Niektórzy do dziś nazywają ją karnawałem. Ta bzdurna, w moim odczuciu wręcz obraźliwa nazwa rozpanoszyła się zwłaszcza w młodszych rocznikach, choć i świadkowie, ale może niekoniecznie uczestnicy, też czasem tak mówią. Poniżej tekst o życiu codziennym i związkowym jesienią 1980 roku, wyjęty (i uzupełniony) z książki mego autorstwa Narodziny i działalność Solidarności Oświaty I Wychowania. Ale to nie tylko o nauczycielach, to o wszystkich.
To było już 44 lata temu, kiedy wybuchła „Solidarność”.
*
Atmosferę jesieni 1980 roku charakteryzował ogromny entuzjazm i radość ludzi zaangażowanych w działalność organizacyjną, że oto nareszcie mogą zrobić dla kraju i dla siebie coś, czego nie dyktuje obca im władza. Był to wyraz nadziei, że społeczeństwu uda się choć w niewielkim stopniu wziąć udział w decyzjach określających sytuację w kraju i poprawić ją. Później więcej było konkretnej pracy koncepcyjnej – nowe projekty ustaw, rozwiązań, podręczników, programów szkolnych i uniwersyteckich – wykonywanej najczęściej obok pracy zawodowej i naukowej.
Ale jesienią ludzie dopiero zaczynali się organizować. Pomysł gonił pomysł, spotkania i zebrania odbywały się niemal bez przerwy. Ożywienie widać było nawet na przystankach tramwajowych i autobusowych; oczekujący tam na jak zwykle długo nie nadjeżdżający środek lokomocji wdawali się chętnie w rozmowy polityczne z obcymi ludźmi, a nad rozdyskutowanymi grupkami unosiło się nowe, magiczne niemal słowo: solidarność.
Ściany domów i mury oblepione były plakatami, najczęściej domowej roboty, z żądaniami różnych środowisk. A więc, by zarejestrować NSZZ Solidarność, a także by uwolnić więźniów politycznych - początkowo Zygmunta Goławskiego, Leszka Moczulskiego, Tadeusza Stańskiego i Wojciecha Ziembińskiego, do których doszli niebawem uwięzieni Krzysztof Bzdyl, Tadeusz Jandziszak i Jerzy Sychut.
Wiele osób poświęciło tej działalności cały swój czas. Wzięto zaległe urlopy, zarzucono dodatkowe półetaty i prace zlecone, zwane „chałturami” (dla wielu był to warunek związania końca z końcem), odłożono pisanie prac naukowych i udzielanie korepetycji. W kalendarzykach nauczycielki Anny Mizikowskiej i historyka, doc. Anny Sucheni-Grabowskiej zachowały się charakterystyczne zapiski przy numerach telefonów nowo poznanych działaczy związków zawodowych: „Dzwonić do domu do 8.30 rano”, albo: „tylko między 22.00 a 24.00.” Taki był stopień zaangażowania w działalność, wymagającą stałej nieobecności w domu.
Pospolite ruszenie naprawy Rzeczypospolitej obejmowało wciąż nowe kręgi zawodowe, organizacyjne a także towarzyskie. Nauczycielom starały się przyjść z pomocą rozmaite środowiska: pracownicy naukowi różnych specjalności, psychologowie, socjologowie, a nawet artyści, literaci i studenci - wszyscy przejęci duchem odzyskania suwerenności.
16 września 1980 powstał w Warszawie Komitet Porozumiewawczy Stowarzyszeń Twórczych i Naukowych (KPSTiN). Przewodniczącym Komitetu został prof. Klemens Szaniawski. Zapowiedziano opracowanie raportu o stanie kultury polskiej i wystąpienie do władz o zwiększenie budżetu kultury polskiej oraz ograniczenie cenzury. Piątego października powstało Towarzystwo Popierania i Krzewienia Nauk.
Jesienią rozpoczęła się walka środowisk filmowych m.in. o rozpowszechnienie filmu Robotnicy `80, który był rodzajem wizualnego stenogramu z przebiegu akcji strajkowej i sierpniowych negocjacji Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z przedstawicielami Komisji Rządowej w Stoczni Gdańskiej. Reżyserami byli Andrzej Zajączkowski i Andrzej Chodakowski. Zakusy władzy na gotową taśmę – wtedy jeszcze celuloidową – były poważne, jednak dzięki szybkiej akcji Stanisława Manturzewskiego i Jana Józefa Lipskiego nie doszło do skasowania jej. Film ostatecznie zaczęto wyświetlać zimą 1981 na nielicznych seansach w jedynym, peryferyjnym kinie, bo wszystkie kina były państwowe, zdołało go jednak obejrzeć setki tysięcy osób.
Od września 1980 roku w pokoju studenckim Teodora „Teosia” Klincewicza w warszawskim Domu Studenckim "Riviera" zawiązywały się komitety założycielskie Niezależnego Zrzeszenia Studentów Polskich (NZS), którego przewodniczącym został Jarosław Guzy. NZS ściśle współpracował z pracownikami nauki i wspierał ich działania naprawcze w oświacie.
Ogromną rolę psychologiczną u Polaków odegrało w tym czasie przyznanie Czesławowi Miłoszowi literackiej Nagrody Nobla. Młodzi ludzie stali teraz od świtu w kolejkach do księgarń, rozprowadzających dzieła noblisty a wkrótce i innych emigracyjnych pisarzy. Nawet o Miłoszu nie słyszała wtedy większość nauczycieli.
Latem Janina Jankowska z Polskiego Radia otrzymała niemal równie prestiżową jak Nobel nagrodę Prix Italia za reportaż radiowy ze Stoczni Gdańskiej w okresie sierpniowych negocjacji stoczniowców z rządem komunistycznym.
12 listopada 1980 komisja Senatu UW wydała oświadczenie na temat „niewłaściwych decyzji personalnych władz UW podjętych w latach 1968-1980”. Chodziło przede wszystkim o pozbawionych w Marcu 1968 roku przez władze partyjne (jak Mieczysław Moczar) prawa nauczania profesorów i docentów UW: Bronisława Baczkę, Zygmunta Baumana, Włodzimierza Brusa, Marię Hirszowicz, Leszka Kołakowskiego i Stefana Morawskiego w gruncie rzeczy za pochodzenie żydowskie większości z nich. W oświadczeniu Senat UW nazwał dawne decyzje „wyjątkowo brutalną ingerencją władz w sprawy uniwersyteckie” i oczekiwał ich potępienia. Oświadczenie podpisali: przewodniczący Komisji Senatu prof. Klemens Szaniawski, prof. Andrzej Bogusławski, dr Jacek Kochanowicz, prof. Jan Kutek i prof. Andrzej Tarkowski.
Sklepy, również spożywcze, w całym kraju świeciły pustkami, bo rynek ogołocony był z wszelkich dóbr, ponieważ władze, panujące niemal całkowicie nad dystrybucją, zamierzały ludzi zmęczyć trudami codzienności i „rzucały” ograniczone ilości żywności, do tego reglamentowały sprzedaż. Zaopatrzenie się w podstawowe artykuły wymagało nieraz kilkugodzinnego stania w kolejkach. Paradoksalnie, utrudniało to życie, ale pozwalało po raz pierwszy od lat utrzymać się z samej państwowej pensji; wiele osób twierdziło, że żywi się na co dzień tylko chlebem ze smalcem. Produkty sprzedawane na targowiskach osiągały bajońskie ceny i były kupowane tylko w razie wyższej konieczności, dla chorych i dla dzieci. Z prywatnych źródeł było wiadomo, że np. w Warszawie magazyny były pełne masła i innych artykułów, zatrzymywanych przez ówczesne władze.
W dość wtedy nielicznych restauracjach panowała drożyzna, oblężone były bary mleczne – pachnące podkisłym mlekiem i kluchami tanie jadłodajnie epoki realnego socjalizmu. Jakby idąc za (rzekomą notabene) radą królowej Marii Antoniny, lud przestał jeść chleb, a przerzucił się na ciastka; tych bowiem, mimo reglamentacji cukru i mąki, zawsze było pod dostatkiem. Złośliwi twierdzili, że to dlatego, że właścicielami ciastkarni (tzw. ajenci) byli często emerytowani pracownicy milicji i Służby Bezpieczeństwa; mieli oni prawo przechodzenia na emeryturę już po 15 latach pracy, jako stosunkowo młodzi ludzie i mając „dojścia” do zaopatrzenia w cukier mogli zająć się robieniem pieniędzy.
Panowało napięcie. Władza podsycała je najpierw odmową urzędowej rejestracji „Solidarności” jako związku zawodowego (stało się to wstępnie 24 października, ostatecznie 10 listopada 1980), potem narzuconymi przez osławionego sędziego Kościelniaka poprawkami do statutu Związku. Napięcie to podsycała walka, aż po groźbę strajku generalnego, o uwolnienie aresztowanych 21 listopada 1980 poligrafów - Piotra Sapeły z Prokuratury Generalnej i związkowego - Jana Narożniaka. Przekazali oni do wiadomości publicznej opracowaną przez prokuratora generalnego PRL, Lucjana Czubińskiego, policyjną instrukcję zwalczania działaczy związku Solidarność, zatytułowaną: Uwagi o dotychczasowych zasadach ścigania uczestników nielegalnej działalności antysocjalistycznej, za co zostali aresztowani, co wywołało ogromny skandal.
Powszechnie obywatele obawiali się inwazji ze strony ZSRR, wiele osób uważało ją za nieuniknioną i swym przedsięwzięciom nadawało rys „ostateczny”. Jedna z zaangażowanych w działalność związkową nauczycielek tak wyjaśniła rodzinie swą ciągłą nieobecność w domu: „Uznajcie, że ja już właściwie nie żyję. Pamiętajcie tylko, żebyście byli szlachetni!” Przypadkowy taksówkarz podobnie widział perspektywę polityczną narodu: „Powiedziałem mojej jedenastoletniej córce: nie ucz się! Po co? I tak wejdą [w domyśle: Rosjanie - TB] i wszyscy zginiemy.”
W takiej atmosferze spotykali się nauczyciele, zrzeszający się w NSZZPNTiO (1) i potem w Solidarności. Charakterystyczną cechą ówczesnego życia zbiorowego były zebrania, odbywające się nawet po kilka dziennie. Zebrań było tyle i tak długotrwałe (każdy chciał wypowiedzieć swoje zdanie po tyloletnim milczeniu), że niektórzy półżartem wzdychali: „Ach, żeby wreszcie wprowadzili godzinę policyjną, od ósmej bylibyśmy w domu, a inni uzupełniali: Jak to – już od piątej, a nie od ósmej!
Marzenia te miały się spełnić zaledwie w rok później, tyle że po wprowadzeniu stanu wojennego godzina policyjna obowiązywała od godz. 22.00.
Teresa Bochwic
1 Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Pracowników Nauki, Techniki i Oświaty – warszawski związek zawodowy, który trwał parę tygodni, po których poszczególne koła weszły w skład ogólnokrajowej „Solidarności”.
- 07/12/2024 22:20 - Desant gdański
- 03/12/2024 16:44 - Gdański bigos: Sala BHP nie jest dla każdego
- 27/11/2024 20:29 - Akapit wydawcy: Liczby demokracji za Nawrockim
- 09/11/2024 18:52 - Posterunek Straszyn: Pełny profesjonalizm
- 16/10/2024 10:39 - Akapit wydawcy: Postawić Tuska pod Trybunał Stanu - 115 podpisów albo podpis Dudy
- 24/06/2024 09:11 - Gdański bigos: Ukryta bomba
- 20/06/2024 17:02 - Akapit wydawcy: Polizei Scholza mebluje u Tuska
- 20/06/2024 16:59 - Posterunek Straszyn: Ksiądz Jerzy – kapłan, bohater, błogosławiony
- 20/06/2024 16:30 - Gdański bigos: Sześć lat bez Brunona Zwarry
- 18/06/2024 08:36 - Korpus Ochrony Pogranicza, długo jeszcze mamy czekać?