Odeszła Jadwiga Staniszkis – pierwsza dama polskiej socjologii. Czy można nazwać ją Gdańszczanką? Urodziła się w 1942 roku w Warszawie, ale już jesienią 1945 roku przybyła wraz z rodzicami do Gdańska. Jej ojciec, Witold Staniszkis, przedwojenny działacz ruchu narodowego tuż po wojnie zakładał na wybrzeżu Biuro Odbudowy Portów. To on podnosił z gruzów port w Gdańsku. Jadwiga Staniszkis mieszkała w poniemieckim bloku we Wrzeszczu przy ul. Wojska Polskiego a do pierwszej klasy poszła do podstawówki przy ulicy Srebrniki. Tyle że ta krucha powojenna stabilizacja runęła w 1948 roku. Ojca aresztowano pod sfingowanymi zarzutami a władze wyrzuciły matkę Jadwigi wraz z córką na bruk. Mała Jadzia wraz z młodszym rodzeństwem została wysłana do stryja do Łodzi. Ale Gdańsk był widać jakoś pisany pani Jadwidze jako miejsce politycznej przygody. W 1980 roku Krzysztof Wyszkowski zaproponował stoczniowcom by Jadwiga którą poznał w czasie wyjazdu do opozycyjnej Warszawy została doradcą Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej. Jak wspominała – pisała wówczas na potrzeby amerykańskiego wydawcy książkę w której przedstawiała okresowe konflikty i kryzysy w komunizmie jako mechanizmy regulacyjne. Znała już z autopsji jeden kryzys - Marzec 1968 roku. Gdy zastrajkowała gdańska stocznia uświadomiła sobie, że to o czym pisała na potrzeby zachodniego wydawcy - może obejrzeć na własne oczy. We wspomnieniach po latach śmiała się, że stoczniowców po trosze konfundowało a po trosze schlebiało im to że przyjechała na strajk w eleganckiej letniej sukience w letnie kwiaty. Ze swoją burzą blond włosów rzucała się w oczy w gronie szacownych doradców strajkowych jakich jak Tadeusz Mazowiecki czy Stefan Kurowski. Pani Jadwiga wspominał po latach, że ubrała się ładnie i na tyle porządnie, że stroje wytrzymały 10 dni spania na krzesłach. Tylko raz wyszła poza stocznię żeby wziąć prysznic w mieszkaniu koleżanki. Były to dla niej jedne z najpiękniejszych dni jej całego życia. „Uderzyła mnie atmosfera odświętności. Robotnicy strajkujący w Stoczni Gdańskiej odkryli język wartości uniwersalnych i byli gotowi ponieść dla tych wartości ryzyko”.
Ten szacunek dla Solidarności mimo, że dostrzegała jej rozmaite wady był dla niej już zawsze jakimś małym sacrum, które szanowała i z którego nie pozwalała kpić. Zawsze przyjeżdżała do Gdańska z poczuciem powrotu do miejsca, w którym tak głęboko i radośnie odetchnęła głębią wolności.
Myślę, że od Gdańsk stać na uczynienie pani profesor patronką którejś z ulic na powstającym na terenie stoczni nowym mieście. Żegnaj Gdańszczanko!
Piotr Semka
- 08/05/2024 16:45 - Posterunek Straszyn: Kasta sędziowska bez żadnej kontroli
- 26/04/2024 16:58 - Gdański bigos: Gdynia czeka na prawdziwy dialog
- 26/04/2024 16:13 - Nie zabijaj
- 18/04/2024 16:43 - Posterunek Straszyn: Posterunek Straszyn, a II tura wyborów
- 18/04/2024 16:40 - Akapit wydawcy: Kołowrotki władzy: w Tczewie, Gdyni, Kartuzach
- 16/04/2024 08:49 - Posterunek Straszyn: Kość niezgody
- 11/04/2024 17:38 - Gdański bigos: Trójmiejskie obrachunki
- 11/04/2024 17:34 - Który skrzywdziłeś człowieka prostego
- 09/04/2024 15:05 - Posterunek Straszyn: Zbrodnia wojenna Izraela
- 04/04/2024 17:19 - Akapit wydawcy: Wybierzmy ...