Obserwując ostatnie burzliwe przypadki moich kolegów posłów, wniosek jest jeden – jakość naszych polityków sięgnęła dna. Każdy z nich wiele, jako poseł nie osiągnął, ale wyobrażenie o sobie musi mieć ogromne. Jeden kupczy posadami w państwowym koncernie, drugi powoduje awanturę na warszawskiej starówce. Jeszcze inny na siłę próbuje młodszym koleżankom pokazać swój interes… Nie dziwmy się więc, że opinie o sejmie są, jakie są. Mało tego! Są w pełni uzasadnione.
Nie mam ochoty pastwić się nad posłem Wiplerem, ale wyraźnie powątpiewam w jego wersję. Naprawdę nie wierzę w to, że spokojnie spacerującemu w środku nocy, trzeźwemu posłowi, patrol policji nadepnął na rękę, a później, zapewne w imię politycznej zemsty, sprał go na kwaśne jabłko. Kiedy czytałem „facebookowe” wypociny jego politycznych kolegów, mocno zdumiała mnie bezkrytyczna obrona jego czci i wyzywanie stróżów prawa od oprawców. Pewnie niedługo prawda i tak wyjdzie na jaw, a obrońcom cierpień młodego Wiplera pragnę przypomnieć cytat z kultowego polskiego filmu. „ Jeden facet dawał sobie kiedyś uciąć rękę za swoją kobietę. I co? I dzisiaj byłby bez ręki…”
Szkoda, że poseł Wipler, gdy już otrzeźwiał, nie wziął uczciwie sprawy „na klatę” i nie przeprosił za swoje zachowanie. Zamiast tego bredzi androny o brutalnej interwencji policji. Może to efekt obicia głową o trotuar? Nie wiem. Wiem natomiast, że tak, jak kilku naszych parlamentarnych kolegów, zachował się niegodnie miana wybrańca narodu. Jako posłowi jest mi po prostu za to wstyd, bo tacy ludzie powodują utratę zaufania do polityków i instytucji państwowych. Rację ma Leszek Miller, który uważa, że wysokie procenty są dla ludzi lewicy. Pewnie tak. Tym z prawej strony sceny, wyraźnie po gorzale odbija palma. I nie jestem tutaj jakimś hipokrytą, który napiętnuje fakt, że poseł zamoczył usta w alkoholu. Sam w gronie przyjaciół lubię wypić szklaneczkę whisky. Ale pić trzeba umieć, a potem nie kompromitować siebie, wyborców i sprawowanej funkcji.
Trudno nie przyznać racji jednemu z moich przyjaciół z Facebooka, którego zdrowy rozsądek bardzo sobie cenię – „ogólnie rzecz biorąc nasi posłowie albo coś tam,coś tam, albo sikają pod murem, lub do wody, albo wsiadają nie do swojego samochodu i każą się wieźć obcym ludziom, albo jeżdżą po pijaku... Proponuję, aby za każdym posłem jeździły toi-toje. Brakiem szacunku dla naszych kochanych wybrańców narodu jest sposób ich odstawiania do izby wytrzeźwień. Lekko podciętych należałoby doprowadzić lub właściwiej byłoby "donieść" w lektyce w asyście orkiestry dętej... Tych zalanych w tzw. trupa - karawanem i z fanfarami. W samej izbie połączyłbym kąpiel pod prysznicem i wyro w jedno czyli położyłbym posłów na wygodnym łóżku wodnym. I dlatego, w pewnym sensie poseł Wipler ma rację, że potraktowano go jak zwykłego uchlanego lumpa, który się awanturuje po pijanemu, a nie jak zmęczonego, z radości przyszłego ojcostwa, posła.”
Niestety mamy dzisiaj czas politycznych celebrytów, którzy jedynie szukają okazji do tego, aby pokazać buzię w telewizorku. Powód nie jest istotny. Mogą to być bzdury o katastrofie smoleńskiej, obrzucenie kogoś fekaliami, czy wyszukiwanie dziury w całym w bajkach dla dzieci. Najważniejsze, aby o polityku mówili i nie przekręcali nazwiska. Grzech lenistwa popełniają także media, które promują politycznych celebrytów i zwykłych politykierów. Przecież dużo łatwiej jest podać w TV, że poseł się „wylakierował” i wysiusiał w miejscu publicznym i robić z tego żenującego wydarzenia całodzienne show. Ile łatwiej jest wałkować na antenie przez 24 godziny non stop idiotyczne wynurzenia i bezmyślne inwektywy. Ile trudniej za to jest napisać, czy zrobić reportaż o ciężko pracujących, merytorycznych posłach. Bo, szanowni Państwo, tacy też są! Jest ich zdecydowana mniejszość, ale są! Tylko, że taki poseł, który nie szuka poklasku i nie goni za „szkiełkiem” staje się kompletnie anonimowy. To nieważne, że skierował do prac sejmowych kilkadziesiąt ustaw, wniósł setki poprawek, czy pracuje nad ważnymi dla wielu sprawami. Ważne jest, że nikt go nie zna i nikt go nie wybierze ponownie…
Ciężka praca w parlamencie nie sprzyja wizerunkowi. Temu sprzyja awanturnictwo. Media wolą wspierać tych drugich. Pewnie po to, aby zapewnić ludowi igrzyska. Albo dlatego, że do merytorycznej rozmowy z posłem potrzeba merytorycznie przygotowanego dziennikarza. Okazuje się, że to nie mniejszy problem. Bez wsparcia mediów nie uda nam się odbudować jakości polskiej sceny politycznej. Wszelkie idiotyzmy i jednorazowe, żenujące wyskoki powinni być marginalizowane. Znam wiele wspaniałych osób, które chciałyby coś dobrego zrobić i rezygnują zawczasu z udziału w polityce, aby nie babrać się w tym bagienku. Wcale im się nie dziwię.
Jerzy Borowczak
- 18/11/2013 13:11 - Okiem Borowczaka: Nie bójcie się tęczy!
- 15/11/2013 19:54 - Mój Wrzeszcz: Wrzeszcz się zmienia
- 11/11/2013 11:19 - Okiem Borowczaka: Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka
- 07/11/2013 18:48 - Mój Wrzeszcz: Gdańsk miastem wielu kultur?
- 06/11/2013 16:08 - Wizerunek polityka USA
- 31/10/2013 21:56 - Mój Wrzeszcz: Cmentarze Wrzeszcza
- 27/10/2013 20:32 - Okiem Borowczaka: Po cholerę nam sejm?
- 25/10/2013 13:32 - Latarką w półmrok: Zezowate szczęście prawdziwego "Kozaka"
- 23/10/2013 18:43 - Mój Wrzeszcz: Podleśna Polana
- 20/10/2013 12:50 - Okiem Borowczaka: Felieton zawiera lokowanie produktu