Jak się ma polityka do śmieci?
Cytując wiceprezydenta Miasta Gdańska można by powiedzieć, że ... perfekcyjnie.
Wiceprezydent Maciej Lisicki na kilka dni przed wejściem w życie nowej "ustawy śmieciowej" w jednej z lokalnych gazet odtrąbił: "Jesteśmy do tej reformy przygotowani perfekcyjnie. Mamy już ponad 80 % złożonych deklaracji śmieciowych i blisko 90 % wymienionych i zaczipowanych pojemników na odpady. Wszystko przebiega zgodnie z planem. W dyskusjach ogólnopolskich to właśnie Gdańsk, (co sam z dumą podkreślił przyp. redakcji) podawany jest za przykład. Myślę, że 1 lipca wejdziemy w nowy system bez żadnych problemów" – koniec cytatu.
Co miał odczytać w tej wypowiedzi przeciętny mieszkaniec z radością oczekujący tej historycznej zmiany? Zapewne profesjonalizmu autora reformy śmieciowej w Gdańsku, wyjątkową znajomość prawną i merytoryczną tej problematyki i wiarę graniczącą z pewnością o wyjątkowych kompetencjach urzędników samorządowych Gdańska w skali kraju.
Czy duma wiceprezydenta jest uzasadniona, a mniemanie o własnej doskonałości uprawnione?
Zacznijmy od początku. Jak to będzie ze śmieciami? - pytała w listopadzie 2012 roku dziennikarka "Gazety Wyborczej". Już wtedy wiceprezydent na spotkaniach z mieszkańcami nie widział problemów w odpowiedziach na szczegółowe pytania, chociaż nie na wszystkie. Czy słuchający odpowiedzi podzielili tę pewność, tego do końca nie wiemy. Ale wiemy na pewno, że prezydent Lisicki aż trzy razy zmieniał na tych spotkaniach zdanie, która metoda naliczania opłaty jest najlepsza i ma być przyjęta w Gdańsku. Zaczynał od wodnej, skończył na powierzchniowej i za każdy razem przekonywał, że ta którą proponuje jest najlepszą, a nawet uzasadnił dlaczego. I może to zgadywanie profesjonalisty trwałoby dłużej, gdyby nie przypadek. W jednej z wypowiedzi premier Tusk na przykładzie mieszkania jednego z swoich ministrów poddał ostrej krytyce metodę ryczałtową, co zaskutkowało zaproponowaniem Radzie Miasta Gdańska metody powierzchniowej, jako jedynie słusznej i jej uchwaleniem w lutym 2013 roku. Głosów ekspertów tej problematyki i komentarzy dziennikarzy nikt nie słuchał. A stanowiska zarządów Spółdzielni reprezentującego głosy połowy mieszkańców Gdańska lokalna prasa, zapewne przez przeoczenie w ogóle nie publikowała. Widocznie nic nie znaczyły przy głosie pana Premiera. Ale krytykę "listu otwartego" zarządów Spółdzielni jako odniesienie wybranej metody przez pana wiceprezydenta pośpiesznie odnotowały. Przypominamy, że pan wiceprezydent zarzucił prezesom Spółdzielni nieznajomość ustawy śmieciowej, brak woli do podjęcia jej realizacji i manipulowanie opinią publiczną.
Pytania jak można manipulować opinią, skoro listu gazety nie opublikowały, pozostawiamy bez odpowiedzi. Może to ta perfekcja i planowe działania, których poza panem wiceprezydentem nikt nie jest w stanie zrozumieć.
I co z tego, że za przyjęciem metody powierzchniowej nie przemawiały względy merytoryczne i społeczne oraz brak rzetelnej kalkulacji kosztów całej operacji. Władza wie lepiej. Wypowiedź rzecznika prasowego Prezydenta Miasta, że nie ujawniono szczegółowych danych z powodu przygotowań do przetargu należy między bajki ułożyć. No chyba, że to planowe działanie.
Głosu 200 tysięcy mieszkańców spółdzielni mieszkaniowych w sprawie wyboru metody naliczania opłat pan wiceprezydent słuchać nie chciał. Ale protestu kilku restauratorów z centrum Gdańska, jak doniosła "Gazeta Wyborcza" w kwietniu b. roku, pod przewodnictwem Piotra Dzika, radnego Platformy Obywatelskiej i partii rządzącej w Gdańsku, posłuchał. Nie dociekamy, czy zadecydowały powody merytoryczne, czy duże zdjęcie radnego zamieszczone pod artykułem, ale nie dla tej grupy odbiorców śmieci władze zrezygnowały z wymogu ustalania norm odpadów mokrych i suchych i pozostawiły wyliczenia opłaty samym restauratorom na podstawie ilości odpadów jakie... sami zdeklarują, czyli zrezygnowały z obowiązującej powszechnie normy powierzchniowej.
Co tam głos ludu. Liczy się głos polityka niezależnie od pełnionej funkcji samorządowej, czy szczebla zajmowanego w hierarchii partyjnego podporządkowania.
Gazeta ma powody uważać, że z perfekcją odnośnie deklaracji śmieciowej też chyba nie było tak perfekcyjnie. Pierwszy wzór deklaracji zawierał dane zupełnie zbyteczne dla ustalenia wysokości opłaty, które Rada Miasta słusznie usunęła uchwalając w kwietniu b. roku ich nowa treść.
A swoją drogą trzeba mieć perfekcyjną, ale i bujną wyobraźnię, aby dla wyliczenia wysokości opłaty wymyślić deklarację, której wypełnienie stopniem trudności przypomina męczarnie nad PIT-ami składanymi do urzędów skarbowych. A chodziło w zasadzie tylko ustalenie wysokości opłaty i zgłoszenie zapotrzebowania na pojemniki. Tu dopatrujemy się potwierdzenia słów pana wiceprezydenta. Doszło niewątpliwie do perfekcyjnego skomplikowania rzeczy prostych.
Na taki drobiazg jak obowiązek podania w deklaracji śmieciowej powierzchni handlowej, bez definicji tego pojęcia w uchwale Rady Miasta w wrażliwości dziennikarskiej zwracać uwagi nie będziemy.
Zauważymy natomiast, że perfekcjonista rozpoczął by przygotowania do wdrożenia reformy śmieciowej o wiele miesięcy wcześniej i wykonał je w innej kolejności. Wiedzę o takiej konieczności magistrat posiadał od co najmniej półtora roku.
Należało najpierw na podstawie deklaracji pozyskać wiedzę o ilości odpadów do odbioru, segregacji i ich utylizacji. I wtedy na podstawie pozyskanej wiedzy faktycznej ustalić wysokość potrzebnych środków finansowych na realizację zadań z tym związanych oraz zapotrzebowania na pojemniki i na tej podstawie przygotować specyfikację i przeprowadzić przetarg.
Perfekcjonista wiedziałby, że na specjalistycznych pojazd do odbioru odpadów trzeba czekać około pół roku, a na pojemniki dwa miesiące.
Jakie są efekty tak perfekcyjnych i planowanych przygotowań. Najlepiej oddają to tytuły gazet lokalnych. "O poślizgu w deklaracjach także w Gdańsku" doniosła Rzeczpospolita na początku czerwca b. roku. W Gdańsku ZdiZ rozważał nawet wzywanie właścicieli nieruchomości do składania deklaracji, a także przekazywanie nazwisk "opornych" do urzędu skarbowego w celu ukarania ich mandatem lub grzywną. W tym zakresie politykę informacyjną Urzędu Miejskiego można określić jako perfekcyjną, ale żeby zaraz uważać Gdańsk jako wzór do naśladownictwa w całym kraju, to chyba przesada.
Pan wiceprezydent nie omieszkał stwierdzić też przed 1 lipca b. roku, że wszystko przebiega zgodnie z planem czyli perfekcyjnie. Czy aby na pewno?
Aby nie być posądzonym o złą wolę podamy tylko kilka tytułów artykułów jakie ukazały się w lokalnej prasie w pierwszych dniach lipca b. roku: "Niespodzianki z pojemnikami", "Bałagan i dużo odpadów", "Pierwszy dzień obowiązywania nowej ustawy śmieciowej wprowadził chaos w Trójmieście", "W wielu miejscach brakuje nowych koszy", "Śmieci wysypują się z pojemników".
Pod koniec pierwszego tygodnia lipca zaledwie 60 % Gdańszczan złożyło "deklaracje śmieciową" i było 70-80 % nowych pojemników. Ile ich potrzeba chyba dokładnie nie wiadomo. "Gnijące śmieci walają się dosłownie wszędzie, a przynajmniej na jednym osiedlu mówiono o górze śmieci". Do tego trzeba dodać brak koordynacji działań pomiędzy firmami, które pod koniec maja wygrały przetarg na odbiór odpadów, a tymi, które przetarg wyrugował z rynku. Jeśli do tego dodać, że Urząd Miejski skalkulował roczne potrzeby finansowe na realizację ustawy śmieciowej w Gdańsku na 81 milionów, a przetarg wykazał, że można je wykonać za 51 milinów, to mamy ogólny, ale w miarę pełny obraz profesjonalizmu poczynań władzy w tej materii, które pan Prezydent określił jako perfekcyjne.
My nie podzielamy tego przekonania i proponujemy posłuchać głosu mieszkańców. Może na lokalnych konsultacjach z mieszkańcami od "Osiedla Pogodne" poczynając.
Marek Formela
P.S. Panie wiceprezydencie
W dniu 15 maja 2013 roku ukazał się w Rzeczpospolitej artykuł Tadeusza Arkita posła Platformy Obywatelskiej zatytułowany "Musimy gospodarować odpadami zamiast grzebać w śmieciach".
Polecamy jak lekturę obowiązkową.
- 14/08/2013 19:09 - Okiem Borowczaka: Rysiu, nie napinaj się - nie ma o co!
- 08/08/2013 19:05 - Mój Wrzeszcz: Budżet obywatelski – nowe rozdanie
- 06/08/2013 14:07 - Latarką w półmrok: Palikot na lewo, Palikot na prawo
- 03/08/2013 17:32 - Okiem Borowczaka: Po olej do głowy
- 01/08/2013 17:46 - Mój Wrzeszcz: Zgliszcza po dawnej Gedanii
- 29/07/2013 21:10 - Okiem Borowczaka: Krzyżyk na drogę
- 26/07/2013 18:32 - Mój Wrzeszcz: Pocztowa sauna
- 24/07/2013 11:35 - Okiem Borowczaka: Generalskie zdrowie
- 17/07/2013 13:34 - Andrzej Prus: Wspomnienie o Andrzeju Czyżniewskim
- 17/07/2013 13:25 - Mój Wrzeszcz: Układanie i ściąganie, układanie i ściąganie