Dariusz Kostrzewa, prezes spółki szpitalnej "Copernicus" zarobił w 2020 roku w samorządowej firmie 393 tys. zł - 32 750 zł co miesiąc, a Joanna Sobierańska-Grenda, prezes Szpitali Pomorskich i autorka koncepcji komercjalizacji pomorskich szpitali, niespełna 2 tys. zł mniej - miesięcznie 32 620 zł. Mimo pandemii i apeli marszałka Struka (PO) do rządu o dofinansowanie pomorskiej służby zdrowia, sytuacja sejmikowych spółek szpitalnych pozwala na szczodre finansowanie ich zarządów, ustaliła "Gazeta Gdańska".
Marszałek M. Struk jesienią ub. roku podpisał się pod apelem do rządu o zwiększenie o ok. 50 mln złotych finansowania skomercjalizowanych lecznic ze względu na pandemię, bo "znalazły się na granicy wydolności". Na brak środków w systemie narzekał też dyrektor departamentu zdrowia w urzędzie Tadeusz Jędrzejczyk; na braki finansowe zwracali także uwagę prezydenci pomorskich miast oraz starosta Godzik z Kwidzyna, który swój szpital po prostu sprzedał. Wcześniej o pieniądze publiczne upominała się prezes Joanna Sobierańska-Grenda, która jako dyrektor departamentu zdrowia rekomendowała radnym system organizacji szpitali cieknący pieniędzmi jak mlekiem i miodem. Jako prezes natomiast lamentowała, że "mamy koszty, mamy straty".
Na ekologiczne mleko z miodem na pewno stać menedżerów wynajętych przez rząd pomorski M. Struka do kierowania dwoma wielkimi koncernami medycznymi. Ze sprawozdań za 2020 rok wynika, że mimo pandemii i nieoczekiwanych kosztów, pieniędzy dla zarządów nie zabrakło. Emeryt wojskowy, prezes Dariusz Kostrzewa odnotował najlepszy rok w służbie publicznej. Spółka "Copernicus" za jego usługi zarządcze zapłaciła 393 211 złotych, wychodzi miesięcznie 32 750 złotych. To o ponad 24 tys. złotych więcej niż w 2019 i 37 tys. złotych więcej niż w 2018. Marszałek Struk, minister Niedzielski a nawet prezydent RP o takich pensjach mogą tylko czytać w gazetach.
Również dwa pozostali członkowie zarządu nie mogą narzekać na warunki płacowe stworzone przez właściciela szpitala i oceniane przez jego radę nadzorcza. Krzysztof Wójcikiewicz, wiceprezes ds. medycznych "Copernicusa" za swoją pracę otrzymał 318 500 złotych i też przekroczył nobilitujący menedżera próg 300 tys. zł rocznie. Choć i wcześniej nie było biedy, bo w minionych latach kwitował od 288 do 299 tys. złotych rocznie. A do tego honoraria z Okręgowej Izby Lekarskiej - średnio ok. 40 tys. zł rocznie. Piotr Wróblewski, drugi wiceprezes, zastępca ds. ekonomicznych, podobnie jak szef jest emerytem wojskowym - ok. 45 tys. zł rocznie - jako odpowiedzialny za segment finansowy w spółce zarobił 281 tys. zł, więcej o 13 tys. zł niż przed rokiem i więcej o 21 tys. niż w 2018.
W imieniu zarządu woj. pomorskiego nadzór nad pracą zarządu spółki sprawuje czteroosobowa rada nadzorcza. W jej składzie nie ma nikogo, kto reprezentowałby opozycje lub był tzw. niezależnym członkiem rady, czy choćby przedstawicielem stowarzyszeń chorych. Przewodniczącą rady jest Anna Szekalska z urzędu marszałkowskiego, a członkami Monika Tomaszewska, Beata Skrobotowicz i b. marszałek Jan Zarębski, który trafił do szpitalnictwa z spółki lotniskowej w Rębiechowie, co rocznie oznacza sporą utratę wynagrodzenia. Łącznie rada kosztuje podatników ok. 200 tys. złotych a 3.osobowy zarząd "Copernicusa" prawie pełny milion złotych.
Mimo publicznych żali prezes medycznego kombinatu, w Szpitalach Pomorskich w Gdyni też jakoś sobie radzą i na pensjach kierownictwa się nie oszczędza. Co prawda J. Sobierańska-Grenda nie poprawiła wyniku z 2018 gdy pokwitowała na tym samym fotelu 409 900 zł, ale w stosunku do przykrego tąpnięcia w 2019 do poziomu 375 258 zł, rok 2020 przyniósł zmianę tendencji i dochody prezes szpitala wzrosły do 391 530 złotych, co miesięcznie daje przyzwoite 32 620 zł. To 3.krotnie więcej niż zarabiała w urzędzie obmyślając biznes medyczny dla Pomorza, no i bez porównania więcej niż w finale własnej działalności gospodarczej, gdy raportowała stratę na świadczeniu usługa prawniczych.
Dyskomfortu w portfelu nie odczuwają też dwaj pozostali członkowie jej zarządu. Wiceprezes Andrzej Zieleniewski ciesząc się zasłużoną emeryturą na poziomie 103 tys. złotych rocznie ma zdrowie do zajmowanie się szpitalami pomorskimi. Spółkę kosztował w ub. roku 281 tys. zł, tyle samo co w 2018, a więcej o 19 tys. zł niż w 2019. Poprawę na koncie odnotował też wiceprezes Dariusz Nałęcz. Po przejściowym obniżeniu dochodów w 2019 do 269 tys. zł, rok miniony był już wyraźnie lepszy i spółka wypłaciła D. Nałęczowi 282 tys. zł,o 3 tys. zł więcej niż w 2018. Razem zarząd w Gdyni kosztował ponad 950 tys. zł, a rada - Zbigniew Bonarski, Marcin Nowicki, Arkadiusz Karaszkieiwcz i Elżbieta Siluk - mniej więcej tyle co w Gdańsku. Trudno też w jej składzie dopatrzyć się przedstawiciela opozycji czy wyłuskać niezależnego członka rady.
Marszałek Struk, niemal jak inżynier Mamoń, ma bowiem zaufania do tych osób, do... których ma zaufanie.
GG
Inne artykuły związane z:
- 09/07/2021 15:51 - Gedania - gdański wstyd
- 08/07/2021 15:37 - RAKOWSKI: Gdańsk nie ma gospodarza - folwark...
- 05/07/2021 07:29 - W tygodniku „Sieci”: Oszustwo mienia bezspadkowego
- 01/07/2021 18:52 - Czesław Nowak: Szary żołnierz wolnej Polski
- 01/07/2021 15:49 - Profilaktyka 40+ oraz nielimitowane świadczenia w AOS
- 30/06/2021 17:52 - Radni PiS uważają, że Gdańsk prowadzi nierówną politykę jeśli chodzi o mieszkańców
- 25/06/2021 14:02 - Karol Rabenda: Ambicje gdańszczan - horyzonty władzy
- 24/06/2021 18:34 - 5-lecie Centrum Rozwoju Talentów w Gdańsku
- 24/06/2021 17:47 - Bolid Alfa Romeo Racing ORLEN w Gdyni
- 22/06/2021 16:26 - Politycy PiS apelują: niech Miasto stanie po stronie mieszkańców