Grzegorz Schetyna, Agnieszka Owczarczak,Jacek Karnowski. Protestują przeciw zawłaszczaniu państwa. Na ulicy lub w radiu. Wszędzie, ale nie na Pomorzu. Na państwie pomorskim uwłaszczyli się osobiście. Kilkadziesiąt spółek i ani jednego delegata spowinowaconego choćby towarzysko z PiSem, SLD, Kukizem 15, Korwinem.
Pomorscy obłudnicy trzymają się mocno - i razem. Choć osobno, bo nikogo spoza grupy interesariuszy i kibiców władzy nie typują do współpracy. Politykę kadrową w kadrach własnych spółek rozpoczęli od siebie, co nie dziwi bo kompetencji politycznych i społecznych nie brakuje,czasu wolnego maja dostatek, a dostatek osobisty wciąż jest w intensywnej budowie.
Paweł Adamowicz i Jacek Karnowski, politycy z zawodu i zamiłowania, robotnicy miejscy wynajęci przez gmin do wydawania pieniędzy publicznych, troskę o dobro wspólne uzupełniają troską o dobro rodzinne. Pierwszy od lat w godzinach pracy urzędowej zajmuje się sprawami portu gdańskiego i niemieckiej spółki ciepłowniczej GPEC. Wszystko wskazuje, że do tej roboty sam się wytypował, co formalnie jest możliwe, a też merytorycznie słuszne. Wybór ten zapewnił bowiem, bez prowadzenia własnej firmy, b. wiceszefowi PO na Pomorzu już kilkaset tysięcy złotych, a to nie koniec zarobkowania.
Z kolei J. Karnowski, b. skarbnik tej samej organizacji politycznej co jego gdański partner, też nie znalazł nikogo bardziej odpowiedniego, wykształconego i obytego, by mógł reprezentować 3 proc. udziałów Sopotu w porcie lotniczym. I podobnie jak jego kolega z Gdańska uznał, że da radę nadzorować jeszcze jedną spółkę. Powierzenie nadzoru nad sportowa firmą rozrywkową, Atom Trefl Sopot, jakiemuś sportowemu fajtłapie byłoby działaniem nieracjonalnym, bo skoro Sopot płaci tej spółce za usługi kilkaset tysięcy złotych, to nikt poza prezydentem tego nie ogarnie.
Na tle dwóch lokalnych liderów PO licho wypada ten trzeci. Marszałek Mieczysław Struk nie daje rady wyjść z urzędu na dodatkowe zajęcia. Praca dla regionu pochłania go całkowicie. Co innego dyrektor generalny jego gabinetu, szara eminencja lokalnej władzy, Sławomir Kosakowski. Ma doświadczenie, umiejętności, nie jest członkiem żadnej wrażej partii i jest dobrze zorganizowany. Dzięki temu daje radę jednocześnie w dwóch radach: Gdańskich Inwestycjach Komunalnych i Agencji Rozwoju Pomorza. Jak w sloganie, Pomorze, tu też żyje się dobrze.
Miasto Gdańsk to z kolei morze możliwości. W portfelu blisko 30 spółek, w części wyłączna własność gminy i jej kierownika samorządowego. Prowadząc politykę personalną nie zanadto zuchwale, ale też nie bojaźliwe, można kadry gdańskie odpowiednio ukształtować, wybierając najlepszych z najlepszych poza tymi co jawnie sprzyjają opozycji.
Iwona Bierut, dyrektor z magistratu, intensywnie zaangażowana w sprzedaż gdańskiego GPEC komunalnikom z Lipska, od dekady zagląda w trzewia spółki, co jest ekonomicznie funkcjonalne w każdym rozmiarze - kilkadziesiąt tysięcy rocznie za nadzór spółki nie osłabia, a mieszkańcy Gdańska są ubezpieczeni. Marnie na tym tle - Adamowicz plus Bierut - wypada burmistrz Lipska, Eberhardt Jung, któremu skąpi mieszczanie płacą tylko 1840 euro ROCZNIE za za nadzór nad miejskim holdingiem o przychodach rzędu 4 mld euro.
Dodatkowo Iwona Bierut reprezentuje 460 tys. gdańszczan w spółce Gdańska Infrastruktura Wodociągowo-Kanalizacyjna, by kontrolować jej prezesa Jacka Skarbka, ongiś sędziego, urzędnika wojewódzkiego, stoczniowca. W tej ważnej robocie I. Bierut doznaje pomocy od byłego już dyrektora biura prezydenta Gdańska, Ryszarda Bongowskiego, dziennikarza kiedyś, dziś organizatora rozrywki płatnej. Jego wcześniejsze kontakty z wodą zanim trafi do kranu nie są tak znane jak oddanie zwierzchnikowi lokalnej administracji.
W spółce GARG (Investgda) prezesem pozostaje znany prezydentowi blisko od lat Alan Aleksandrowicz, człowiek wielu umiejętności. Do nadzoru nad jego działalnością prezydent wydelegował byłego dziennikarza i konserwatystę jak sam prezydent, Adama Pawłowicza i postkomunistę w służbie miejskiej Andrzeja Kasprzaka. Kiedyś co prawda delikwenci z podobnym CV jak Kasprzak czy Ryszard Trykosko, inwestycyjny guru prezydenta, byli, wstyd przypominać, lokowani przez P. Adamowicza w politycznych rewirach NSDAP, ale prezydent wydoroślał i widzi szerzej. Dlatego przy GARGu, którego jest właścicielem, uruchomił fundację wydającą miejski portal propagandowy. Praca taka wymaga szlachetności i zaufania. Dlatego jej kierowanie powierzono najpierw b. szefowej kancelarii prezydenta, Helenie Chmielowiec, a następnie b. doradcy i wiceprezesowi Targów Gdańskich Lechowi Parellowi. Redagowanie tej trybuny powierzono Romanowi Daszczyńskiemu, który lubi swoje miasta, no i nie jest redaktorem Kuchannym czy też redaktorem Kubiakiem w poprzednim wcieleniu.
Przywołany prezes Kasprzak jako zajęcie podstawowe wykonuje zarząd nad Międzynarodowymi Targami Gdańskimi. Idzie jak po grudzie, radni się denerwują, prezydent rozgląda się za lepszą zmianą, ale w sumie po zatrudnieniu Macieja Glamowskiego, trzeba trafu szwagra prezydenta, biegłego w rachunkach co wypada zauważyć, nie byłoby to humanitarne. Nadzór nad Kasprzakiem sprawuje jego były podwładny z bankowości i branży morskiej, dziś wiceprezydent Andrzej Bojanowski, wspierany przez Teresę Kamińską i Łukasza Żelewskiego, prezesa ARP, za młodu kierownika administracyjnego tygodnika "Młoda Polska" między innymi.
Zastępca prezydenta ma tez czas by kontrolować słynny BIEG 2012, spółkę celową, której obecnym celem jest spłacanie stadionu w Letnicy. Sam nie dalby rady, wspierają go fachowcy starannie wybrani. To skarbnik gdański, emerytka pełna zapału do nowych wyzwań, Teresa Blacharska i członek PO, prawnik, b. radny, Krzysztof Lodziński, wspierani przez Sebastiana Susmarskiego i Beatę... Glamowską, co pewnie jest tylko przypadkową zbieżnością nazwisk. Grupa ta ocenia prace prezes Iwony Żygowskiej i nie jest to źle wyceniane przez wspólnika zajęcie.
Wspomniany już Ryszard Trykosko w ostatnich sezonach zajmuje się już tylko GIK-em. To operator gdańskich inwestycji flagowych, spółka do budowania i wydawania pieniędzy, a nie do zarabiania. Poszło dobrze, choć nie brakowało hazardowych hapenningów w tunelu, które w gorączce wyborczej ocieplały wizerunek prezydenta miasta na placu budowy tunelu. Nad dniem powszednim prezesa czuwało grono zaufanych: Wiesław Bielawski, wiceprezydent ds. architektury miejskiej, Zbigniew Canowiecki, prezes i członek komitetów honorowych polityków PO, znany przedsiębiorca Grzegorz Słupski, Magda Lorek i wspomniany wcześniej S. Kosakowski
Inny zastępca prezydent, za młodu działacz PO, co oczywiste. Maciej Antoni Lisicki, znany ze społecznej wrażliwości, ku wielkiemu zaskoczeniu ogółu wygrał konkurs na wiceprezesa ZKM-u, który nadzorował jako wiceprezydent. W nowym garniturze spotyka starych znajomych: nieutrudzoną w pracy dla miasta Teresę Blacharską i dysponującego nadmiarem czasu wolnego R. Trykoską. Wspiera ich liberał Jarosław Czarniecki, b. prezes spółdzielni Gdańsk, członek władz Lechii SA, członek rady nadzorczej Radia Gdańsk. To nie jest złe miejsce do pracy i trudno sobie wyobrazić by powierzyć je komuś obcemu.
Gmina Gdańsk ma tez dwie spółki budowlane. Nie tak trudne jak GPEC, czy GIK, ale politycznie bardzo użyteczne. W radach są więc kompetentni fachowcy - Wiesław Bielawski i Dimitris Skuras, obaj z sukcesami, które prace prezydenta Gdańska czynią wznioślejszą. Bezpośrednio budowaniem mieszkań na wynajem, bo nie komunalnych, zajmują się prezes Włodzimierz Pietrzak -w GTBS i prezes Tadeusz Mękal - TBS Motława. Obaj zasłużeni dla władzy, sami bowiem byli władzą. W. Pietrzak przez lata był skarbnikiem miejskim, a T. Mękal przez kilka kadencji radnym ugrupowań konserwatywnych wspierających gdańską władzę wykonawczą.
Przywołany już prezes J. Skarbek sprawami wody, która w mieście przy wodzie, a w niektórych dzielnicach na wodzie, jest ponadprzeciętnie istotna zajmuje się też w spółce Gdańskie Melioracje, która zarządza fachowiec, prezes Andrzej Chudziak. Zna się na robocie, ale patrzą na niego czujne oczy i umysły zaufanych pracowników P. Adamowicza: poza prawnikiem z GIWK-u, także prawniczka miejska Grażyna Niemczyńska-Plichta i dyrektor od środowiska Maciej Lorek.
Ważne są też śmieci. Ich składowaniem, przerobem, a wnet spalaniem za kilkaset milionów złotych, zajmuje się Zakład Utylizacji. Oko na prezesa Wojciecha Głuszczaka trzyma sama Danuta Janczarek, sekretarz urzędu, której prezydent ufa, bo zapewnia spokój i porządek w biurach magistratu, pilnując by w każdym stał kosz na śmieci.
Uznaniem prezydenta cieszy się tez dyrektor Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańska, Włodzimierz Bartoszewicz. Prezydent dostrzegł jego potencjał wykraczający poza zadania statutowe, skoro nie miał obaw, by powierzyć mu dwa dodatkowe, frontowe zajęcia. Pierwsze to spółka Arena Gdańsk Operator, poprzednio Lechia Operator, której nie wszystkie aspekty działania, a zwłaszcza wspieranie niektórych dłużników, wzbudziły niepokój Najwyższej Izby Kontroli. Nie wiadomo, czy rada nadzorcza wytknęła to zarządowi, ale siły są w niej fachowe, bo szefa DRMG wspiera Halina Płonka, tez dyrektor, tyle że z urzędu miejskiego.
Dyr. Bartoszewicz trafił tez do Forum Gdańsk, poprzednio Forum Radunia, w której miasto nad Motławą ma szczątkowe udziały, ale aż dwóch reprezentantów w radzie nadzorczej. Tym drugim jest Romuald Nietupski, wiceprezes u R. Trykoski, który najpierw był prezesem, a wcześniej dwie dekady dyrektorem gdańskich dróg. To ważna spółka. prezydent udzielił jej wielomilionowej pożyczki na start do projektu publiczno-prywatnego wartego setki milionów złotych.
W ważnej dla Gdańska spółce sprzedającej wodę każdemu z 460 tysięcy właścicieli kranów, prezydent wybrał opcję konserwatywną - nie forsuje zmian, ufa konsekwentnie tym samym osobom niezależnie od tego jakie wnioski taryfowe składał prezes SNG. Ktokolwiek nim nie był, mniejszościowego akcjonariusza gdańskiego reprezentują Krystyna Dziworska i Anna Machnikowska, którym prezydent zdaje się ufać od czasów uczelnianych oraz były poseł KLD, jednej z partii w CV P. Adamowicza, fatygujący się z Torunia Eugeniusz Aleksandrowicz. Nie jest znane publicznie żadne stanowisko członków rady z gminy Gdańsk, które ujawniłoby ich ocenę użyteczności polityki spółki z punktu widzenia ich mandanta, choć publicznym przedmiotem pożądania są stabilnie wysokie wynagrodzenia za kontrolę kranów.
Wreszcie lotnisko. Miasto Gdańsk ma nieco ponad 30 proc. udziałów, ale z Gdynią, Sopotem i marszałkiem pomorskim mają wspólnika rządowego pod pełną kontrolą. Ponieważ lotnisko rozwija się wraz z polskim niedostatkiem, który pcha ludzi do szukania płatnej godziwie roboty w Europie, ocena pracy prezesa Tomasza Kloskowskiego jest zajęciem przyjemnym, nawet jeśli epizodycznie kłopotliwym. To miejsce dla ludzi z doświadczeniem, dorobkiem, którzy od lat komponują krajobraz polityczno-towarzyski na Pomorzu: eksmarszałek pomorski, szef klubu biznesu Jan Zarębski, ekspert, działacz Unii Wolności Henryk Ćwikliński, przedsiębiorca, konsul honorowy Hiszpanii, lobbysta, uczestnik wielu rad nadzorczych Maciej Dobrzyniecki, menedżer Robert Szaj, no i J. Karnowski. W radzie pojawiła się też Ewa Bojanowska, wypada wierzyć, że nie jest to osoba bliska wiceprezydentowi, lecz po prostu dobry fachowiec.
W spółce Hala Gdańsk-Sopot, którą zarządza Magdalena Sekuła, na finanse zerka Mirosław Goślicki, skarbnik Sopotu. Mimo dużej aktywności spółka wykazała 700 tys. zł straty. Obaj wspólnicy - Gdańsk i Sopot po połowie - nie szczędzą kasy, by za pieniądze publiczne kupować usługi reklamowe u siatkarek, siatkarzy i koszykarzy. Byłoby dla podatników sopockich i gdańskich ciekawe, gdyby nadzór ujawnił swoim publicznym pracodawcom jak wyglądałby wynik hali bez pieniędzy miejskich. Ale nie ujawnia.
Władze sprawuje się po to, by żyło się lepiej, chociaż niekoniecznie wszystkim. Gnębiąc po ulicach rząd Prawa i Sprawiedliwości demagogicznym zarzutem o zawłaszczaniu państwa, czyli wymianie kadry, której ufała PO na kadrę, która wybiera PiS, Platforma Obywatelska na Pomorzu przekracza wszelkie granice obłudy. Żaden przedstawiciel żadnej opozycji nie jest do odnalezienia na posadzie, która pozostaje w gestii lokalnych środowisk Platformy Obywatelskiej. Słusznie wybierając ludzi, którym ufa, PO chciałaby innym tę praktykę zakazać, a publicznie zobrzydzić. Kartelizację uprawnień władczych i dystrybucję przywilejów wśród własnych interesariuszy pomorska PO opanowała do perfekcji. Prawo i Sprawiedliwość ma się od kogo uczyć. I wie kogo nie wybierać.
NOMENKLATURA
Grupa ludzi uprzywilejowana przez władze, instancje partyjne itp., wyznaczanych na stanowiska kierownicze w instytucjach i urzędach państwowych.
Słownik Jezyka Polskiego PWN
Inne artykuły związane z:
- 24/05/2016 09:39 - Weterynaria: sądowe remanenty
- 23/05/2016 21:58 - Gala otwarcia Festiwalu „Dwa Teatry – Sopot 2016”
- 23/05/2016 20:28 - "Planeta Energii" uczy i bawi na Stadionie Energa Gdańsk
- 23/05/2016 19:20 - Gdyński Związek Pracodawców „NORD” podsumował pierwsze miesiące działalności
- 23/05/2016 15:01 - XVI edycja Festiwalu „Dwa Teatry – Sopot 2016”
- 22/05/2016 19:31 - Trzeba dać świadectwo - marsz rotmistrza. Spokojnie i godnie
- 22/05/2016 02:58 - Narodowcy próbowali zakłócić Trójmiejski Marsz Równości
- 19/05/2016 17:44 - Strefa płatnego parkowania w Oliwie coraz bardziej realna
- 19/05/2016 15:20 - „Planeta Energii” odwiedzi Gdańsk dzięki pomysłowej nauczycielce i jej klasie
- 19/05/2016 09:06 - Energa kolejny raz doceniona za społeczną odpowiedzialność biznesu