W styczniu, jak co roku, odbył się kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Śledząc historię Orkiestry, warto odnotować jeden jedyny dodatkowy finał z 4 lipca 2010 roku pod hasłem „Stop powodziom!”. Tamta dodatkowa akcja miała miejsce w dniu ciszy wyborczej, to jest w dniu drugiej tury wyborów prezydenckich. Przy uwzględnieniu braku chemii między Jurkiem Owsiakiem a Prawem i Sprawiedliwością oraz niepokoju o dostateczną mobilizację zwolenników ostatecznego zwycięzcy tych wyborów w sezonie wakacyjnym, złośliwi tamten specjalny finał mogliby nazwać „Stop Jarosławowi Kaczyńskiemu!”. Stąd zapewne uzasadniona niechęć niektórych prawicowych polityków do Orkiestry, przejawiająca się czasem w niewybrednych na nią atakach.
Orkiestra jednak zrobiła w Polsce bardzo wiele dobrego. Zakupiony przez nią sprzęt pozwala ratować życie i zdrowie dzieci, a ostatnio także wyposażać oddziały geriatryczne. Niemniej fakt, że jakość świadczonych usług medycznych jest w naszym kraju uzależniona od zebranych datków społecznych świadczy też o słabości systemu. Kolejnym elementem tej słabości jest przekształcanie szpitali w spółki. W tej dziedzinie akurat województwo pomorskie jest niechlubnym prymusem. Coraz częściej procedury, punkty i pieniądze, które szpitale mogą dostać z Narodowego Funduszu Zdrowia, decydują o sposobie leczenia. Pacjent i jego zdrowie schodzą na dalszy plan, liczy się wynik finansowy, rentowność. System zaś stopniowo lecz konsekwentnie ewoluuje w stronę rozwiązań neoliberalnych. Już dziś stwarza szanse ludziom, których stać na leczenie prywatne. Pozostali muszą czekać niekiedy po kilka lat na swoją kolej otrzymania niezbędnej pomocy.
Takie rynkowe rozwiązania są znane choćby ze Stanów Zjednoczonych Ameryki przed wprowadzeniem reformy ochrony zdrowia zwanej Obama care. Tam właśnie ludzie dzielili się na ubezpieczonych i nieubezpieczonych. Ci drudzy, stanowiący około 40 mln osób plus nielegalni imigranci, mogli się leczyć wyłącznie w oparciu o organizacje dobroczynne i prowadzone przez nie szpitale czy też punkty pomocy doraźnej. Ubezpieczeni korzystali z usług medycznych do wyczerpania limitu, na który byli ubezpieczeni. Przy poważnych chorobach i nowoczesnych metodach terapii mogło to oznaczać leczenie tylko przez pewien czas. Dalsze postępowanie było w 100% uzależnione od tego, czy pacjenta było stać na kontynuowanie leczenia, czy miał dostatecznie duży majątek, ewentualnie czy mógł zebrać odpowiednie środki, korzystając z ludzkiej hojności. Brzmi znajomo…?
Jarosław Szczukowski
- 25/02/2014 09:28 - Budyń z sokiem malinowym: Demokracja bez zbędnej ekstrawagancji
- 21/02/2014 19:39 - Gdańsk, Pomorze, Europa: Ząb Donalda
- 19/02/2014 14:32 - Ukraina stoi w ogniu. Europa bezradna
- 11/02/2014 18:59 - Gdańsk, Pomorze, Europa: Dzień Świstaka
- 06/02/2014 08:10 - Wysoka cena za zdrowie
- 29/01/2014 14:18 - Potulski: Komentarz do tekstu o szkole w Kokoszkach
- 23/01/2014 20:15 - Latarką w półmrok: Zdrowe cygara - chore zdrowie
- 13/01/2014 20:41 - Gdańsk, Pomorze, Europa: Siedemset pięćdziesiąt tysięcy szubrawców
- 09/01/2014 08:36 - Spór o szkołę w Kokoszkach
- 02/01/2014 19:09 - Gdańsk, Pomorze, Europa: Gender pod choinkę