Trylogia Andrzeja Wajdy kończy się happy endem, gdy Lech Wałęsa – robotnik i przewodniczący „Solidarności” przemawia przed Kongresem USA. Do dzisiaj mam w uszach Jego stanowczo wypowiedziane: „My Naród”. Pamiętam tę dumę rozpierającą nas – robotników i opozycjonistów, z dobrze wykonanej roboty.
W sobotę w warszawskim Teatrze Wielkim, miałem zaszczyt uczestniczyć w premierze trzeciej części trylogii „ Wałęsa – Człowiek z nadziei”. Na premierze zgromadziło się wielu dawnych działaczy Solidarności, dzięki którym Lech Wałęsa mógł poprowadzić nas, Polaków, do zwycięstwa i wolności. Prawie każdy z dawnych opozycjonistów mógł w tym filmie zobaczyć samego siebie. Mimo, że Andrzej Wajda używał jedynie nazwiska Lecha Wałęsy i Anny Walentynowicz, to na widowni dało się słyszeć szepty: „to Borusewicz”, „to Alina Pieńkowska”, „a to Henryka Krzywonos”… Dla mnie to tym bardziej wzruszające, bo czas, o którym opowiada Wajda, to kawałek mojego życia i mojej młodości.
Bardzo się cieszę, że ten film powstał właśnie teraz. W czasie, gdy Lech Wałęsa jest bezpardonowo atakowany z wielu stron. Jednak mimo Jego słabości i błędów, które popełniał, jest dla wielu nadal pozostaje wielkim bohaterem. Szkoda, że wielu nie potrafi tego przyznać. Ci, którzy w trudnych czasach bali się narażać swoje życie lub po ludzku zwyczajnie się bali, dzisiaj mogą czerpać pełnymi garściami z dobrodziejstw demokracji. Demokracji i wolności, o którą walczyła „Solidarność” i jej lider . Paradoksem historii jest to, że dzięki Wałęsie, różne miernoty, którym wówczas nie starczało odwagi, dzisiaj mogą bezkarnie opluwać Lecha Wałęsę. Ale dla mnie On na zawsze pozostanie bohaterem, a film Wajdy jest najpiękniejszym pomnikiem, na jaki ten wielki Polak zasłużył.
„Wałęsa – Człowiek z nadziei” będzie doskonałym materiałem historycznym nie tylko dla polskiej młodzieży. Film już został zakupiony do 90 krajów, a to dopiero początek. Andrzej Wajda, jak na mistrza przystało, wiernie oddał w filmie atmosferę i siłę ludzkiej solidarności w czasie sierpniowego strajku. Wajda, który ze względów zdrowotnych nie mógł być na premierze, przysłał list, w którym Lecha Wałęsę nazywa polskim bohaterem i mówi, że czuł się w obowiązku przenieść na ekran te piękne chwile z historii Polski, kiedy potrafiliśmy być razem. Szkoda, że nasz doskonały reżyser nie mógł uczestniczyć w premierze. Lepiej niech spokojnie dochodzi do zdrowia. W końcu za kilka miesięcy czeka go męcząca podróż za ocean po Oscara. Jestem o tym przekonany.
Jerzy Borowczak
- 14/10/2013 17:40 - Okiem Borowczaka: Gliński na technicznego trenera kadry!
- 14/10/2013 17:38 - Mój Wrzeszcz: Jesienne media
- 06/10/2013 11:30 - Okiem Borowczaka: Granice hipokryzji
- 03/10/2013 21:12 - Mój Wrzeszcz: Niechciane reklamy
- 30/09/2013 07:08 - Okiem Borowczaka: Gdy umysł śpi budzą się demony
- 21/09/2013 20:23 - Humor, jako broń polityczna
- 19/09/2013 10:24 - Mój Wrzeszcz: Czarno jak… przy stadionie
- 17/09/2013 17:52 - Okiem Borowczaka: Rozwaga i Solidarność
- 12/09/2013 18:38 - Mój Wrzeszcz: Gdy bezmyślność idzie w parze z głupotą
- 09/09/2013 20:59 - Okiem Borowczaka: Proletariusze wszystkich krajów łączcie się!!!