Płeć rządu stała się podstawowym wyróżnikiem jego kompetencji. Pani premier Ewa Kopacz podkreśla to przy każdej możliwej okazji, jak choćby w trakcie prezentacji składu rządu. Mówiła wówczas między innymi o nowej minister spraw wewnętrznych „nasza Piotrowska to silna kobieta, da radę”. Odpowiadając na pytanie o sytuację na Ukrainie, prezentowała też stereotypową anegdotę o polskiej kobiecie, która będąc świadkiem przestępstwa na ulicy, zamyka się w domu, udając, na wszelki wypadek, że nic nie widziała i nic się nie dzieje. To porównanie nie jest zresztą ani fortunne, ani dydaktycznie słuszne. Można by przecież wezwać pomoc, zadzwonić po policję, nadzorowaną przez wspomnianą już silną kobietę Piotrowską.
Czy nowy rząd jest przyjazny dla kobiet? Jak na polskie standardy, jest ich w składzie więcej niż było. Daleko nam jednak do rządów francuskich czy Matteo Renziego we Włoszech, gdzie połowa ministrów to kobiety. Poza tym ważny jest program i praktyka. Ewa Kopacz jeszcze jako marszałek Sejmu zdjęła z porządku obrad ustawę w sprawie ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Matactwa partii rządzącej w tej sprawie są już wypróbowane na kilku innych dokumentach dotyczących praw człowieka i wolności.
Nieudana seksistowska propaganda Platformy Obywatelskiej przysłania merytoryczną ocenę wybranego przez nią rządu. W istocie nie ma przeciwwskazań, by to politycy reprezentujący różne frakcje w partii rządzącej obejmowali ważne ministerstwa. Tak bywa w rozwiniętych demokracjach zachodniej Europy. Ministrem edukacji wcale nie musi być nauczycielka, ministrem administracji i cyfryzacji informatyk, a ministrem spraw zagranicznych doświadczony dyplomata. Jeżeli ocenimy ostatnie lata, widać wyraźnie, że na przykład lekarz Arłukowicz w ministerstwie zdrowia sobie nie radzi. Ważny jest dobór współpracowników, talenty organizatorskie i kwalifikacje w zarządzaniu zespołami ludzkimi. Nie powinno się jednak mówić wprost, że rząd ma być dobry dla Platformy, żeby nie pozbawiać pozostałych milionów Polaków resztek złudzeń.
Pierwsze fakty wskazują jednak, że Ewa Kopacz mówiła szczerze: by żyło się lepiej, komu trzeba. Pomorski baron Platformy Obywatelskiej Sławomir Nowak jeszcze jako minister transportu zgodził się na skonstruowanie umowy, dzięki której minister Maria Wasiak w nagrodę za powołanie do rządu dostanie półmilionową odprawę. Igor Ostachowicz, PRowiec Donalda Tuska, też z publicznych pieniędzy otrzyma kilkakrotnie wyższą nagrodę w postaci pensji członka zarządu PKN Orlen. Parafrazując znaną wypowiedź Wiesława Kaczmarka o Stanisławie Dobrzańskim, można powiedzieć, cóż, Igor chciał się sprawdzić w biznesie. W czym sprawdzi się premiera Kopacz, czas pokaże.
Jarosław Szczukowski
- 20/10/2014 10:58 - Okiem Borowczaka: Bez odpowiedzialności
- 14/10/2014 15:16 - Okiem Borowczaka: Wolność słowa
- 07/10/2014 15:52 - Budyń z sokiem malinowym: Szekspir i dwa pedały
- 07/10/2014 15:49 - Okiem Borowczaka: To tylko „numer”
- 29/09/2014 14:41 - Okiem Borowczaka: Świat z nadziejami
- 23/09/2014 17:24 - Seyfried: W kontekście Teatru
- 18/09/2014 10:21 - Gdańsk, Pomorze, Europa: Propaganda aseksualna
- 16/09/2014 07:09 - Budyń z sokiem malinowym: Biały chłopiec wychowany wśród Czejenów
- 16/09/2014 07:06 - Okiem Borowczaka: Jubileusz polityki wartości
- 10/09/2014 15:26 - Okiem Borowczaka: Tallinn jak Londyn