Jeśli zapytać słuchaczy o White Lies, będą zapewne szukać pamięcią kilka lat wstecz, kiedy Anglicy byli jednym z bardziej rozpoznawalnych zespołów sceny alternatywnej. Po tym okresie jakby zniknęli z radarów szerszej publiczności. Teraz powrócili z nową płytą. W środę wystąpią w gdańskim Starym Maneżu.
Okres największej popularności formacji z Ealing przypada na koniec pierwszej dekady nowego millenium. Wtedy to, na fali New Rock Revolution nastąpił rozkwit szeroko pojętej muzyki alternatywnej, która zaczęła królować wszędzie. Mało tego – imprezy z nią cieszyły się dużo większym zainteresowaniem niż klasyczne klubowe brzmienia. Był to czas, gdy większemu gronu słuchaczy ukazali się wykonawcy, którzy zapewne w innym okolicznościach, zostaliby w cieniu. Po kilku latach od tamtych wydarzeń zaledwie garstka nazw wciąż funkcjonuje w głównym obiegu.
Wiele wskazywało na to, że White Lies skończą właśnie zapomniani. Jak np. tacy The Kooks. Zespół zaistniał, wszyscy śpiewali „To Loose My Life”, a potem, kiedy moda na indie przeminęła, pozostał w świadomości jedynie fanów. Inna sprawa, że trudno na dłużej zadomowić się w czołówce, kiedy od początku flirtuje się z brzmieniami zaczerpniętymi z lat 80. Tylko Editors byli w stanie utrzymać constans. Zarówno jakościowy, jak i wizerunkowy.
Z White Lies było nieco inaczej. Po latach gorszych dla muzyki rockowej, którą wyparła pesudopopowa popelina, szeroko pojęta alternatywa znów zaczyna się przebijać. Bo nauczyła się i zrozumiała, że musi trochę odejść schematów, jeśli dalej chce być uznawana za jeden z głównych nurtów. Anglicy, którzy zagrają w Gdańsku, zrobili coś, co jest najważniejsze zarówno w momencie startu, jak i chęci ponownego zaistnienia.
Nagrali płytę, która budzi skrajne emocje. Zarówno wśród słuchaczy, jak i recenzentów. „Friends” pozwoliła muzykom na ponowny rozgłos. W końcu nic innego nie daje takiego posłuchu, jak dyskusje z odmiennymi poglądami.
Nie da się ukryć, że mało jest teraz White Lies w White Lies. Głównie ze względu na fakt, że zespół postanowił odstawić (na chwilę czy na dobre – nie wiadomo) ten rodzaj gotyckiego mroku, który charakteryzował ich muzykę z początku działalności. Pozostała dramaturgia, ale biorąc pod uwagę fakt, że skupili się na bardziej radosnej odsłonie muzycznej lat 80., nie wypada ona aż tak dobitnie, jak kiedyś. Zimnofalowych brzmień jest tu dużo mniej. Słychać raczej inną stronę inspiracji – Alphaville, Ultravox czy A-ha. Gdzieś również można doszukiwać się chociażby nut znajomych kiedyś w twórczości Berlin.
I to jest właśnie głównym powodem sporów słuchaczy. Jedni mówią, że to ciekawy zwrot, inni że zespół zatracił swój styl i zamiast go kontynuować, postawił na eksperyment, z którego nic nie wynika. Jest to po prostu jakiś tam mariaż inspiracji, które karykaturalnie brzmią w dzisiejszych czasach. Dla wielu efekt przypomina podróbkę z bazaru – niby wygląd ten sam, ale jakość już niekoniecznie.
Tak czy inaczej „Friends” to płyta warta polecenia. Bo, bez względu na to czy się spodoba, czy nie, przypomina nam o zespole, który kilka lat temu był naprawdę na topie. Warto też wybrać się na koncert. Bo, po pierwsze na pewno nie zabraknie „Too Lose My Life” czy „Death”, ale także będzie można skonfrontować studyjne brzmienie z żywym. A już niejednokrotnie okazywało się, że to potrafi zaskoczyć niezwykle pozytywnie.
White Lies, support: The Ramona Flowers | środa, 2 listopada, godz. 19 | Stary Maneż, Gdańsk, ul. Słowackiego 23 | Bilety: 110/125zł
Patryk Gochniewski
fot. mat. prasowe
- 08/01/2017 16:42 - O jedną gitarę mniej - odszedł Jerzy Kossela
- 12/12/2016 13:26 - Open'er 2017: Znamy trzeciego headlinera
- 11/12/2016 16:20 - Jubileuszowe Yachy rozdane!
- 15/11/2016 12:37 - Open'er 2017: Make Poland Rage Again
- 10/11/2016 18:10 - Open'er 2017: Alter Art oszalał - co za ogłoszenie!
- 21/10/2016 09:57 - Open'er 2017: pierwsze ogłoszenie i od razu bomba!
- 13/09/2016 17:11 - Charytatywny koncert Piotra Rubika
- 05/08/2016 07:59 - Rusza Sopot Molo Jazz Festival
- 12/07/2016 09:19 - Podsumowanie Open'er Festival 2016
- 03/07/2016 19:41 - Open'er 2016: czwartego dnia muzyka wygrała z pogodą