Z Dub FX, czyli Benjaminem Stanfordem, spotkałem się chwilę przed jego sobotnim koncertem w B90. Okazał się sympatycznym i konkretnym rozmówcą, nieco stonowanym, czyli było to zupełnie inne oblicze niż to, które widzimy na scenie.
* * *
O samym koncercie za dużo powiedzieć nie można. Po prostu był świetny. Dub FX przepraszał, bo ma chory głos, ale naprawdę trudno było to zauważyć. Nie było ani jednej nieczystej nuty wydobywającej się z jego gardła.
Zagrał niemal identycznie, jak kilka tygodni temu w Warszawie – bardzo przekrojowy materiał, ale ze sporym naciskiem na ten z ostatniej płyty. Po raz kolejny muzyk udowodnił też, że świetnie potrafi budować napięcie koncertu. Od dubu, przez hip-hop aż po totalny drum and bassowy odjazd na koniec. To wszystko sprawiło, że bardzo szybko publiczność oddała się we władanie Australijczyka i świetnie korespondowała z energią bijącą ze sceny.
Kto nie był, niech żałuje, bo w połączeniu z dźwiękiem B90 była to prawdziwa uczta dla uszu. Należy tylko wyczekiwać jego powrotu nad polskie morze. Sobotni koncert pokazał, że Dub FX wciąż cieszy się ogromnym zainteresowaniem o czym świadczył fakt wyprzedania niemal wszystkich biletów.
* * *
O ile dobrze liczę, to jesteś w Polsce przynajmniej po raz szósty. Aż tak ci się tu podoba?
Benjamin Stanford: Jak tak się teraz zastanawiam, to chyba nawet więcej. Myślę, że dziewiąty. O ile też dobrze liczę. Ale tak, to prawda, lubię tu wracać. Publiczność zawsze świetnie reaguje. Dzięki temu koncerty odbywają się w dobrej atmosferze z obu stron.
W twoich tekstach ludzie widzą wiele przekazów, utożsamiają się z tym. Masz w sobie coś z proroka czy nie zastanawiasz się nad tym pisząc teksty?
- Nie, nie uważam siebie za proroka, w żadnym wypadku. Po prostu piszę teksty, które przychodzą mi do głowy w danym momencie. Jeśli ludzie chcą się w nie zagłębić i wyciągnąć z nich dodatkowe znaczenie to świetnie, bardzo mnie to cieszy. Na tym przecież polega sztuka. Wyrażam siebie, a ty to interpretujesz. Staram się, aby to, co piszę miało głębię i przyczynę, ale na pewno nie ma to nic wspólnego z mesjanizmem.
Zaczynałeś od występów na ulicy. Dopiero z biegiem czasu przyszły występy klubowe czy festiwalowe. Jak duża różnica jest pomiędzy jednym i drugim performancem?
- Wiesz co... Duża (śmiech). Po prostu. To są zupełnie odmienne lokalizacje. Tak naprawdę każdy występ jest inny. Bez znaczenia czy odbywa się on na ulicy, w klubie czy na festiwalu. Największą różnicą jest to, że do klubu ludzie przychodzą na imprezę, a na ulicy są w trakcie robienia zakupów. Staram się zmienić ich tok myślenia, żeby mieli ochotę imprezować na ulicy.
Zastanawiam się jak ludzie reagują, kiedy przychodzisz na ulicę, rozkładasz sprzęt i zaczynasz robić muzykę. Wiesz, w Polsce pewnie byś od razu dostał mandat, mimo że nie robisz przecież nic złego. Ale jak to wyglądało chociażby w Amsterdamie czy twojej rodzinnej Australii?
- Zdarzały się problemy, ale nie zawsze. Wszystko sprowadza się do tego, jak ty się zachowujesz. Jeśli wybiegniesz na ulicę, wyciągniesz fiuta i zaczniesz wyzywać ludzi, to oczywiste, że cię aresztują. Ale kiedy wyjdziesz z pozytywnym nastawieniem i będziesz szanował otoczenie, wtedy jest inaczej. Trzeba zrozumieć, że ulica do ciebie nie należy. Jesteś po prostu kolejną osobą, która się na niej znajduje, żeby wykonać swoje zadania. Poza tym jeśli robisz coś, co się ludziom podoba, dają ci przyzwolenie na to, wtedy wszystko będzie w porządku.
Kiedy słucham twoich płyt, odnoszę wrażenie, że są do siebie podobne, zbudowane na tej samej zasadzie. Ale kiedy wychodzisz na scenę wszystko się zmienia. Spokojnie utwory stają się killerami, natomiast te żywsze tonujesz. Zatem podczas koncertu wszystko dzieje się spontaniczne czy masz już ułożony plan działania?
- Kiedy jestem sam to tak, wiele rzeczy dzieje się spontanicznie. Ale teraz pracuję z muzykami i musimy mieć pewien format, którego będziemy się trzymać. Mówisz o zmianach aranżacji. Tak, chociażby „Sooth Your Pain”. Pracowaliśmy nad tym utworem i teraz brzmi on dla nas naprawdę zadowalająco, tak jak chcieliśmy. W ogóle lubię zmieniać rzeczy, pokazywać publiczności inne spojrzenie na to, co było wcześniej. O to też chodzi w sztuce, żeby zaskakiwać ludzi, dawać im coś świeżego. Wiesz, nie ma tak naprawdę jakiejś zasady. Po prostu robię to, co uważam, że powinno być zrobione.
Masz jakąś konkretną inspirację?
- Hm... Nie. Moja muzyka, teksty... Wszystko rodzi się z wielu bodźców, które do mnie docierają. Jest tego tak wiele, a to co tworzę jest tego rezultatem.
Uważasz, że internet jest dobrą formą promocji? Pytam, bo w twoim wypadku to zadziałało. Wciąż jesteś niezależny, nie stoi za tobą żadna wielka wytwórnia i możesz robić cały czas to na co masz ochotę.
- Nie tylko internet. Zanim trafiłem na YouTube spędziłem sześć lat występując na ulicy. Cztery dni w tygodniu po cztery godziny. W pewnym sensie sam zbudowałem swój sukces, bo tak bardzo ciężko pracowałem. Dzięki temu sprzedałem ponad sto tysięcy nagrań jeszcze przed tym, jak byłem w internecie. Oczywiście, sieć bardzo pomaga w dotarciu do szerokiego grona odbiorców. Ale gdybym skupił się tylko na YouTube, to pewnie byśmy tu teraz nie rozmawiali.
W każdym wywiadzie przychodzi pora na głupie pytanie – trudno jest robić twoją muzykę?
- (śmiech) Wiesz, dla ciebie może to być trudne, ale dla mnie to łatwe.
Prawda. Po prostu uważam, że masz dar, a nie talent. Talentem jest umiejętność namalowania obrazka, a ty masz nieprawdopodobne zdolności modulowania swojego głosu, że jest to aż niebywałe. Niektórzy mówią nawet, że magiczne.
- (śmiech) To bardzo miłe, ale sztuczka polega na tym, że nie ma w tym żadnej magii. Po prostu poświęciłem ogrom czasu na naukę. Na ulicy, godzinami nad tym pracowałem. Szczerze? Kiedy zaczynałem byłem do dupy. Nie potrafiłem dobrze śpiewać, nie byłem też najlepszym beatboxerem i pisałem słabe, nudne piosenki. Z czasem po prostu stawałem się lepszy. Mam teraz trzydzieści jeden lat, ale dziesięć lat temu nie potrafiłem zrobić niczego, co potrafię teraz. Dlatego też nie uważam tego za dar czy talent, po prostu pomogłem sobie ciężką pracą.
Kiedy się zorientowałeś, że będziesz w stanie zrobić te wszystkie rzeczy ze swoim głosem?
- Nie zorientowałem się, po prostu chciałem je robić. Uczyłem się, zrozumiałem jak je robić. Słyszałem innych ludzi i mówiłem sobie, że też chce to umieć. Po prostu ćwiczyłem i w końcu się udało.
Rozmawiał Patryk Gochniewski
- 04/10/2014 12:19 - Podróż przez mgłę aż po horyzont dźwięku - niesamowity koncert Trentemollera
- 02/10/2014 11:10 - Trentemoller z zespołem zagra w B90
- 09/09/2014 20:43 - Tam każdy był dla muzyki. Podsumowanie Soundrive Fest
- 04/09/2014 13:26 - Pink Freud wrócili do domu i zrobili imprezę totalną
- 03/09/2014 14:32 - Soundrive Fest - święto muzyki alternatywnej
- 30/08/2014 11:44 - Rusza sprzedaż karnetów na Open'er Festival 2015
- 28/08/2014 12:56 - Dub FX, czyli głos bez granic
- 20/08/2014 10:59 - Justin Timberlake - król popu XXI wieku
- 18/08/2014 19:07 - 42 tysiące widzów zobaczy koncert Justina Timberlake'a
- 18/08/2014 09:41 - Podsumowanie iFestival