Jęczą sympatycy Aleksandra Kwaśniewskiego.
Z zazdrości - jak Jerzy Wenderlich, który też marzy o płatnym doradzaniu Janowi Kulczykowi, ale nie marzy o tym, niestety, Jan Kulczyk
Ze strachu - jak Andrzej Celiński, stary socjaldemokrata, który lży młodych socjaldemokratów, bo obawia się, że bez eksprezydenta 5-osobowa partia demokratów obumrze we własnym licznym gronie.
Z zimnej kalkulacji - jak Robert Kwiatkowski, któremu marzy się, by świeżość Palikota - któremu doradza - wsparta doświadczeniem Aleksandra - któremu służył - pomogła odrzucić ekipę Tuska i przetrzeć porządnym ludziom lewicy drogę do Brukseli, a może i na Wiejską. Droga ta z Kwaśniewskim wydaje się prosta jak autostrada Jana Kulczyka.
Ujawnienie przez Gazetę Wyborczą zarobkowego trudu b. prezydenta u obecnego potentata drogę te sprowadzić zaś może na polityczne bezdroża. Zestresowany b. prezes TVP bredzi więc coś o lichych kociołkach politycznych ze starej PRL-owskiej produkcji wyjmując swojego idola poza nawias Polski Ludowej - wywodzi się z niej, ale nie jest apologetą tamtego systemu. Przeciwnie niż SLD - getto partii postkomunistycznej.
Myli się ktoś, kto sądzi, że Aleksandra Kwaśniewskiego i Roberta Kwiatkowskiego łączy działalność w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów i zakładanie kół "S" w każdej szkole. Łączy ich, dziś już politycznie niepraktyczny, statut PZPR, partii która w latach przeszłych swoim członkom żyć nie przeszkadzała, żyć pomagała i życie objaśniała. Młody działacz Aleksander ze spotkań z sekretarzem Demichowiczem, jego zwierzchnikiem sekretarzem Fiszbachem, a nawet dyrektorem jego gabinetu, wyplatał własne przemówienia. Czas wolny spędzał zaś na wyjazdach do ZSRR, co życiowo nie było krepujące.
Kwiatkowski w parze z Kwaśniewskim to jest rzeczywiście nowa jakość na lewicy, bez smrodu PRL-u, przed którym okadza ich romansik przelotny z Januszem Palikotem. Perfum ten może się jednak okazać nietrwały. Przywódca nowej lewicy zaangażowany do współpracy z firmą dr Kulczyka może utracić swój wyborczy powab, którym zaraża podczas lunchów i kolacji. Zajęcie to dla b. prezydenta w żadnej mierze nie jest przy tym hańbiące, dla rodziny pożyteczne, ale niepraktyczne jako strój galowy socjaldemokraty na wybory.
Stąd rozczarowanie wyznawców, którzy w pojedynkę politycznie, jak Kwiatkowski, znaczą mniej niż ważą.
Marek Formela
- 28/01/2013 21:00 - Okiem Borowczaka: Żyj i pozwól żyć innym
- 21/01/2013 16:27 - Okiem Borowczaka: Płacz i płać
- 15/01/2013 10:03 - Okiem Borowczaka: Honor rzecz względna
- 13/01/2013 16:04 - Okiem Borowczaka: Krótki felieton o lewactwie i zżerającej zazdrości
- 10/01/2013 18:51 - Światełko do nieba, czy lampą w oczy?
- 08/01/2013 08:14 - Okiem Borowczaka: Pomożecie?
- 04/01/2013 12:46 - Albertowicz: O garbach, fotoradarach i innych takich
- 29/12/2012 11:55 - Okiem Borowczaka: Polityczni pasterze
- 23/12/2012 16:25 - Okiem Borowczaka: Rok podziałów
- 17/12/2012 17:43 - Okiem Borowczaka: Sentymenty, a prawa rynku