Minister Waldemar Żurek planował masowe czystki w sądach, ale w Gdańsku trafił na mur. Kolegium Sądu Okręgowego niemal jednogłośnie odrzuciło jego wniosek o usunięcie lokalnych prezesów. To pierwsze tak wyraźne „nie” wobec politycznej ofensywy nowej władzy w wymiarze sprawiedliwości. Gdańsk mówi jasno: nie będzie realizował partyjnych poleceń.
Trzy szybkie fakty:
- Minister Żurek zawiesił 46 prezesów i wiceprezesów sądów w Polsce.
- Gdańskie kolegium Sądu Okręgowego zagłosowało 10 do 1 przeciwko jego decyzji.
- Chciał odwołać Przemysława Jasinkiewicza i Tomasza Jabłońskiego – są nadal na stanowiskach.
Gdańsk wysłał polityczny granat na biurko ministra. Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek chciał demonstracyjnie rozpocząć kadencję od porządków kadrowych. Ale spotkał się z pokazową odmową. Tamtejsi sędziowie zablokowali jego decyzję niemal jednogłośnie, pokazując, że nie zamierzają być narzędziem politycznej zemsty.
Minister zderza się ze ścianą – sędziowie nieugięci
Waldemar Żurek nie zdążył jeszcze rozgrzać fotela po Adamie Bodnarze, a już zaczął wyciągać polityczne miotły. Nowy minister sprawiedliwości, który miał być twarzą rzekomego „przywracania praworządności”, wszedł w urzędowanie z listą gotowych do usunięcia. Wśród nich – lokalni prezesi sądów, również w Gdańsku. Tam jednak Żurek nie przewidział jednego: środowisko sędziowskie nie złoży mu hołdu.
Decyzja kolegium Sądu Okręgowego w Gdańsku była jasna. Dziesięciu sędziów było przeciw, jeden za. Żadnych wątpliwości. Kolegium obroniło Przemysława Jasinkiewicza i Tomasza Jabłońskiego, odrzucając próby politycznego wtrącania się w kierownictwo sądów.
Ofensywa ministra to nie reforma, to rewolucja kadrowa. Pod płaszczykiem „przywracania konstytucyjnego porządku” odbywa się najzwyklejsze czyszczenie ludzi. Tak właśnie wygląda nowa „praworządność” – zero dialogu, tylko gotowe listy nazwisk do skreślenia. Zamiast naprawiać sądy – likwiduje się tych, którzy nie pasują ideologicznie.
Zadziwiające, jak szybko deklaracje walki z „państwem partyjnym” zamieniły się w brutalne działania partyjnej miotły. W imię niezależności sądów, nowa władza chce je sobie podporządkować.
Gdańsk stawia twardy opór
Gdańsk jako pierwszy zareagował otwartym sprzeciwem. Sędziowie nie dali się zastraszyć. To symboliczny moment. W poprzednich latach środowisko sędziowskie krzyczało o „zamachu na konstytucję”. Teraz, gdy ręczne sterowanie idzie z drugiej strony, milczą. Ale nie wszyscy. Nie Gdańsk.
Decyzja kolegium pokazuje, że nie wszyscy sędziowie chcą brać udział w tej politycznej szopce. Wbrew nagonce na tzw. neosędziów – których minister Żurek najwyraźniej ma na celowniku – lokalne środowiska potrafią się zjednoczyć i przeciwstawić bezprawiu, choćby miało przyjść z nowego obozu.
Czy minister to zrozumie?
Pytanie brzmi: co dalej? Czy minister Waldemar Żurek posłucha głosu z Gdańska? Czy dalej będzie gonił duchy „neosędziów”, ignorując głosy z samych sądów? A może dopiero ta porażka uświadomi mu, że niezależność sądów nie polega na wymianie kadr według własnych preferencji?
Bo jeżeli sądy mają być wolne, nie mogą być ani z jednej, ani z drugiej strony barykadą polityczną. A skoro władza zapowiadała „uzdrawianie” – to dlaczego zaczęła od usuwania?
źródło: wbijamszpile.pl
- 04/08/2025 12:59 - Kaszubi domagają się zamknięcia wystawy "Nasi chłopcy"
- 02/08/2025 18:39 - TOP 20 na Pomorzu - drwina z miotły Tuska!?
- 27/07/2025 10:46 - Formela: Tusk na wojnie z milionami obywateli
- 26/07/2025 16:15 - Janusz Szewczak: Budżet klęski ekipy Tuska
- 22/07/2025 12:53 - Nie mówili o sobie "nasi chłopcy" - nie mieli "niemieckich kolegów"