Pierwszy raz był w 1989 roku. Przewrót, przełom, transformacja. Władza komunistyczna, ONI, odstępowała od utopii socjalizmu w porozumieniu z mocodawcami z ZSRS. Ustępowała narodowi, ale nieco, jak się okazało.
Jedną ręką dawała – paszporty w domu, rejestrację solidarnościowych związków zawodowych – rolniczych, robotniczych, Szkoły społeczne, reformę samorządową, ba! sejm uchwalił 11 listopada jako święto państwowe, to ci dopiero. Młodzież akademicka swobodnie świętowała rocznicę wydarzeń Marca 68`, licząc na rejestrację NZS.
Opozycja zasiadła do obrad przy okrągłym stole, gdzie uzgadniano konieczne reformy, dostała obietnicę w jednej trzeciej wolnych wyborów, pół godziny tygodniowo dla siebie w radiu i w telewizji, tygodnik i gazetę na wybory, z cenzurą oczywiście, bo tę zniesiono w rok później.
Wybuchł entuzjazm, „szczękowa” przedsiębiorczość, próba objęcia samorządów, wolność, wolność!
Drugą ręką władza dała wtedy… sobie. Szereg ustaw uwalniających gospodarkę, zniesienie centralnego planowania, prawo zakładania przedsiębiorstw, na czym korzystali głownie dyrektorzy państwowych przedsiębiorstw, czyli uwłaszczenie nomenklatury partyjnej. ONI. Słowem – przełożono wajchę na kierunek: bogaćcie się towarzysze!
Na wszelki wypadek „nieznani sprawcy” zabili paru księży – Niedzielaka, Suchowolca i Zycha, co drugi dzień gdzieś w Polsce było pałowanie, podskórne protesty szeregów partyjnych. A na prezydenta jednym głosem sejmowym wybrany został Wojciech Jaruzelski, sprawca stanu wojennego.
W następne trzy lata okazało się, że niektórzy bardzo skorzystali, reszta narodu nie bardzo, choć każdy mógł wyjechać, dokąd dostał wizę i założyć własną firmę, jeżeli umiał i miał środki.
Po pierwszych naprawdę wolnych wyborach 1991 r. pierwszym naprawdę naszym premierem został Jan Olszewski, opozycyjny prawnik. Rząd usiłował przywrócić gospodarkę do równowagi w ogromnym bezrobociu, po szaleństwach inflacji (600% w styczniu 1990) i popiwków, próbował oczyścić i zdekomunizować wojsko, służby, zlustrować polityków, media i wyższe uczelnie.
Niedoczekanie. Lustracja? Dekomunizacja? Jeszcze czego.
Rządził pół roku. Drugi 4 czerwca to nieśmiałe próby Wałęsy, by przyznać się do „podpisywania”, zduszone w zarodku. To dramatyczny wieczór zamachu stanu w demokratycznych rękawiczkach. Rząd, który chciał oczyścić życie polityczne z postsowieckiej mafii, został w trybie natychmiastowym odwołany przez sejm, w którym przeważyły głosy zastraszonych widmem lustracji TW.
Olszewski zdążył zapobiec pozostawieniu rozsianych na polskim terytorium ciągle istniejących wtedy radzieckich enklaw, baz wojskowych z prawami gospodarczymi: jakże był przewidujący. Lustracja była niezbyt udana, ale trochę agentów odeszło, ludzie zaczęli się tym interesować. Dekomunizacji nie było. Wolnych mediów prawie nie było.
Przez następne 20 lat… bywało różnie. Pamiętamy.
Idzie kolejny, trzeci już 4 czerwca. Co przyniosą rozhisteryzowani i ogłupieni? Czym zapisze się ta data tym razem?
Teresa Bochwic
- 18/06/2023 09:08 - Czas Prima Aprilisów
- 16/06/2023 13:48 - Posterunek Straszyn: Świetny polityczny thriller, niestety prawdziwy
- 08/06/2023 11:32 - Posterunek Straszyn: Krótka refleksja po Marszu Tysiąclecia
- 03/06/2023 18:38 - Akapit wydawcy: Tusk a demokracja
- 03/06/2023 18:34 - 4 czerwca 1989 r. Wygrany plebiscyt przeciwko rządom monopartii i systemowi real-socu PRL
- 02/06/2023 10:17 - Marsz 4 czerwca - marsz złudzeń
- 27/05/2023 17:43 - Posterunek Straszyn: Nieoczekiwany powrót zbrodni wołyńskiej
- 25/05/2023 16:51 - Akapit wydawcy: 800 euro od Tuska?
- 24/05/2023 07:47 - Kosiniak-Kamysz czerpie z tradycji polskiej wsi, ale zamiast przypisania chłopa do ziemi, chce przypisać posłów do partii
- 21/05/2023 16:27 - Posterunek Straszyn: Stop brutalnej seksualizacji najmłodszych