Od kilku dni dzwonią do mnie koledzy stoczniowcy, zaniepokojeni wyburzeniami na terenach po Stoczni Gdańskiej. Bulwersuje ich i nie tylko ich, rozbiórka dawnego budynku, w którym mieściło się biuro projektowe przy ulicy Jana z Kolna. Padają zarzuty, że nic nie robimy, żeby uratować zabytkowe budynki. Wtedy ja zadaję pytanie, czy wiedzą ile kosztowało zabezpieczenie i remont historycznej Sali BHP? Niestety nie wiedzą… Koszt remontu to 12 milionów złotych.
Na stoczniowych terenach, które mają powierzchnię 160 hektarów jest kilkanaście budynków przedstawiających wartość zabytkową lub historyczną. Dlatego musieliśmy wybrać te najważniejsze, jak Sala BHP, budynek dyrekcji stoczni, budynek straży pożarnej i kilka innych. Teraz musimy znaleźć fundusze na ich ocalenie. Mimo, że w każdym zakątku stoczni powiewa wiatr historii, wszystkiego uratować się nie da.
Ostatnio w sieci trwa akcja mająca na celu ocalenie monumentalnych, stoczniowych dźwigów. Cel jest słuszny, bo ani ja, ani chyba nikt inny nie wyobraża sobie pejzażu Gdańska bez wielkich Kone. Nie bez powodu, „Aram” Rybicki mówił kiedyś: „ Mamy problemy z tożsamością, i to w miejscu tak wyraźnie nią nacechowanym. Żurawie są ikonami gdańskiego krajobrazu, gdyby zniknęły nie wiedzielibyśmy w jakim mieście jesteśmy. Zatem czy możemy być mądrzy przed szkodą?”
Problem jest jednak szerszy. Stworzenie zabytku z takiego dźwigu to jedno. Ale najważniejsze, kto zapłaci za jego utrzymanie? Szacuje się, że roczne utrzymanie jednego dźwigu to blisko 300-400 tysięcy złotych. Kto za to zapłaci? Ministerstwo Kultury, czy miasto? Na ten temat nic zapewne nie chce słyszeć właściciel stoczni i dźwigów. Dlaczego ma ponosić koszty utrzymania nowego pomnika? Gdyby nabył obiekt zabytkowy na drodze kupna, byłby zobowiązany utrzymywać go w należytym stanie. A tak, dlaczego właściciel ma być uraczony dodatkowymi nakładami, zwłaszcza, że tych niepotrzebnych mu dźwigów, chętnie by się pozbył. Zatem dobrze by było rozstrzygnąć kwestię, kto weźmie na utrzymanie pomniki po Stoczni Gdańskiej. Bo, że muszą pozostać, to oczywiste.
W naszych rozmowach o zabytkach pojawia się równie często, słynny stalowy most w Tczewie, który dzięki postawie pomorskich posłów i ministra infrastruktury, Sławomira Nowaka będzie remontowany, a cały koszt remontu to 130 milionów złotych. To jedyny taki duży obiekt mostowy pozostający w gestii samorządu. Dodać należy, że pod względem technicznym, to konstrukcja porównywalna ze słynną Wieżą Eiffla.
Szkoda, że wiele zabytków, które są w prywatnych rękach, takich jak zajezdnia tramwajów konnych w Oliwie, czy budynek po byłej przechodni kolejowej przy Dworcu Głównym nie mogą doczekać się remontu, mimo, że nabywcy zobowiązali się do tego w umowie kupna. Konieczna jest zmiana prawa, aby można było skuteczniej egzekwować zobowiązania nabywców historycznych obiektów.
Jerzy Borowczak
- 06/09/2012 18:12 - Latarką w półmrok: Żebracy
- 04/09/2012 16:40 - Okiem Borowczaka: Bazylika św. Brygidy znów była pełna
- 31/08/2012 23:49 - Górski: Proletariacki bunt zakończony klęską – rewolucja zjada własne dzieci
- 27/08/2012 11:36 - Okiem Borowczaka: sPiSkowcy
- 24/08/2012 13:47 - Albertowicz: Wielka wojna polsko… - rowerowa
- 17/08/2012 19:56 - Miller: Polska i Rosja
- 13/08/2012 09:20 - Okiem Borowczaka: Mądry Polak po szkodzie
- 06/08/2012 07:59 - Okiem Borowczaka: Koszmar olimpijski
- 04/08/2012 18:52 - Latarką w półmrok: Premier na gdańskim bruku
- 04/08/2012 18:48 - Albertowicz: Optymizm – cecha narodowa