Za leki przeciwnowotworowe pomorskie szpitale płacą nawet kilkanaście razy więcej niż przed kilkoma miesiącami. NFZ nie zamierza renegocjować umów. Skutkuje to dalszym zadłużaniem się szpitali.
Nic na to nie poradzą lekarze, dyrektorzy szpitali, ani lokalni włodarze. Zakupy interwencyjne leków są w gestii „Centrali”. Leków wystarczy na tydzień, góra do dwóch tygodni. Już dzisiaj brakuje doxorubicyny, leku stosowanego w chorobach nowotworowych, jak białaczka, chłoniaki, rak piersi i płuca, działającego na zasadzie hamowania podziałów komórek i etapozydu, leku fazowo-specyficznego. Aptekarze i medycy dokonują cudów by leki sprowadzić. Najprostsza droga – kupić. Ale ceny w hurtowniach poszybowały w górę. Tak skończyła się polityka lekowa zapoczątkowana przez minister Ewę Kopacz, obecną marszałek Sejmu. Jej następca Bartosz Arłukowicz zabrał głos w środę – obiecując, że leki lada dzień dotrą do Kraju. Tak w czasach kryzysu propaganda PRL informowała o rejsach statku z cytrusami. Tyle, że leki onkologiczne to nie pomarańcze, bez których można przeżyć.
Tymczasem do Jerzego Karpińskiego, lekarza wojewódzkiego w woj. pomorskim dotarł alarmistyczny list konsultantów wojewódzkich w dziedzinie onkologii, który został też przekazany konsultantowi krajowemu d.s. onkologii i do Ministra Zdrowia. List jest już na biurku wojewody Ryszarda Stachurskiego. Ten zaś chce na środę zwołać w trybie pilnym Pomorską Radę d.s. Ochrony Zdrowia. Tymczasem z dnia na dzień zmniejszają się zapasy medykamentów stosowanych przy chemioterapii. Niebawem może ich zabraknąć. Ministerstwo Zdrowia uspokaja, że w ciągu tygodnia sytuacja będzie opanowana, bo firma, produkująca część leków cytostatycznych, „ma problemy z zagwarantowaniem ich dostępności, ale chorzy na nowotwory nie zostaną pozbawieni dostępu do leczenia”.
Opracowana przez byłą minister zdrowia Ewę Kopacz i wprowadzana przez ministra Bartosza Arłukowicza ustawa o lekach refundowanych w założeniu miała przynieść budżetowi oszczędności. Specjalny ministerialny zespół prowadzi więc negocjacje z koncernami farmaceutycznymi. Jednak zadziałały prawa rynku, czego nie przewidzieli resortowi urzędnicy. W sytuacji rosnącego zapotrzebowania na leki onkologiczne firmy farmaceutyczne ukierunkowały sprzedaż na kraje, w których uzyskują wyższą cenę niż oferowana przez stronę polską. Dramatyczne luki w zaopatrzeniu szpitali w leki wynikają z ich braku w hurtowniach. Jest to tym boleśniejsze, że dotyczy leków od dawna stosowanych w terapii, leków podstawowych. Zatem wymaga to rozwiązań systemowych na poziomie całego kraju. Onkologiczne leczenie musi przejść co drugi ze 120 tys. pacjentów, u których co roku wykrywa się nowotwór. Konieczna jest zatem zgoda resortu zdrowia na import jednego z zamienników. Tu jednak napotykamy opór Komisji Europejskiej, która zakazuje np. importu leków spoza Unii Europejskiej, w sytuacji, gdy dany lek jest na liście leków dostępnych w kraju.
Przypomnijmy, że leki cytostatyczne, cytostatyki, leki przeciwnowotworowe to grupa substancji naturalnych i syntetycznych używanych w chemioterapii nowotworów, działająca toksycznie na komórki nowotworowe charakteryzujące się szybkimi podziałami. Używa się ich, kiedy inne metody leczenia (chirurgiczna i radiologiczna) zawodzą lub przed albo po operacji usunięcia guza w celu zniszczenia ewentualnie pozostałych komórek rakowych.
ASG
- 20/04/2012 14:46 - Duszpasterz opozycji. Rozmowy z Ojcem Ludwikiem Wiśniewskim w Ratuszu Głównego Miasta
- 20/04/2012 14:42 - Solidarność Stoczni Gdańskiej nie chce Lenina i Adamowicza
- 19/04/2012 14:30 - Browar Amber stawia na piwa premium
- 19/04/2012 13:51 - Kochajmy się! Wystawa Białorusi na UG
- 19/04/2012 13:38 - Wełnicka–Jaśkiewicz: Pacjent nie może zostać bez leków
- 19/04/2012 13:01 - Pięknieje wokół Dworu Oliwskiego
- 19/04/2012 12:54 - Porządki na Wyspie Spichrzów w Gdańsku
- 18/04/2012 14:04 - Czy gdańskie sądy czeka wyprowadzka?
- 18/04/2012 13:21 - Hotel Gdańsk będzie gościł reprezentację Hiszpanii
- 18/04/2012 13:13 - Gdański pirat wraca na ulice i szlaki wodne miasta