Kilkanaście lat temu na moim pierwszym spotkaniu opłatkowym w pracy, szef zaskoczył wszystkich stwierdzeniem – „nie miejcie złudzeń, po Świętach będzie zdecydowanie gorzej”. Dzisiaj, po tylu latach, szef wszystkich szefów w Polsce, Krzysztof Jarzyna polskiej polityki, czyli Donald Tusk, zapowiada, że będzie super. I wydaje się, że nic nie jest w stanie zmienić błogostanu sondaży, w którym znajduje się lider PO. Jarosław Kaczyński i Grzegorz Napieralski twierdzą zaś, że może być tylko gorzej. A Wyborcy póki co nadal kupują Platformę.
W budowaniu kompromitacji aparatu państwowego mieliśmy do tej pory praktycznie wszystko. Stocznie padły, tajemniczy inwestor okazał się zwykłym spamem, afera hazardowa była – zdaniem władz – tylko polityczną prowokacją, tragedia w Smoleńsku pokazała zasadniczą słabość kraju, służba zdrowia jest w stanie zapaści. Na kilka dni przed Wigilią minister Klich leci do Afganistanu, ale...musi wrócić, bo podwozie w samolocie się nie schowało. Kilka stopni mrozu i zmiana rozkładu jazdy wydają się być dla PKP bardziej niszczące niż naloty dywanowe podczas II wojny światowej. Liderzy Platformy zapowiadali, że będziemy mieli drugą Irlandię i niestety zmierzają do realizacji swojej zapowiedzi – dramatycznie rosnące zadłużenie Polski może doprowadzić do budżetowej zapaści jak na Zielonej Wyspie. Brak reform finansów i modernizacji kraju, mimo posiadania pełni władzy, jest argumentowany troską o spokój społeczny i ...wynik wyborów.
Jak więc będzie w przyszłym roku? W świątecznym szale zakupów i wyborze sokowirówki lub nagrywarki trudno myśleć o skutkach podwyżki VAT. Może myślą o tym rodzice małych dzieci, uważając że wzrost stawki z 7 do 22 proc. raczej nie idzie w parze z troską rządu o wzrost demograficzny. Może myśli o tym piekarz, kombinując, na jaką podwyżkę musi się zdecydować, aby opłacić wzrost ceny leasingu, paliwa, energii elektrycznej, surowców. Licząc po punkciku, zbierze się już kilka. Zapłacą klienci. Ograniczą konsumpcję dóbr, spadnie popyt, zmniejszy się produkcja, spadną wpływy z podatków. Irlandia jak nic. A jeśli rosnący deficyt doprowadzi do obniżenia ratingu? Ale pomińmy to, bo nie sposób myśleć o tym na zamarzniętym peronie, ani na stacji benzynowej, patrząc w oszołomieniu na ceny paliwa.
W przyszłym roku czekają nas wybory parlamentarne – jak zwykle nastąpi więc kulminacja picu i fotomontażu. Co kupią Wyborcy?
Grzegorz Napieralski powiedział w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”: „Ludzie coraz częściej będą musieli wybierać: np. kupić ubranie czy jedzenie. Wiem, że to brzmi brutalnie, ale tak będzie”.
Jarosław Kaczyński podparł się bon-motem z PRL: „Nie trzeba Bundeswehry, wystarczy minus cztery”. To diagnoza kraju zdaniem opozycji. Mimo PR i przychylnych mediów, los produktu zwanego PO będzie zależał od tego, ile kasy w portfelu będzie miał Wyborca na wiosnę lub jesień. Jeśli rację ma opozycja, mówiąc o możliwym, poważnym kryzysie, koniec polityki miłości będzie nagły i efektowny jak to w uczuciach bywa. Jeśli zaś rządowi uda się wymanewrować nabierającym wody statkiem zwanym budżetem, czekają nas kolejne cztery lata medialnego entuzjazmu, ograniczonego tylko mniejszą gotówką w domach Polaków. Miłość bowiem zawsze kosztuje.
Wesołych Świąt!
Jacek Pauli
- 27/01/2011 18:51 - Gdańsk czyli enklawa publicznego dobrobytu
- 22/01/2011 09:19 - Jacek Pauli: Pusty parking, pełen łez
- 21/01/2011 17:06 - Buzek na wózek
- 15/01/2011 10:46 - Krauze, Owsiak - czyli alibi dla władzy
- 14/01/2011 17:33 - Jan Lindner: Kali...
- 10/12/2010 16:20 - Marek Formela: Latarką w półmrok
- 26/11/2010 20:17 - Ważny wizerunek nie wizja
- 26/11/2010 20:12 - Brak świadomości i konieczność zmian
- 04/11/2010 18:47 - Marek Formela: Nie pieprzcie bez sensu!
- 04/10/2010 10:05 - Gdańsk się budzi