Sprawa sędziego Tomasza Szmydta wstrząsnęła polską opinia publiczną. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością mamy do czynienia z aferą szpiegowską na wysokim stanowisku sędziowskim. Oczywiście znając realia naszej polityki rozpoczęła się przepychanka z kim sędzia, który dał drapaka na Białoruś trzymał. Z PiS-em czy PO? Odpowiedź jest prosta był obrotowy. Taka to szpiegowska robota.
Desygnowany na sędziego przez prez. Aleksandra Kwaśniewskiego, awansowany za prezydentury Bronisława Komorowskiego był członkiem „kaściarskiego stowarzyszenia” zrzeszającego sędziów „Themis”. Później zaczął sprawiać wrażenie nowoczesnego prawnika, bez doktrynalnego zacietrzewienia. Robił z siebie jednego z tych, którzy chcieli zmieniać polskie sądownictwo, choć jeszcze działał w antyrządowym wówczas „Themis”. W 2019 roku przestawiał się jako ofiara „afery hejterskiej”, którą wykreowała jego była żona (znana pod pseudonimem „Mała Emi”) oraz zainteresowane zmianą ówczesnej władzy media. W 2022 r. wrócił „do swoich”. Występował jako „świadek koronny” w groteskowych publikacjach mediów salonu III RP. Wtedy był „wiarygodnym” źródłem informacji, rozgrzeszonym „wojownikiem” przeciwko reformie sądownictwa. Ale to nie jest istota problemu. Zgodnie z prawem obowiązującym w Polsce sędziowie nie są objęci i NIGDY nie byli objęci procedurą postępowań sprawdzających ze strony służb specjalnych. Wydawać się to może niewiarygodne, ale taką mamy rzeczywistość.
Sprawa wyjęcia sędziów z procedury sprawdzającej jest wynikiem wywalczenia przez kastę w 2000 r. (rok po przyjęciu Polski do NATO) przywileju dostępu do informacji niejawnych bez procedury sprawdzającej. Sędziowie urodzeni przed 1972 r. podlegają jedynie lustracji. Tu również wywalczyli sobie pewien przywilej, że służba w organach bezpieczeństwa PRL w ramach służby wojskowej nie podlega ustawie lustracyjnej. Skorzystał na tym np. sędzia Józef Iwulski, który w latach 1982–1983 co najmniej czterokrotnie był w składach sądów wojskowych, które skazywały za działalność opozycyjną w stanie wojennym. Nie przeszkadzało mu to do 2021 r. pełnić funkcję prezesa Sądu Najwyższego kierującego Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Sytuacja, jak pokazuje przypadek sędziego i zdrajcy Szmydta, staje się skrajnie niebezpieczna. Przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości np. z racji prowadzonych spraw mają m.in. dostęp do danych osobowych osób zatrudnionych w służbach (ABW, CBŚ czy kontrwywiadzie) nie wspominając o innych tajemnicach ważnych dla państwa.
Pytany w Sejmie przez dziennikarzy prezes Jarosław Kaczyński o to, kto odpowiada za ucieczkę sędziego Szymdta na Białoruś wskazał celnie, że – Za sprawę Szmydta odpowiadają ci wszyscy, którzy na początku lat 90. opowiadali się przeciwko radykalnej rewolucji. Wtedy wszystkie siły polityczne oprócz ówczesnego Porozumienia Centrum robiły wszystko, żeby zatrzymać lustrację i dekomunizację. A teraz za to płacimy. Oby nie najwyższą cenę.
Andrzej Potocki
- 25/05/2024 18:21 - Nie dajmy się wpuścić w tę obrzydliwą do szpiku kości, hejterską zagrywkę
- 17/05/2024 16:51 - Akapit wydawcy: Rzym upadł - Tusk upadnie
- 17/05/2024 16:48 - Gdański bigos: Bardzo gorący, wiosenny weekend
- 09/05/2024 17:46 - Akapit wydawcy: Donald, syn matki Anny
- 08/05/2024 17:44 - My z Artykułu 4 - czyli przedwyborczych refleksji kilka
- 26/04/2024 16:58 - Gdański bigos: Gdynia czeka na prawdziwy dialog
- 26/04/2024 16:13 - Nie zabijaj
- 18/04/2024 16:43 - Posterunek Straszyn: Posterunek Straszyn, a II tura wyborów
- 18/04/2024 16:40 - Akapit wydawcy: Kołowrotki władzy: w Tczewie, Gdyni, Kartuzach
- 18/04/2024 16:37 - Gdański bigos: Żegnaj Gdańszczanko