gospodarczo, społecznie jako idea są bliskie pewnie nie tylko Róży Thun. I niestety, zawsze znajdzie się grupa obywateli, która w kolejnych wyborach odda na nią i jej podobnych kandydatów głos. Dopóki tacy politycy i ich wyborcy będą w mniejszości, o los naszego kraju możemy być spokojni, choć stokroć bardziej czujni i mniej ufający zapewnieniom i gwarancjom „przyjaciół” Polski.
Aleksandra Jakubowska
wPolityce.pl
- 09/06/2021 15:50 - Nie w naszym imieniu - wiedźmy lakierowane
- 06/06/2021 11:35 - Słowo po niedzieli: Zmiany w Polska Press - właściciel może...
- 01/06/2021 16:16 - Akapit wydawcy: Raport jest - papieża nie ma
- 31/05/2021 14:27 - Posterunek Straszyn: Biden klientem Kremla?
- 27/05/2021 18:42 - Akapit wydawcy: Uprawa prawa
- 23/05/2021 12:25 - Piotr Czauderna: O potrzebie krytycznego rozumu
- 21/05/2021 17:26 - Posterunek Straszyn: Wizje Szymona
- 20/05/2021 17:16 - Akapit wydawcy: Łowy na pagony
- 13/05/2021 18:33 - Akapit wydawcy: (PO)lityka chaosu - co niszczy PO
- 13/05/2021 13:09 - Posterunek Straszyn: PO pod skrzydła Hołowni