Demaskowanie nepotyzmu, powszechnego zwłaszcza wśród rodziny i znajomych polityków koalicji rządzącej, staje się powoli tematem naczelnym w kraju. Nie ma wątpliwości, że na równi z klientelizmem, są to plagi współczesnego życia politycznego i społecznego, lewica zwiera więc szeregi aby im skutecznie przeciwdziałać – i prezentuje konkretne, obiecujące pomysły.
Sojusz Lewicy Demokratycznej zapowiedział stworzenie serwisu internetowego Centrum Monitoringu Nepotyzmu, zbierającego informacje o przypadkach obejmowania państwowych posad „po znajomości”. Portal, wzorowany na WikiLeaks, ma ruszyć na początku sierpnia a jego rolą ma być nagłaśnianie i w efekcie eliminowanie przypadków nepotyzmu i klientelizmu w kraju.
Sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski mówi: - Prace nad uruchomieniem portalu Centrum Monitoringu Nepotyzmu są dalece zaawansowane i obecnie sprawdzane są zabezpieczenia techniczne planowanego przedsięwzięcia. Tak jak zapowiadano, portal zostanie ostatecznie uruchomiony w pierwszej połowie sierpnia i mam nadzieję, że od razu będzie aktywnym źródłem pozyskiwania informacji na temat nepotyzmu, prywaty i klientelizmu w administracji państwowej i samorządowej.
Wszystkie ugrupowania opozycyjne w rozmowach kuluarowych popierają pomysł natomiast innego zdania są politycy PSLu. Bez względu jednak na opinie rządzącej koalicji PO-PSL portal zostanie uruchomiony – dodaje Gawkowski.
Grzegorz Strzelczyk, gdański radny z ramienia Prawa i Sprawiedliwości popiera inicjatywę, ma jednak nadzieję, że działanie portalu pod szyldem politycznym będzie maksymalnie zobiektywizowane. Dziwi się, że stanowiska w kwestii nepotyzmu i klientelizmu nie zajęła dotychczas Fundacja im. Stefana Batorego, reagująca na podobne zjawiska.
Anna Wojciechowska-Nowak z Fundacji Batorego podkreśla, że plany działań fundacji robione są na trzy lata naprzód, nie mają więc możliwości reagowania ad hoc na bieżące problemy. Nie wyklucza jednak że w planach na lata 2013-15, których projekt będzie zatwierdzany do końca tego roku, fundacja zaproponuje inicjatywę przeciwdziałającą nepotyzmowi w życiu społecznym i publicznym.
Sceptycznie na inicjatywę lewicy reaguje posłanka Platformy Obywatelskiej, Ligia Krajewska: - SLD powinno zacząć monitoring od siebie.
Posłanka nie widzi prawnych możliwości zapobiegania nepotyzmowi: - Jestem przeciwna nepotyzmowi i uważam, że pewne zachowania niektórych polityków są poniżej poziomu, sądzę, że każdy powinien kierować się zwykła przyzwoitością i uczciwością, odpowiedzialnością polityczną, którą oceniają wyborcy. Nie ma prawa, którego nie da się obejść, więc żadne regulacje prawne nie pomogą jeśli ktoś jest zwyczajnie nieuczciwy.
Stanowisko premiera Donalda Tuska w kwestii nepotyzmu jest ambiwalentne: z jednej strony twierdzi, że jest temu przeciwny, nie ma jednak problemu z tym, że jego syn uzyskał posadę w państwowej spółce bez udziału w konkursie na stanowisko.
Także sam Michał Tusk uznał, że problem nepotyzmu dostrzega, jednak nie uważa żeby dotyczył go osobiście, nie widzi zatem powodu aby rezygnować z dobrze płatnej pracy w państwowym lotnisku. Podobnie Daniel Kalemba, syn kandydata na ministra rolnictwa Stanisława Kalemby, który także oświadczył, że nie zamierza odchodzić z dotychczasowego miejsca pracy w Agencji Rynku Rolnego.
Grzegorz Strzelczyk jest zaskoczony, że media milczą o faktycznym doświadczeniu syna premiera w zakresie transportu. - Michał Tusk zaczął pracę w GW, potem został wysłany za grube pieniądze przez państwową spółkę PKP na wycieczkę do Chin i to jest jedyny fakt, który świadczy o tym, ze Michał Tusk ma jakieś pojęcie o transporcie, ale dalibóg, to jest transport lądowy a nie lotniczy. Gdyby państwo Tusk byli konsekwentni, to jego syn słysząc żądania swojego ojca o ustąpienie syna Kalemby ze stanowiska, na drugi dzień sam złożyłby wypowiedzenie. Syn przyszłego ministra rolnictwa zaczynał przecież pracę kiedy jeszcze nikomu się nie śniło, że jego ojciec będzie ministrem, a Michała na stanowisku umieszczono już w momencie, kiedy jego ojciec był premierem- mówi radny PiSu.
Posłanka Krajewska nie widzi żadnych uchybień w zatrudnieniu Michała Tuska w państwowej spółce: - Absolutnie nie powinien odchodzić ze swojego stanowiska. Pan Michał Tusk pracował w Gazecie Wyborczej, zajmował się sprawami transportowymi, ma przygotowanie. Jest specjalistą, nie poszedł tam jako dyrektor ds. transportu, tylko na stanowisko na które jego kompetencje są odpowiednie. Na jego stanowisko nie było konkursu.
Czy wobec tego należałoby przeprowadzać obligatoryjne konkursy na wszystkie stanowiska w spółkach z udziałem skarbu państwa, aby wyeliminować takie podejrzenia?
- W tej sytuacji musielibyśmy wprowadzić też konkurs na stanowisko sprzątaczki. – mówi Krajewska.
Gdańska radna SLD Jolanta Banach mówi: - Takiego nepotyzmu polegającego na zatrudnianiu dzieci w spółkach podległych funkcjonariuszom państwowym albo agencjach rządowych nie było przez cały okres dziesięcioletniej transformacji.
Radna widzi rozwiązanie we wprowadzeniu obligatoryjnie trybu konkursowego na wszystkie stanowiska w instytucjach z udziałem skarbu państwa.
I zaznacza, że nie chodzi o zamykanie dzieciom polityków drogi do kariery. - Michał Tusk jest z wykształcenia socjologiem, więc jeśli należałoby pozwolić odpowiedniej komisji sprawdzić jego kompetencje i doświadczenie. Jeśli komisja uzna, że powinien stawać do konkursu o stanowisko w spółce z udziałem skarbu państwa to proszę bardzo - dodaje Banach.
Podobnego zdania jest Piotr Gadzinowski (SLD). - Nepotyzm i korupcja polityczna nie polega na tym, że ktoś z rodziny pracuje w firmie zarządzanej lub kierowanej przez członka swojej rodziny czy partyjnej sitwy. Liczy się, czy ten ktoś ma kompetencje do zajmowania tego stanowiska i jak pracuje, jakie ma osiągnięcia na zajmowanym stanowisku. – dodaje.
Przypomina też przykład Julii Pitery, która w poprzednim rządzie Donalda Tuska była ministrem ds. korupcji i której niewywiązanie się z zadania napisania ustawy antykorupcyjnej kosztowało podatników ok. 2 miliony zł.
Tadeusz Iwiński (SLD) na konferencji w poniedziałek zaproponował stworzenie ustawy, regulującej i zapobiegającej nepotyzmowi. Portalowi wybrzeże24 mówi: - Trzeba przeanalizować te rozwiązania, które w tej mierze są najlepsze, czyli według mnie skandynawskie: duńskie, szwedzkie. Także chińskie, tam np. wprowadzono takie założenie, że do 3 stopnia pokrewieństwa członkowie rodziny nie mogą pracować w instytucjach podległych instytucji nadrzędnej.
Poseł Iwiński jest też zdania, że warto ustawowo zakazać politykom zasiadania w spółkach skarbu państwa, a samorządowcom w spółkach samorządowych.
Przykłady nepotyzmu są jaskrawo widoczne także na poziomie lokalnym i wybrzeże jest tego dobrym przykładem.
Niejasne są sytuacje lokowania członków i sympatyków PO Gdańsku, wystarczy przypomnieć choćby sytuację zasiadania w radzie nadzorczej GPEC samego prezydenta miasta Pawła Adamowicza, czy Szczepana Lewny, który jako ówczesny wiceprezydent miasta gorąco popierał pomysł sprzedaży GPEC niemieckiej spółce, a teraz jest członkiem rady nadzorczej GPEC.
Nie jest to jednak przykład obsadzania stanowisk w spółkach należących do Skarbu Państwa, gdyż spółka GPEC została wcześniej sprywatyzowana, a PO obsadziła miejsca w radzie dopiero po sprzedaniu jej niemieckiemu inwestorowi.
Innym przykładem z wybrzeża jest wybór dyrektora ds. ekonomicznych Międzynarodowych Targów Gdańskich, którym został Maciej Glamowski, szwagier prezydenta miasta Gdańska Pawła Adamowicza, co wzbudziło wówczas ogromne kontrowersje.
Jerzy Urban napisał przed laty w jednym ze swoich felietonów, że znajomości bywają błogosławieństwem, kiedy na stanowisko aplikuje grupa jednakowo wykształconych osób bez doświadczenia zawodowego czy charyzmy, wyróżniających je z tłumu. Bowiem poręczenie jest wówczas tym, co danego kandydata odróżni od innych, dając dodatkowo pracodawcy poczucie komfortu, że wybiera właściwą osobę, bo ktoś zaryzykował i poparł ją własnym nazwiskiem.
Jolanta Banach nie ma jednak wątpliwości: - Zatrudnianie swoich dzieci we własnej, prywatnej firmie jest dozwolone, ale obsadzanie nimi spółek skarbu państwa w podległej rodzicowi spółce publicznej jest niesłychanie groźnym zjawiskiem, ze względu na jego zasięg.
- To jest prawda, że każdy musi gdzieś pracować i zdarza się, że dziecko ważnego polityka otrzymuje państwową posadę ze względu na swoje świetne wykształcenie i kompetencje. Ale mowa tu o tym, aby do instytucji publicznej nie dostawały się te dzieci tylko ze względu na rodzinne powiązania- chodzi o to, by odbywało się to uczciwie i w sposób jawny. Niech ten tryb konkursowy będzie konstruowany w sposób obiektywny i żeby był nad nim publiczny nadzór. – mówi radna.
Aleksandra Bełdowicz
Inne artykuły związane z:
- 09/08/2012 11:32 - Spełnione marzenia wierszynian
- 08/08/2012 17:25 - Ledwożyw: To powinno być duże show
- 07/08/2012 16:34 - Ubogi, zapracowany - to Polak
- 06/08/2012 17:02 - Załoga CMM Gdańsk wygrała regaty na Litwie
- 06/08/2012 13:33 - Były wojewódzki konserwator zabytków pod lupą CBA
- 03/08/2012 16:38 - Gwałtowna ulewa – ulice jak potoki w Gdańsku i Sopocie
- 03/08/2012 14:15 - Sławomir Neumann – poseł ze Starogardu – wiceministrem zdrowia
- 01/08/2012 16:09 - Podniesienie bandery na specjalistycznej jednostce w Stoczni Crist
- 01/08/2012 15:25 - Bankructwo OTBS? Mieszkańcy bez gazu i ciepłej wody! - aktualizacja
- 01/08/2012 11:51 - Duda krytykuje Wałęsę za zdradę związków zawodowych