Miesiąc temu zgłosili się do mnie mieszkańcy sopockiej kamienicy, zlokalizowanej przy ul. Bitwy Pod Płowcami 35. Kamienica była własnością mieszkających zagranicą właścicieli z obcymi paszportami, choć sopocianie mieszkali tam niemal „do zawsze”, oczywiście na mocy oficjalnego przydziału (decyzji administracyjnej) z Urzędu Miasta. Kamienica została niedawno sprzedana polskiemu właścicielowi, który od razu zaanonsował, że chciałby, aby dotychczasowi mieszkańcy opuścili swoje lokale, bo chce tam zorganizować apartamenty na wynajem. Zaniepokojeni sopocianie zwrócili się do swojego miejskiego przedstawiciela - radnego, czyli do mnie, aby im pomógł i w ich mieniu interweniował gdzie trzeba. Natychmiast wystosowałem interpelację do Prezydenta Sopotu, opisując całą sytuację i zwracając się o pilne objęcie pomocą prawną i organizacyjną trzech zamieszkałych w tym budynku rodzin. Miałem nadzieję, że taka interwencja nastąpi błyskawicznie i ktoś zainteresuje się losem sopocian, którzy przecież nie z własnej winy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej. Przez kilka kolejnych dni wspólnie z nimi czekaliśmy na jakąkolwiek urzędową reakcję, ale bezskutecznie. Podzieliłem się zatem swoją refleksją na ten temat w internecie. Napisałem dosłownie trzy zdania: „myślałem, że w Sopocie to nie może się zdarzyć, ale jednak... Kupiono kamienicę z lokatorami od zagranicznych właścicieli (jedna z rodzin mieszka w tym mieszkaniu od ponad 60 lat!) i dość szybko okazało się, że intencje nabywcy są takie, aby sopocianie ten budynek jak najszybciej opuścili. Jak możliwe było to, że ci sopocianie mieli wcześniej oficjalne przydziały kwaterunkowe na te lokale, a potem nagle okazało się, że właścicielem jest zupełnie ktoś inny?”
Nie przypuszczałem, że ten skromny post może wywołać aż taki niespodziewany odzew! Kilkadziesiąt osób natychmiast go powieliło i rozpętała się burzliwa dyskusja. Do tej chwili sądziłem, że takie przypadki zdarzyły się w Sopocie dwa – w pierwszym (ul. Haffnera 38) wszystko zakończyło się dla mieszkających tam sopocian szczęśliwie, bo miasto zdecydowało się na odkupienie kamienicy od nowych właścicieli, w drugim zaś (Chopina 7, tuż obok ratusza) – wielka kamienica zmieniła nie tylko właścicieli, ale i przeznaczenie. Najpierw jednak absolutnie bezwzględnie doprowadzono do wyprowadzki wszystkich mieszkańców. Jak napisała niedawno mieszkająca tuż obok tej kamienicy dziennikarka „Gazety Wyborczej” – dziś jest ona wynajmowana „od piwnicy po dach”, a i sama okolica to albo „dom publiczny” albo pensjonat „pełen pijanych i wrzeszczących ludzi naprzeciwko”. Oczywiście, można tłumaczyć, że przecież to nie miasto ponosi winę, tylko odwiedzający je ludzie, ale mam wrażenie, że to wieloletnie przyzwolenie na pewien określony kierunek rozwoju (?) miasta przynosi teraz odłożone w czasie skutki. Pamiętam, jak jeszcze całkiem niedawno prominentne osoby z Sopotu przekonywały, że jak się komuś mieszkanie w centrum miasta nie podoba, to zawsze może je sprzedać i się wyprowadzić. No, i właśnie w ten sposób to centrum już niebezpiecznie nam się wyludniło, a nowych stałych mieszkańców jakoś ciągle nie widać.
Ale wracając do sopockich kamienic, okazuje, że było takich przypadków więcej, a mieszkańców różnymi sposobami (często drastycznymi, jak np. wymiana zamków podczas ich nieobecności) się pozbywano, a cały budynek przeznaczano oczywiście już nie na cel mieszkaniowy, ale handlowy lub komercyjny. Np. w kamienicy przy ul. Bohaterów Monte Cassino 15, kiedyś zamieszkałej, dziś funkcjonuje hostel. A miasto woli chyba czekać i biernie przyglądać się, niż interweniować. Tak przynajmniej wynika z odpowiedzi na moją interpelację. Nikt bowiem nie pofatygował się nawet w międzyczasie do zagrożonych mieszkańców, żeby im w jakikolwiek sposób pomóc albo po prostu zorientować się w ich aktualnej sytuacji. Dlaczego? Bo nikt z nich nie zgłosił się osobiście do urzędu! Zatem problemu oficjalnie nie ma? Naprawdę?!
W ten sposób dowiedziałem się też przy okazji, że radny nie jest już w Sopocie przedstawicielem mieszkańców, skoro moje zgłoszenie sprawy w ich imieniu potraktowano tak, jakby go nie było. Smutne, ale prawdziwe…
Wojciech Fułek
- 24/04/2018 18:22 - Sopockie co nieco: Miasto dla artystów?
- 21/04/2018 10:47 - Akapit wydawcy: Fetor jałmużny
- 21/04/2018 10:44 - Gdańskie podwórko: Jaka praca taka płaca?
- 16/04/2018 06:53 - Sopockie co nieco: Ile powinien zarabiać prezydent?
- 11/04/2018 06:42 - Latarką w półmrok: Nagrody gdańskie
- 06/04/2018 12:59 - Akapit wydawcy: POmorska garkuchnia
- 31/03/2018 14:28 - Sopockie co nieco: Egzekucja przez rewitalizację
- 30/03/2018 15:54 - Gdańskie podwórko: Syndrom sztokholmski czy gdański?
- 28/03/2018 19:20 - 1945: Wyparcie Niemców z Gdańska
- 25/03/2018 20:30 - Akapit wydawcy: Układ gdański - umysł śledczy