Ucałował ziemię czerwoną i udał się na ziemie obiecane.
Nazywa się Marek Siwiec i źle się czuje w lewicowej opozycji za 7 300 euro miesięcznie plus klasa biznes na na trasie Warszawa-Bruksela-Warszawa. Od tego czasu nie musi już pożyczać mitsubishi pajero od biznesmena zranionego przez prokuraturę ani latać służbowym helikopterem w celach niesłużbowych.
Prawdziwie socjalistyczną lewice polubił już za młodu. Wykazał się w Socjalistycznym Związku Studentów, więc mając 22 lata został wcielony siłą do PZPR. Partia ta wobec młodego aktywisty była niezrozumiale bezwzględna. Uczyniła z partyjnego sztubaka redaktora naczelnego prestiżowego wówczas dwutygodnika "Student", a po ewakuacji z redakcji towarzysza Kwaśniewskiego, też zauroczonego klimatem korytarzy KW PZPR, tyle że w Gdańsku, skazała go na prowadzenie kultowego tygodnika akademickiego "itd".
Z taką socjalistyczną martyrologią były towarzysz Siwiec został budowniczym nowej socjaldemokracji, która uczyniła go naczelnym redaktorem "Trybuny". Potem Sejm, nudne urzędowanie w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, no i służba u prezydenta w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Stamtąd Siwiec poszedł w świat, bo SLD nie było jeszcze zepsute byciem w opozycji i "1" na liście do europarlamentu miała swoją moc. Mocy tej Siwiec poddał się bez wahania, a po 5 latach wziął od SLD "1" po raz drugi i to też bez obrzydzenia, choć partia byłą już w okopach.
Dziś Siwiec chce uprawiać lewicę z Palikotem, pod warunkiem, że przytuli ich Kwaśniewski, główny architekt jego politycznych awansów. Dla TVN 24,i redaktora Kuźniara, spotkanie obu panów w kawiarni, było to wydarzenie na miarę rozmów Obama-Putin. Wszystko bowiem co osłabia rewitalizację socjaldemokracji stronnicy PO uznają za pożyteczne. Siwiec w nowej roli jawi się więc kimś w rodzaju pożytecznego idioty, co nie jest prawdą, bo jest to wyrachowany, inteligentny i skoncentrowany na karierze polityk.
Zatem jeśli czuje niedostatek myśli lewicowej u Millera, widzi jej superatę u Palikota: wydłużenie wieku emerytalnego Polakom, odrzucenie płacy minimalnej, odrzucenie szans spółek komunalnych na rynku śmieci, to tej nowej myśli lewicowej Palikota prawidłowy drogowskaz.
Drogowskaz, który Marka Siwca ma po raz trzeci wyposażyć w robotę w Brukseli. Jego przyjaciel z okolic pałacu, strażnik taśm prawdy z Charkowa, Robert Kwiatkowski, też obecnie u Palikota, a nie u Millera na konfrontacji z Rywinem, zamyśla o podobnej wycieczce z okolic ziemi zachodniopomorskiej i lubuskiej. Razem na pewno jest łatwiej, a Siwiec w SLD, mimo rekomendacji lidera, przegrał z kretesem wybory na wiceprzewodniczącego. Którym bardzo chciał być, co osobiście delegatom oświadczył w kwietniu. Wysłanie więc Siwca po raz trzeci do Brukseli, by nie musiał już iść do jakiejś redakcji, mniej jest prawdopodobne niż błogosławienie uroczej ziemi kaliskiej.
Co innego u Palikota, właściciela prywatnej idei partyjnej. Reszta to polityczny balejaż wystawiony na publiczny przetarg.
Marek Formela
- 08/01/2013 08:14 - Okiem Borowczaka: Pomożecie?
- 04/01/2013 12:46 - Albertowicz: O garbach, fotoradarach i innych takich
- 29/12/2012 11:55 - Okiem Borowczaka: Polityczni pasterze
- 23/12/2012 16:25 - Okiem Borowczaka: Rok podziałów
- 17/12/2012 17:43 - Okiem Borowczaka: Sentymenty, a prawa rynku
- 09/12/2012 14:00 - Okiem Borowczaka: 13 grudnia Jarosława
- 03/12/2012 14:50 - Okiem Borowczaka: Jeden Palikot wiosny nie czyni
- 26/11/2012 16:11 - Okiem Borowczaka: Miliardy Jarosława
- 22/11/2012 16:19 - Górski: Twórzmy alternatywę medialną
- 19/11/2012 13:24 - Okiem Borowczaka: 5 lat koalicji PO-PSL