Ja wiedziałem, że tak będzie! Bo jeśli chodzi o Wyspę Spichrzów, to władze Gdańska już dawno przekroczyły granice nieudolności, bezradności, a pewnie i braku wyobraźni.
Dzisiejszy „Dziennik Bałtycki” informuje o, chyba nieuniknionym, konflikcie dotyczącym planów zabudowy tego leżącego odłogiem fragmentu miasta. Władze chcą tam usytuować luksusową szklano-marmurową enklawę biznesu i przemysłu turystycznego. Z kolei przedstawiciele Stowarzyszenia Nasz Gdańsk, pod wodzą profesora Andrzeja Januszajtisa są temu zdecydowanie przeciwni. Chcą odbudowy Wyspy w kształcie sprzed 1945 r.
„Pod deklaracją, przygotowaną przez Stowarzyszenie (...), podpisali się m.in. przedstawiciele Stowarzyszenia Architektów Polskich Oddział Wybrzeże, Oddziału Gdańskiego Stowarzyszenia Historyków Sztuki i Oddziału Gdańskiego Stowarzyszenia Konserwatorów Zabytków. Zbierane są także podpisy mieszkańców Gdańska. Na razie zebrano ich łącznie ponad 100, ale to dopiero początek społecznej akcji sprzeciwu wobec zabudowania wyspy nowoczesnymi obiektami.
Asygnowana deklaracja ma trafić do Urzędu Generalnego Konserwatora Zabytków i do innych urzędów państwowych.” – czytamy w "Dzienniku".
W tej samej gazecie możemy przeczytać o tym, jak ciężkie są rozstania. Jan Kozłowski, ledwie pożegnał się ze stanowiskiem marszałka województwa w związku z objęciem mandatu eurodeputowanego w Brukseli, a już zapowiada, że nadal chce pełnić honory szefa pomorskiej PO. Niepokoi to działaczy PiS: „Opozycyjni radni Prawa i Sprawiedliwości w Sejmiku zarzucali mu, że decyzje dotyczące Pomorza nie zawsze zapadały na forum Zarządu Województwa. Jak komentowali wczoraj, decyzje podejmowano albo w skórzanych fotelach klubu biznesu, albo na ostatnim piętrze Centrum Manhattan (tam pomorska PO ma swą siedzibę). (...) Utrzymanie przez Jana Kozłowskiego funkcji szefa partii może oznaczać, że nadal będzie funkcjonował dotychczasowy tryb podejmowania decyzji.” No cóż, pożyjemy, zobaczymy...
A trójmiejska „Gazeta Wyborcza” pisze o tym, co boli nas wszystkich, czyli o dziurach w drogach. Po zimie Gdańsk wygląda jak ser szwajcarski, a czytelnicy „Gazety” dzwonią do redakcji od kilku tygodni i informują o kolejnych jezdniach do załatania.
„Już dwa tygodnie temu do walki z dziurami rzucili się drogowcy. - Próbujemy nad tym zapanować. Tam, gdzie zniszczenia nawierzchni zagrażają bezpieczeństwu ruchu, interweniujemy natychmiast. W przeciwnym wypadku, miałby zastosowanie kodeks karny.” - mówi w rozmowie z „Wyborczą” Mieczysław Kotłowski, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku. Drogowcy łatają, a dziur nie ubywa. Swoją drogą to dość interesujące zjawisko przyrodnicze...
Żeby pozostać w konwencji drogowej, zacytuję fragment innego tekstu z dzisiejszej „Gazety”, która ubolewa nad nieodśnieżanymi... ścieżkami rowerowymi.
„Drogowcy tłumaczą, że nie wszystkie ścieżki są odśnieżane. - Mamy umowę na usuwanie śniegu tylko z głównych ścieżek - zastrzega Mieczysław Kotłowski, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni. (...) - Generalnie ścieżki są odśnieżane, choć w praktyce bywa z tym różnie. Tej zimy już kilkunastokrotnie ukaraliśmy firmę odśnieżającą ścieżki karami umownymi - mówi Kotłowski. - I jeśli sytuacja się nie poprawi, będziemy robić to nadal.”
Powiem szczerze, że jakoś brak mi empatii wobec poszkodowanych rowerzystów. Marzy mi się za to, że w Gdańsku odśnieżone są wszystkie chodniki, a zwały śniegu nie blokują przejścia na druga stronę ulicy. Ale tu akurat w miejskim służbom w sukurs przychodzi aura. Szykują się roztopy, śnieg zniknie z ulic, a właściwie będzie spływać.
Dariusz Olejniczak
- 02/03/2010 08:12 - Przegląd prasy: A w urzędach mają się dobrze
- 27/02/2010 08:37 - Przegląd prasy: rower ponad wszystko!
- 26/02/2010 09:32 - Przegląd prasy: Walczą o charakter miasta
- 25/02/2010 08:53 - Przegląd prasy: Amerykanie chcą do Gdańska
- 24/02/2010 08:53 - Przegląd prasy: gdynianie wściekli na parkomaty
- 22/02/2010 09:47 - Zmiany, zmiany...
- 20/02/2010 09:16 - Weekendowe rozmaitości, czyli i straszno i śmieszno
- 19/02/2010 08:07 - Na ścieżkach historii