Dwaj pełnosprawni zastępcy prezydenta miasta Gdańska udawali niepełnosprawnych mieszkańców naszego miasta. Po co? „Gazeta Trójmiasto” daje entuzjastyczną odpowiedź: „to część projektu gdańskiego Urzędu Miasta z okazji Europejskiego Dnia Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych (...). Przedsięwzięcie to nie tylko ciekawy happennig, spacer po urzędach ma przynieść konkretne zmiany w Gdańsku od przeszkolenia urzędników, po stworzenie miejsc dla osób niepełnosprawnych przy pomorskim NFZ.”
Tylko dlaczego urzędnikom, którzy mają władzę, potrzebny jest happening, żeby wprowadzać zmiany? Jeśli są ubodzy w wiedzę, wystarczy zapytać Gdańską Radę Konsultacyjną ds. Osób Niepełnosprawnych, Radę Pożytku Publicznego – społeczne organy doradcze samorządu lokalnego. W latach 2001 – 2003 w Biurze Pełnomocnika ds. Osób Niepełnosprawnych wymyśliliśmy je wraz z organizacjami pozarządowymi po to właśnie, aby władza była lepiej poinformowana i by uwzględniała tę wiedzę w programach oraz strategiach rozwiązywania problemów osób niepełnosprawnych, do opracowywania których zobowiązują samorząd różne przyjęte wtedy ustawy.
Gdańsk ma swój „Program działań na rzecz osób niepełnosprawnych”, gdzie wyraźnie napisano, że likwidacja barier architektonicznych i komunikacyjnych będzie realizowana przez „Likwidację barier architektonicznych w instytucjach wspierających osoby niepełnosprawne; Posiadanie w zasobach kadrowych Urzędu Miejskiego i jednostek Miasta pracowników ze znajomością języka migowego; Oznakowanie (urządzeń, obiektów) dostosowane do możliwości osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności; Monitorowanie przestrzegania praw osób niepełnosprawnych w placówkach i instytucjach realizujących zadania Miasta; Poprawę dostępu do transportu miejskiego dla osób niepełnosprawnych; Dostosowanie ciągów pieszych i przejść dla pieszych do potrzeb osób niepełnosprawnych.”
Napisano tam również, że postępy będzie się mierzyć wskaźnikami i efektami i wiele innych przyjemnych dla ucha obietnic. Mimo to zastępcy Prezydenta nie wiedzą, jak się żyje niepełnosprawnym. Nie czytają miejskich dokumentów, nie pytają swoich urzędników i organów doradczych, stanowionych przez reprezentacje osób niepełnosprawnych.
Trudno przyjąć absurdalne założenie, że prezydenci nie ufają swoim urzędnikom i doradcom. Jeśli jednak w tym wypadku działali zgodnie z zasadą „ufaj i sprawdzaj” – to dysponują różnymi sposobami, aby kontrolować wdrażanie samorządowego programu dla niepełnosprawnych, Można było po prostu zadzwonić do dyrektora podległego urzędu pracy i dowiedzieć się, czy dla niewidomych ma formularze w Brajlu, sprzęt głośnomówiący, czy pracownicy są przeszkoleni do obsługi niewidomych lub głuchoniemych i czy dyrektor ma na to wszystko pieniądze, bo przecież nie on sam uchwala sobie budżet. W ostateczności można zapytać samych niepełnosprawnych, jak im się żyje w mieście Gdańsku.
Magda, która utraciła wzrok w 75 %, gubi się w mieście, bo nie ma odblasków na słupach, latarniach i znakach drogowych, nie ma nawet na żółto pomalowanych krawężników przy przejściach dla pieszych, co małym kosztem znakomicie ułatwia życie tzw. szczątkowcom, tj. osobom widzącym tylko zarys przedmiotów.
Dociekliwy lub mniej stronniczy niż w „Gazecie”dziennikarz zapytałby, jak pan Wiesio dotarł do urzędu sam, skoro jest niewidomy, był bez psa, w gdańskich autobusach i tramwajach, a także na przejściach nie ma sygnalizacji dźwiękowej, trudno znaleźć przyciski do otwierania drzwi, a na urzędzie nie ma oznakowania w Brajlu. Ciekawe dlaczego panowie Bielawski vel Wiesio i Lisicki nie wyposażyli w takie napisy Urzędu Miasta, gdzie codziennie udają się do pracy.
Po happenning sięgają Ci, którzy nie mają wpływu na decyzje lub wpływ ten jest mocno ograniczony: opozycja polityczna, organizacje pozarządowe, związki zawodowe, itd. Rządzącym przystoi tylko wtedy, gdy zostaną zaproszeni przez organizatorów ważnych społecznie akcji. Proponuję, by miejscy decydenci zamienili się na mieszkania z rodziną wózkowiczów, zakwaterowaną w lokalu na piętrze bez łazienki – jeśli tylko w ten sposób potrafią rozpoznać potrzeby obywateli swojego miasta. Najlepiej bez obecności mediów. Na początek zalecam próbę dodzwonienia się do wydziału MOPS, którego zadaniem jest pomoc osobom niepełnosprawnym w zaspokajaniu podstawowych potrzeb, po prostu umożliwiających przeżycie.
Życzę powodzenia.
Jolanta Banach
- 10/09/2010 11:32 - Dariusz Olejniczak: Butelka "Sprajta" za dwa miliony zł podatników
- 31/08/2010 21:59 - Wakacji nadszedł kres
- 05/08/2010 14:57 - Jacek Pauli: Chleb zdrożeje, ale lokomotywy PR jadą dalej
- 04/08/2010 08:06 - O literaturze i idiotach (pożytecznych)
- 04/08/2010 08:04 - Marek Formela: Kołtun PO leży krzyżem...
- 23/05/2010 09:18 - Pleplanie
- 13/05/2010 23:03 - Potęga smaku
- 02/04/2010 15:45 - Dziki kraj
- 02/04/2010 15:41 - Z dziejów pewnej wojenki
- 25/03/2010 23:52 - Przewrót kopernikański