W wieku 71 lat odszedł od nas Andrzej Socha, wyjątkowy artysta malarz, niezwykła osobowość gdańskiej sztuki. Lubiany i doceniany członek Związku Polskich Artystów Plastyków, obdarzony wyjątkowym czuciem artystycznym.
Odszedł cicho, nie skarżąc się na dolegliwości. Nagle znalazł się w szpitalu, nie powiadamiając bliskich, tak aby nikomu nie zrobić kłopotu. Tak też żył, był artystą, o którym mówiło się iż stanowi osobny byt. Takim był malarzem, sam stanowił o swoich wyborach. Pamiętam, że przez wiele lat naszej znajomości tylko raz podzielił się wątpliwościami, sam decydował o swojej sztuce. Był osobą wyjątkowo uczciwą, przyjazną i życzliwą. Środowisko gdańskich artystów opuściła osoba wyjątkowa, dobry artysta i dobry człowiek.
W styczniu 2016 roku napisałem tekst zatytułowany "Andrzej Socha – malarz myśli":
Siłę swojego malarstwa Andrzej Socha, gdański artysta, czerpie z głębin talentu, intelektu i smaku. Żadne style, prądy czy kierunki nie miały wpływu na jego twórczość. Tak sam deklaruje i jak mówi jego widzenie sztuki rodziło się w zaciszu i zakamarkach artystycznej świadomości, którą starał się odseparować od zewnętrznego świata.
Może właśnie dlatego w studenckich czasach jego koncepcje malarskie spotykały się z małym zrozumieniem. Także, dzisiejsze poszukiwanie porównań, zestawianie jego twórczości z inną, czy szukanie analogii nie ma sensu. Choć nie ma tak dobrze, aby gdzieś, ktoś, nie mógł myśleć podobnie, a poza tym otaczająca rzeczywistość nie jest też bez znaczenia i wpływu na osobowość.
Andrzej Socha, Autoportret, 2013, akryl, pastel, karton
Andrzej Socha, Martwa natura, 1975, olej, akryl, płótno
Przypomniał mi się malarz, o którym pisałem przed laty. Trudno mówić o podobieństwie, ale przy oglądaniu prac Andrzeja Sochy poczułem jakąś więź duchową łączącą obu artystów. Prowadzi mnie ona w rejony modernistycznych poszukiwań francuskich malarzy międzywojnia i do tej charakterystycznej kreski, która dla wielu malarzy jest swoistym DNA. To jak linie papilarne pozostające niezmienne już do końca życia. Każdy ma inne, ale rozpoznawalne. Myślę o Ludwiku Klimku, artyście polskiego pochodzenia z Cieszyna. Mieszkał we Francji, tam tworzył i tam został pochowany. Mało znany w Polsce, ale posługiwał się podobną kreską, podobną paletą barw oraz zbliżonym łączeniem technik. Oczywiście może to być tylko moje wrażenie, którego mogłem szczęśliwie doświadczyć dzięki oglądanej kiedyś prywatnej sopockiej kolekcji tego wielkiego artysty. Jednak te moje odczucia zrozumiałem dopiero później, pomogły mi one we właściwym odczytywaniu prac Sochy i pewnej filozofii otaczającej jego malarstwo, zapewne wynikającej również z powściągliwego usposobienia artysty.
Andrzej Socha, Oliwa, 2012, olej, akryl, płótno
Andrzej Socha, Druskienniki, 2014, akryl, pastel, karton
Andrzej Socha, kiedy wspominał o swoich nauczycielach malarstwa, pani Blance Olszewskiej z lubelskiego plastyka oraz gdańskich profesorach Kazimierzu Ostrowskim i Jacku Żuławskim, a także ich kulturze i pojmowaniu sztuki, podkreślał, że w swoich wykładach kładli nacisk raczej na zrozumienie zasad i wskazywanie drogi, niż na samą naukę. Szkoła była więc jedynie etapem i nie odwołuje się nigdy do niej, profesorów czy autorytetów. Sam tworzy koncepcję malowania, nie ma odniesień. Obraz zrodzony jedynie dzięki rzeczywistym doznaniom objawia się gdzieś między głową, a ręką i prowadzi dukt pędzla tak, a nie inaczej, ale nie bezmyślnie. Pozostawia fragment pierwszej myśli, czy pierwszego skojarzenia. Często słabo rozpoznawalny, ale jest. Ujawnia się kolorem, fragmentem kompozycji, linią czy kreską. Kieruje wówczas myśli we właściwą stronę. Nie opowiada historii. Te znaki w połączeniu tworzą pewien alfabet. Na początku dość trudny. Jego kreacja nie jest prosta, ale po chwili wszystko staje się zrozumiałe, bo są to znaki estetyzujące i adekwatne do rzeczywistych przedmiotów.
Andrzej Socha, Modelka, 1972, olej, akryl, płótno
Andrzej Socha, Pracownia, 2013, olej, akryl, płotno
W jednym z wywiadów artysta mówił o tym dystansowaniu się od rozmaitych tendencji, ale też bronił swojej postawy, która pozwala mu zachować różnorodność i poruszać się cały czas w granicach czystej sztuki. Sztuki, która rzeczywiście nie wszystkim musi się podobać i nie wszyscy muszą się z nią identyfikować, nie mówiąc już o jej kupowaniu. Jednak doświadczenia amerykańskie, azjatyckie i europejskie pozwoliły mu docenić swoją pracę, która sama w sobie stanowi już wielką nagrodę i jest radością jego życia.
Andrzej Socha, Wnętrze II, 1975, olej, akryl, płótno
Andrzej Socha to artysta nieodgadniony o spokojnym usposobieniu, opanowany, nie goniący za poklaskiem i promocją, mało zauważalny, nie poddający się modom i tendencjom. Artysta w 2015 roku uhonorowany został Specjalną Nagrodą Marszałka Województwa Pomorskiego za wybitne zasługi w dziedzinie twórczości artystycznej, za wielki kunszt warsztatu i niezwykłą estetykę oraz za upowszechnianie i ochronę kultury na rzecz mieszkańców województwa pomorskiego.
Stanisław Seyfried
fot. Stanisław Seyfried, Ryszard Kowalewski
- 12/07/2021 14:50 - Morze, nasze morze
- 06/07/2021 08:13 - Lojalny gdańszczanin – Stanisław Brzęczkowski
- 25/06/2021 14:46 - Gdański kontynuator boskiego Chagalla
- 18/06/2021 15:23 - Casus Ryśka
- 14/06/2021 14:21 - Zmarł Andrzej Socha
- 06/06/2021 16:57 - Eugeniusz Paukszta i jego epopeja „Westerplatte”
- 31/05/2021 07:32 - Centymetry za aparatem – Grzegorz Lewandowski
- 25/05/2021 16:15 - Bogdan Cierpisz
- 18/05/2021 16:39 - Za murami Bramy Wyżynnej
- 10/05/2021 16:41 - Wiedeńczyk o Gdańsku