Ten koncert to z jednej strony oczywistość, że będzie on świetny, z drugiej natomiast kompletna niewiadoma, bo Trentemoller ostatnio dość mocno zboczył ze swojej dotychczasowej elektronicznej ścieżki i zaczął podążać bardziej gitarową.
Nie ma się jednak co dziwić, że Duńczyk postanowił sięgnąć po rockowe brzmienia. W końcu kiedy zaczynał swoją przygodę z muzyką w latach 90., to właśnie z gitarą w ręce w kilku indie rockowych zespołach. Dopiero na przełomie wieków zaczął wędrować w stronę elektroniki. Swoją pierwszą epkę wydał w 2003 roku, a już trzy lata później ukazała się przełomowa dla Trentemollera debiutancka płyta, „The Last Resort”. Dzięki świetnemu przyjęciu przez krytykę i publiczność album poszybował w górę na listach przebojów i sprzedaży, dzięki czemu muzyk z Kopenhagi bardzo szybko dotarł do szerokiego grona odbiorców.
W ogóle jego brzmienie jest bardzo charakterystyczne dla Skandynawii. Elektronika z tej części świata jest jedyna w swoim rodzaju – sporo tu melancholii czy może nawet i smutku, ale z drugiej strony te spokojne brzmienia mają w sobie pewien rodzaj nieprzebranej energii, której źródło trudno do końca wyjaśnić. Taką drogę Trentemoller kontynuował na swoich kolejnych albumach. Najpierw w 2009 roku zrobił fanom niespodziankę wydając kompilację niepublikowanych dotąd utworów zatytułowaną „The Trentemoller Chronicles”, a rok później – kiedy już założył własną wytwórnię In My Room” - na rynku pojawił się drugi oficjalny longplay, „Into the Great Wide Yonder”. Już wtedy było słychać bardziej surowe brzmienie, porównywane nawet do analogowego. Momentami pojawiały się skręty w stronę indie rocka czy nawet post punku, jednak wciąż przeważała elektronika.
Jednak na zeszłorocznym krążku „Lost” to właśnie elektronika zeszła na dalszy plan, a Trentemoller zaczął wracać do swoich muzycznych korzeni. Ta płyta jest mocno gitarowa, ale gdyby tego było mało, to wokalnie udzielają się muzycy The Raveonettes czy The Drums. To wszystko sprawia, że występy Trentmollera na żywo to potężna dawka ekspresji i energii.
Tak duża różnorodność i lekkość w tworzeniu zaowocowała nie tylko licznymi nagrodami, ale także potężną liczbą remixów oraz uznaniem innych wykonawców oraz organizatorów. W końcu byle kto nie będzie supportował Depeche Mode, a już na pewno nie wystąpi na Roskilde Festival przed sześćdziesięciotysięcznym tłumem.
A jego pierwszy gdański koncert będzie nie byle jaki, bo do B90 Duńczyk przyjeżdża z pięcioosobowym składem. Nie od dziś wiadomo, że kiedy didżeje biorą się za live acty, to wypadają one dużo lepiej niż nagrania studyjne czy dj sety. Nie spodziewam się wprawdzie na jego koncercie takich tłumów, jak na Bonobo kilka miesięcy temu, ale też to zupełnie inny rodzaj muzyki – Bonobo jest dla każdego, Trentemoller już niekoniecznie. Mimo że gdzieś twórczość muzyków się zazębia, to Brytyjczyk bardziej trafia do masowej świadomości. Duńczyk natomiast to punk w elektronicznej otoczce. A skoro punk, to rzeź. I na to właśnie liczę w piątek. Jedno jest pewne – to będzie koncert, po którym wychodzić się będzie ze szczęką ciągniętą po podłodze.
Trentemoller, piątek, 3 października, godz. 20 - Klub B90, Gdańsk, ul. Doki 1 - bilety: 90zł //Support: First Hate
Patryk Gochniewski
- 29/10/2014 17:51 - Tak będzie wyglądać dyskoteka po końcu świata
- 24/10/2014 00:16 - Crystal Fighters grają w B90
- 14/10/2014 11:41 - Behemoth znaczy wielki
- 11/10/2014 16:45 - Behemoth kończy trasę w Gdańsku
- 04/10/2014 12:19 - Podróż przez mgłę aż po horyzont dźwięku - niesamowity koncert Trentemollera
- 09/09/2014 20:43 - Tam każdy był dla muzyki. Podsumowanie Soundrive Fest
- 04/09/2014 13:26 - Pink Freud wrócili do domu i zrobili imprezę totalną
- 03/09/2014 14:32 - Soundrive Fest - święto muzyki alternatywnej
- 01/09/2014 17:12 - Dub FX: Nie czuję się prorokiem
- 30/08/2014 11:44 - Rusza sprzedaż karnetów na Open'er Festival 2015