Zaczęło się od tego, że Karol został kandydatem. To nie ulegało wątpliwości. Świadectwo nominacji podpisali: Naczelnik Państwa, Rada Mędrców, ksiądz – przyjaciel, doproszeni dobrze życzący, a znani, ten i ów Poseł, repatrianci z Europarlamentu. Z boku stali Ci co jeszcze nie uwierzyli…
Tak zacznę swój czerwcowy tekst po wygranych wyborach prezydenckich przez obywatelskiego kandydata Pana Nawrockiego. Będzie optymistyczny, głęboko w to wierzę. I nie dlatego, że mam osobistą sympatię do Pana Prezesa IPN, czy jakoś z nadmiernym optymizmem patrzę na przygotowania „Team Karol” do batalii o „Duży Pałac”, jak w żargonie nazywany jest Pałac Prezydencki. Powód jest zgoła inny, co pozostawię krótkiej konkluzji na koniec.
Wrócę jednak i zacznę od wygranej Donalda Trampa. Nie chcę zmuszać Państwa do głębokiej refleksji czy analizy, dlaczego się tak stało. Setki tekstów o tym już przeczytałem, a jeden mądrzejszy od drugiego. Na kilka kwestii praktycznych uwagę jednak chcę zwrócić.
Wg moich amerykańskich informatorów, to „landslide Victory” jak je nazywają jankesi, gdyby nie nieprawidłowości w liczeniu głosów, powinno się dokonać już w poprzedniej elekcji. Wnioski?
Przypilnowanie władzy, a wcześniej zorganizowanie się obywateli w społeczny, nieprzekupny i zdeterminowany ruch jest jedynym gwarantem realnej kontroli i zwycięstwa. Po drugie - sam kandydat był twardy i otrzepał się nie tylko z ataków „salonu” demokratów, ale i z wewnątrz-republikańskiej zawiści. Wreszcie - po trzecie: mądrze dobrał, i to mądrych doradców, często spoza polityki. Tak realizował to, co jest standardem w profesjonalnych kampaniach: kierowanie wyselekcjonowanego przekazu do wybranych grup wyborców, celem uzyskania zaplanowanego skutku-celu. Nazywają to w nowomowie z angielska „targetowaniem”, czy „castomizacją” komunikatu.
Reakcja części politycznych elit Prawa i Sprawiedliwości na komunikat zza wielkiej wody była o tyle dziwna, co zaskakująca. Wygraną Trumpa uznano za jakiś czynnik zapewnienia, wręcz zagwarantowania wygranej w wyborach prezydenckich własnego, przepraszam, popieranego przez Partię kandydata. Jakby tam jakaś magiczna wajcha miała zmienić polityczna zwrotnicę i skierować kandydata na pierwsze miejsce podium.
Czy to efekt niedojrzałości, braku wiedzy, naiwności - nie wiem. Chce ufać, że refleksja nastąpiła i jakaś grupa robocza jednak analizuje plan zwycięskiej kampanii Trumpa. Więcej, zastanawia się jak ją wdrożyć w kampanii w Polsce, a może skorzystać z osób, które ten sukces konserwatywnego kandydata w Stanach zoperacjonalizowały. Jednocześnie poza chwilowym uniesieniem, nie wykorzystano wystarczająco wygranej w Stanach Zjednoczonych do wzniecenia, podpalenia własnego obozu optymizmem, wiarą w zwycięstwo, podniesieniem morale, które szoruje po dnie, zwłaszcza wśród młodych działaczy PiS, w tym z dyplomem owej „słynnej” ostatnio w mediach uczelni. A takie rozpalenie entuzjazmu i wiary dla każdego „wojska” jest ważniejsze nad inne aktywa i możliwości.
Teraz konkluzja. Jasnym jest, że w ulubionej konkurencji Foresta Gumpa Pan Nawrocki bije każdego konkurenta na głowę. Swojego głównego przeciwnika, Pana Trzaskowskiego zapewne na dwie głowy. Ale to dopiero początek 6cio miesięcznego maratonu.
Zmiennych wiele, ale zasadniczym jest pytanie: czy Prawu i Sprawiedliwości, a dokładnie jego strukturom, członkom chce się ciężko pracować na to zwycięstwo. I czy mają świadomość, że przegrana będzie oznaczać, iż to ostatnia kampania, w której pod swoim szyldem wzięli udział. Pytałem o to kilku wysoko postawionych polityków PiS, ale scenariusza - co po ewentualnej przegranej - nie ma.
Druga konkluzja jest nieco bardziej optymistyczna. Wybór koncepcji poparcia Pana Karola Nawrockiego na urząd Prezydenta RP to nie tylko komunikat o zmianie w politycznym myśleniu Partii, swoista gra pod nową, obcą-nieobcą flagą. To komunikat do wyborców, choć dalej nie wprost, że błędy popełniliśmy, ale wnioski zostały wyciągnięte i zaaplikowane w realnym planie działania. Że potrzebujemy szerszego poparcia społecznego. Potrzebujemy tych ponad 11 milionów Polaków, nieobojętnych w ostatnim, przy-wyborczym referendum. I wreszcie sygnał, że Prawo i Sprawiedliwość ze zgrzytem otwiera swoje bramy na nowe i młode.
Polityka jest nieprzewidywalna, wytrwałość zawsze przynosi rezultaty, sondaże często nie pokazują głębi uśpionych, prawdziwych myśli wyborców, a przykład jednych, że można wyjść z najgłębszych opresji nie jest odosobniony. Czy się to spełni? O tym już w czerwcu.
Piotr Grzybowski
- 18/02/2025 08:51 - Latarką w półmrok: Rękojmia wyborcza z muzeum PRL
- 07/02/2025 11:47 - Latarką w półmrok: Język Greisera, korozja Tuska
- 28/12/2024 17:01 - Radio ryczało tylko za dnia. Komunikaty RPO
- 11/12/2024 09:42 - Akapit wydawcy: Nudności Tuska
- 03/12/2024 16:44 - Gdański bigos: Sala BHP nie jest dla każdego
- 27/11/2024 20:29 - Akapit wydawcy: Liczby demokracji za Nawrockim
- 09/11/2024 18:52 - Posterunek Straszyn: Pełny profesjonalizm
- 16/10/2024 10:39 - Akapit wydawcy: Postawić Tuska pod Trybunał Stanu - 115 podpisów albo podpis Dudy
- 11/10/2024 15:20 - Pospolite ruszenie naprawy Rzeczpospolitej