Polska potrzebuje prawicy, nie tylko zjednoczonej, ale także zmobilizowanej, chętnej do pracy zespołowej, otwartej na elektorat, zdolnej bardziej przekonać, niż zmuszać do swoich racji. Konsekwentnej, przewidywalnej, nie skazanej na losowy wynik z rzutu polityczną monetą.
Ruszyła kampania do Parlamentu Europejskiego. To kolejne najważniejsze wybory w historii naszej Ojczyzny. Wybory, które zdecydują o jej losie na dziesięciolecia. Po prostu o jej losie. To słyszałem na ubiegłotygodniowej konwencji prawicy. Może zjednoczonej, ale czy zmobilizowanej?
Kpię trochę, ale wyłącznie celem pierwszej refleksji. Zżymałem się zawsze na takie „wagi”. Nie ma mniej, czy bardziej ważnych wyborów. Każde są niezbędnym elementem dla trwałości konstruktu, czy to partii, czy kraju, na każdym poziomie. Wartościowanie ich to zawsze pretekst do odprężenia i demobilizacji. Dziś znowu zastanawiamy się, co wyjdzie z rzutu polityczną monetą. Orzeł czy rzeszka?
Brak przewidywalności w polityce państwa, losowość, to najgorsza rzecz, jaka może mieć miejsce, to refleksja bis.
Wybory do Parlamentu Europejskiego są chyba najbardziej partyjne z partyjnych. Choć jest miejsce dla komitetów własnych, w praktyce to partie polityczne zgłaszają kandydatów. One dokonują ich doboru, decydują o miejscu na liście. W tysiącach rozmów, różnych permutacjach de facto decydują o losach wybrańców, a dokładnie ich mandatach.
Zaskoczyły informacje, o „rezygnacji” ze startu dotychczasowych europarlamentarzystów z tzw. „grupy profesorów”, z Panem Ryszardem Legutko na czele. Czy też młodego Tomasza Poręby, który mówi więcej, bo merci polityce. Szkoda, bo nie wiem czy jest świadom, że nie tylko on sam zainwestował w pozycję, którą osiągnął. Najbardziej jednak zaskoczyły przesunięcia kandydatów pomiędzy okręgami, łącznie ze wskazanym na komisarza Jackiem Saryusz-Wolskim, najjaśniejszą gwiazdą w Team Poland, którego mandat nie jest pewny.
Czy to wszystko było efektem trwających powyborczych, parlamentarnych rozliczeń, nagradzaniem wybrańców, słabnącej roli kierownictwa? Pewnie wszystkiego po trochu. Choć minęło, przyznam, że komunikacyjnie do elektoratu wyszło słabo. Można powiedzieć - nie pierwszy raz, to wniosek trzeci.
Jeszcze nie wszędzie, ale podjęto próbę uporządkowania sytuacji wewnętrznej w partii, wygaszania powstałych Family Party (nazwiska znane redakcji), na budowanie się których do niedawna pozwalano. Nastąpiło ograniczenie lokalnych gier partyjnych, choć nie bez widocznych wstrząsów. Czy to uspokoi sytuację w tzw. strukturach? Na nich spocznie ogrom pracy kampanijnej. Dobrze, by nie przymus, a własna wola decydowały o zaangażowaniu. To impresja kolejna.
Finałem jest jednak przygotowanie list mocnych. Prezes PiS, Jarosław Kaczyński nazwał je grupami śmierci. Rozpoznawalne nazwiska, przetarte w europarlamencie czy rządzie. Młodzi i polityczni weterani. Nie mam wątpliwości, że skazani są na walkę wewnętrzną dla oczekiwanej mobilizacji do działania. Kampania będzie „trałowa”, zgarniając wszystkich, szeroko i do dna, dla uzyskania maksymalnego poparcia całej listy, co w wypadku tych wyborów jest szczególnie ważne. To po piąte.
A wniosek ogólny? Polska potrzebuje prawicy, nie tylko zjednoczonej, ale także zmobilizowanej, chętnej do pracy zespołowej, otwartej na elektorat, zdolnej bardziej przekonać, niż zmuszać do swoich racji. Konsekwentnej, przewidywalnej, nie skazanej na losowy wynik z rzutu polityczną monetą. Otwartej na dojrzałą dyskusję o przyszłości, budowie idei, wizerunku. Potrzebujemy myślenia o ewolucji w wymiarze kadrowym, zachęcaniu do siebie młodego pokolenia. Wreszcie niezbędne jest zmierzenie się z planem na duże miasta, ale nie tyle jako repozytorium wyborców, co zdolnością do realizacji takiego projektu.
Formowanie elit, w tym politycznych odbywa się wolą i wysiłkiem społeczeństwa. To ono godzi się na wyrzeczenia, cierpliwie kształtuje i wspomaga tych, których kieruje do władzy. Władzy, która ma zabezpieczyć kurs i gwarantować rozwój Polski. Rolą społeczeństwa jest zatem nie dopuszczać do wyrodzenia się władzy, mentalnej zmiany, do traktowania Ojczyzny jak swojej własności, a nas jak najemników. Ma nas zabezpieczyć i pomagać w każdym czasie, zwłaszcza trudnym.
Europa potrzebuje Polski z wzajemnością. Ale aby się to zmaterializowało, udział w wyborach jest i logiczny i konieczny. Chcąc uczestniczyć w demokracji europejskiej, musimy mieć wpływ na to, kto nas reprezentuje. I mieć zawsze świadomość, że to My – Naród, to My z Art. 4 Polskiej Konstytucji jesteśmy władzą. Mamy prawo wymagać, ale to zawsze ciąg dalszy po - zagłosować.
Piotr Grzybowski
- 25/05/2024 18:21 - Nie dajmy się wpuścić w tę obrzydliwą do szpiku kości, hejterską zagrywkę
- 17/05/2024 16:51 - Akapit wydawcy: Rzym upadł - Tusk upadnie
- 17/05/2024 16:48 - Gdański bigos: Bardzo gorący, wiosenny weekend
- 17/05/2024 16:45 - Posterunek Straszyn: Kłamstwa premiera coraz bezczelniejsze
- 09/05/2024 17:46 - Akapit wydawcy: Donald, syn matki Anny
- 08/05/2024 16:45 - Posterunek Straszyn: Kasta sędziowska bez żadnej kontroli
- 26/04/2024 16:58 - Gdański bigos: Gdynia czeka na prawdziwy dialog
- 18/04/2024 16:43 - Posterunek Straszyn: Posterunek Straszyn, a II tura wyborów
- 18/04/2024 16:40 - Akapit wydawcy: Kołowrotki władzy: w Tczewie, Gdyni, Kartuzach
- 18/04/2024 16:37 - Gdański bigos: Żegnaj Gdańszczanko