Kanikuła w pełni, a tu wielu myśli o jesieni. Aby nie było, że tylko ja mam obsesję pisania w lipcu o wyborach samorządowych w listopadzie, to donoszę, że nawet ogólnopolski portal internetowy Onet zadał swoim czytelnikom pytanie (13 lipca w niedzielę): Piąta kadencja Adamowicza – jeśli nie on, to kto?
Ktoś z Platformy? Jak wiadomo zarząd regionalnej PO postanowił, że nowego przewodniczącego na Pomorze wybierze dopiero po wyborach samorządowych. Stary za wiele ględził przy czynnych mikrofonach w nieodpowiednich restauracjach (swoją drogą u mistrza Kokoszki nikt nigdy nikogo nie nagrał, a nawet jeśli, to nie wypłynęło; a mówiono u niego przy śledziach i deserach o sprawach ważkich i nie byle kto tam gawędził). Frakcje marszałka Struka, ładnej Pomaskiej, młodego Wałęsy i konserwatywnego Biernackiego się niedoporozumiały. Znakiem tego mogą się niedoporozumieć w kwestii wystawienia kogoś na Adamowicza. Zwłaszcza, że główny oponent obecnego prezydenta Gdańska – Donald Tusk – słabuje okrutnie i nie wiadomo, czy do jesieni mu jeszcze ta słabość nie wzrośnie.
Swoją drogą pan prezydent Paweł Adamowicz brał udział w tych czysto partyjnych – i niezwiązanych z bieżącą pracą nad dobrem mieszkańców Gdańska – naradach w godzinach swojego urzędowania. Powinien wziąć urlop na te godziny. Nie wiem czy wziął czy nie wziął, więc wielce bym był kontent, gdyby rzecznik pana prezydenta, pan Antoni Pawlak, jakoś to objaśnił.
Ktoś z PiS? Oficjalny konwentykla tej korporacji politycznej nie wyłonił kandydata. Wyznaczy go więc pełnomocnik okręgowy Andrzej Jaworski. Jaworski wystawi na Adamowicza Jaworskiego.
Kandydatem Korwina-Mikke na Adamowicza ma być Sylwester Pruś. Podobnie, jak Jaworski zagospodaruje część antyadamowiczowego elektoratu. Przypomnieć należy, że korwiniści mieli wiele lat temu całkiem sporą i całkiem merytoryczną reprezentację w Radzie Miasta Gdańska z Prusiem i Zdzisławem Kościelakiem na czele.
Szansę na wejście do drugiej tury miałby Waldemar Bartelik, były prezes Energii, który tę Energię stworzył, z doświadczeniem menadżerskim i zrównoważeniem emocjonalnym, co ma też swoje znaczenie, kto wie, czy nie najważniejsze. Popularny ponoć jeszcze z czasów swojej dawnej kariery sportowej (piszę ponoć, bo sport jest mi absolutnie obcy i zawsze mylę czy to Bartelik grał w koszykówkę, a prof. Młynarczyk w siatkówkę, czy też na odwrót). Miałby szansę, ale głosy antyadamowiczowe się rozłożą. Wśród wyborców PiS, KNP, ale przede wszystkim wśród elektoratu o proweniencji lewicowej i obywatelskiej.
Pomorskie SLD zamiast zjeść tę żabę – start Bartelika bez błogosławieństwa partyjnych towarzyszy – zdecydowało się na złość Markowi Formeli odmrozić sobie uszy i rekomendować na Adamowicza Jolantę Banach, jedyną swoją gdańska radną (wiem, wiem, Formela jest gruby i nosi okulary). Nie przeszkadzało, że jedyna radna SLD w swoim krytykowaniu poczynań Pawła Adamowicza nigdy nie przekraczała dozwolonej granicy. Może miała w tym jakiś głębszy zamysł. Przeczytawszy na portalu wybrzeże24.pl informację, że Banach zakłada własny komitet, do którego zaprasza SLD, Zielonych, Twój Ruchu, Partię Kobiet długo taczałem się po podłodze ze śmiechu. Niezła finfa. W ten sposób SLD zostanie de facto bez własnego kandydata, chyba, że rekomenduje kogoś kolejnego. Wojciechowskiego? Szczukowskiego? Andruszkiewicza? Chłopaki jak malowane. Brać, wybierać, nie marudzić. Brak jaj jakoś się majtami zamaskuje.
Swoją drogą wyrażony optymizm Franciszka Potulskiego, że SLD będzie miało w kolejnej kadencji własny klub radnych jest zdaje się bardzo mocno przedwczesny. SLD może nie mieć radnego nawet ze Śródmieścia. I miejsca w sejmiku z okręgu gdańskiego też nie. To prosta matematyka. A Potulski jest wszak znakomitym matematykiem i nawet autorem zbiorów zadań z tej dziedziny.
Komitety wyborców, inicjatywy obywatelskie, rady dzielnic i feministki – czyli ci, których zaprasza do siebie kandydatka Banach wysunęły nieznaną szerzej Ewę Lieder, o której wiadomo tylko tyle, że w ramach swojej społecznej działalności w dzielnicy Wrzeszcz otrzymuje na tę działalność granty od prezydenta Adamowicza. Siurpryza za siurpryzą.
Aż się nie chce wierzyć, że kandydatury Banach i Lieder nie wymyślił sam Adamowicz.
Bo niewątpliwie silnym kandydatem na Adamowicza w tej sytuacji jest sam Paweł Adamowicz. Po pierwsze ma takie samo nazwisko i nie trzeba ponosić kosztów zmiany tabliczki na drzwiach gabinetu, po drugie do sprawowania funkcji przez wiele lat zdołał się przyzwyczaić. To już wystarczające powody do ubiegania się. W kawiarni byłego prezydenta wszystkich piekarzy i cukierników na świecie plotkują, że jeszcze w lipcu Paweł Adamowicz musi się udać do Poznania, do tamtejszej prokuratury, na pogadankę. A w tej kawiarni siedzą zwykle dobrze zorientowani. Lokalna „Wyborcza” donosi, że nie w lipcu, ale raczej pod jesień. Jedynie z czym z Poznania wróci nikt na razie nie wie. Niezależnie jednak: z poparciem Platformy Obywatelskiej, czy bez poparcia, z zarzutami prokuratorskimi czy bez zarzutów – Adamowicz ma jak na razie największe szanse zostać Adamowiczem.
Waldemar Kuchanny
- 04/08/2014 17:05 - Okiem Borowczaka: „TKM”
- 29/07/2014 16:01 - Okiem Borowczaka: Czy ambasador ma rację?
- 26/07/2014 22:36 - Latarką w półmrok: SLD na Pomorzu - wybory czy konspiracja?
- 24/07/2014 17:57 - Budyń z sokiem malinowym: Jeśli nie Adamowicz, to Adamowicz? Sequel
- 24/07/2014 17:52 - Prof. Pastusiak: Barack Obama o Polsce
- 17/07/2014 08:19 - Widok z galerii na Wiejskiej: Sejmowa Komisja śledcza – dla Sejmu
- 21/06/2014 18:57 - Budyń z sokiem malinowym: Sowa robi dobrze a wielu podąża w robieniu jego śladem
- 17/06/2014 14:37 - Prof. Pastusiak: Krytycznie o SLD w Trójmieście
- 15/06/2014 20:00 - Tusk do dymisji - państwo nie istnieje
- 11/06/2014 11:36 - Budyń z sokiem malinowym: W lipiec upał, w listopadzie jeszcze bardziej, a GPEC ciągle grzeje