- Czas oddać Gdańsk gdańszczanom – mówił podczas debaty prezydenckiej Andrzej Jaworski. – Krąży pan między Toruniem i Warszawą, więc skąd wiedza o tym, co naprawdę dzieje się w mieście? – często pytał Paweł Adamowicz. Dość ostry przebieg miało spotkanie obu kandydatów przed niedzielną drugą turą wyborów, jednak jeśli Jaworski myśli o realnym zagrożeniu Adamowiczowi, musi w końcu zacząć prezentować swój program, a nie tylko atakować kontrkandydata.
Debatą zorganizowały redakcje Dziennika Bałtyckiego oraz Radia Gdańsk, a moderowali j ich dziennikarze, Jarosław Zalesiński oraz Jacek Naliwajek. Obaj kandydaci stawili się w towarzystwie swoich najbliższych współpracowników. O ile do posła Jaworskiego nie można mieć o to pretensji, o tyle do bliskiego otoczenia prezydenta Adamowicza już można mieć zastrzeżenia. W końcu m.in. Andrzej Bojanowski, Maciej Lisicki, Ewa Kamińska czy Teresa Blacharska powinni być w tym czasie w urzędzie, a nie w godzinach pracy nagradzać oklaskami swojego pracodawcę.
Spotkanie zaczęło się w miarę spokojnie. Obaj kandydaci mieli przedstawić swoją wizję na najbliższe cztery lata rządzenia miastem. Paweł Adamowicz mówił o tym, że trzeba poprawić jakość podwórek, zieleńców czy placów zabaw oraz skorzystać z unijnych środków na rozbudowę ulic Bulońskiej, Małomiejskiej czy Warszawskiej, bo to ostatnia szansa na to, aby dostać tak duże środki.
W tym momencie do głosu doszedł Andrzej Jaworski i kurtuazja spotkania momentalnie się zakończyła, a zaczęło wzajemne punktowanie przeciwników. Kandydat PiS zarzucił Adamowiczowi, że jego obietnice ponownie pozostaną bez pokrycia, gdyż budżet miasta na przyszły rok nie przewiduje w ogóle środków na niektóre inwestycje, a te na chodniki są o wiele mniejsze niż mówi.
Wtedy piłeczkę odbił obecny prezydent. - Poseł Jaworski nie ma żadnej wizji dla Gdańska, jego dwadzieścia jeden postulatów to zbór banałów, PiS w 2007 roku miał większy program. Pan nie odrobił lekcji. Gdyby pan trochę więcej czasu spędzał w Gdańsku, niż w Warszawie czy Toruniu, to wiedziałby pan, czego potrzebuje Gdańsk – złośliwie stwierdził Adamowicz. Jaworski nie pozostał dłużny. - Jako były ministrant księdza Jankowskiego wstydziłby się pan. W swoim programie napisał pan bzdury. Obiecał pan wcześniej basen na Ujeścisku, obecnie nie ma o tym ani słowa - zripostował.
Oczywiście po raz kolejny została poruszona kwestia Budżetu Obywatelskiego. W tej materii polityczni przeciwnicy również mieli odmienne zdanie. – To ma być projekt dla obywateli, a nie elementem pańskiej kampanii. Ważne jest, aby zmienić wybór projektów tak, aby dotyczyły one dzielnic, a nie okręgów wyborczych. Nie może być tak, że dzielnice walczą ze sobą - mówił Jaworski. - Nie mówiliśmy, że budżet jest skończonym projektem, dlatego będziemy szukać rozwiązań, by dzielnice mogły w większym stopniu w nim uczestniczyć. W obecnej kadencji zapraszamy różne środowiska do opiniowania uchwał - odpowiedział Adamowicz.
Tutaj nastąpiła licytacja, który z kandydatów częściej spotyka się z mieszkańcami Gdańska. – Ja, w przeciwieństwie do pana, spotykam się z ludźmi na ulicy, często w trudnych dzielnicach, a nie jedynie w zamkniętym pomieszczeniu wśród wybrańców – stwierdził Jaworski. – W ciągu mojej kadencji cały czas byłem przy mieszkańcach, spotykałem się z mieszkańcami dzielnic. Poza tym jestem bardzo aktywny w serwisach społecznościowych, gdzie cały czas odpowiadam na różne głowy. Te dobre i te złe. I w przeciwieństwie do pana nie cenzuruje tych, które są od moich przeciwników – ripostował Paweł Adamowicz.
W tym miejscu Jaworski zaznaczył, że tak bardzo się liczy z mieszkańcami, a bezmyślnie wydaje ich pieniądze.- Środki finansowe wydane na podziękowania dla gdańszczan za udział w głosowaniu na Budżet Obywatelski były większe, niż wydano na projekty z tego budżetu. Podczas spotkania z mieszkańcami na Orunii zamknął się pan z wyselekcjonowaną grupą, a gdy na Wyspie Sobieszewskiej zadano panu niewygodne pytanie to powiedział pan, że jego autor może opuścić spotkanie - wyliczał Jaworski.
Był to dobry moment, aby poruszyć temat zaniedbanych dzielnic miasta. Oczywiście na pierwszym planie znalazła się Biskupia Górka, która od lat czeka na rewitalizację. Paweł Adamowicz zapowiedział, że jest plan jej odnowy w trakcie najbliższych lat. Podobnie jak dokończenie rewitalizacji Dolnego Miasta.- Bajki pan opowiada. Obiecywał pan odnowioną Orunię, a nic takiego nie ma miejsca. Wybrał się pan tam tylko po to, by zrobić sobie fotografię. Tymczasem na Orunii wciąż brakuje drożnego przejazdu przez linię kolejową - argumentował Jaworski. - Jeżeli jeździ się tylko między Wiejską a Gdańskiem, to nie ma wiedzy co się dzieje w Gdańsku. Na Orunii uratowaliśmy zabytkową kuźnię, w której dziś jest centrum sąsiedzkich spotkań - odpowiadał na zarzuty Adamowicz.
Mówiono także o wysokich czynszach w mieszkaniach komunalnych, politykę prorodzinną czy prospołeczną oraz uciążliwości, które powoduje wysypisko śmieci w Szadółkach. Jednak z każdą kolejną chwilą debata stawa się coraz mniej merytoryczna, przez co więcej było wzajemnych złośliwości niż konkretów, a nawet jeśli te padały, to w tej samej formie, co podczas całej kampanii samorządowej, więc niczego nowego się nie dowiedzieliśmy.
Apogeum przytyków miało miejsce na samym końcu debaty, kiedy obaj kandydaci mogli sobie zadać po pytaniu. Andrzej Jaworski wytknął drogie i kosztowne inwestycje, jak ECS oraz zapytał o fachowość obecnego prezydenta. – Z ministranta awansował pan na radnego – mówił. – Z wykształcenia jestem prawnikiem, byłem nauczycielem akademickim oraz prorektorem – odpowiedział Adamowicz, który chciał wyjaśnień co kandydat PiS robił w stoczni i dlaczego doprowadził ją do tak katastrofalnego stanu. Dziwił się także dlaczego nie ogłosił upadłości spółki. I to właśnie Adamowicz wygrał konkurs na złośliwości. - Pan Jaworski nie dostrzega żadnych pozytywnych zmian w Gdańsku, wyraźnie źle się tutaj czuje. Chcę wiedzieć czy jeśli będzie pan wybrany na prezydenta, to czy doprowadzi do zmiany nazwy lotniska z Lecha Wałęsy na Lecha Kaczyńskiego? - zapytał Adamowicz. - Nie jestem alfą i omegą, tak jak pan o sobie myśli, ja o wszystko pytam gdańszczan. Jeżeli będą chcieli żeby lotnisko nazywało się imieniem nawet Pawła Adamowicza to tak będzie, ale jeżeli powiedzą że ma zostać z imieniem Lecha Wałęsy to będzie, bo ja pytam gdańszczan w przeciwieństwie do pana – sprawnie odpowiedział Jaworski.
Wszystko zakończyło się krótkim zaproszeniem do głosowania na swoją osobę. Według obecnie przeprowadzanych sondaży Paweł Adamowicz może liczyć na ok. 60 proc. poparcia, zaś Andrzej Jaworski na ok. 30 proc. Pozostali to niezdecydowani. Jaki będzie ostateczny wynik, dowiemy się po niedzielnej drugiej turze. Jedno jest pewne, jeśli Jaworski chce ukraść jeszcze trochę głosów i realnie zagrozić Adamowiczowi, to poza wytykaniem mu błędów, musi również przedstawiać swój program.
goch
- 27/11/2014 18:41 - Czy GIWK zatopi budżet Gdańska?
- 27/11/2014 18:29 - Projekt budżetu Gdańska na 2015 r. – dobrze już było
- 26/11/2014 18:22 - SLD wybiera zmiany w Gdańsku
- 25/11/2014 15:08 - M/V Kvannøy - trzeci statek zwodowany przez Nautę w Gdańsku
- 25/11/2014 14:48 - Kaczyński: Amber Gold, to słynne ciągnięcie samolotu. Przypomnijcie sobie, kto był na czele tych burłaków – obecny prezydent Gdańska
- 23/11/2014 14:17 - Jaworski i Bartelik zawiązali pakt dla Gdańska
- 22/11/2014 22:41 - Atomowy dar serca dla chorych dzieci
- 21/11/2014 18:07 - Kandydaci na prezydenta komentują wyniki wyborów samorządowych
- 21/11/2014 16:49 - Jaworski: W niedzielę zapraszam Adamowicza do spotkania w cztery oczy
- 21/11/2014 16:42 - Andrzej Jaworski: Gdańsk nie jest tylko dla pseudoelit