Z żelazną miotłą na Pomorze?! "Zalęgli się" pod nosem Tuska

W Radomiu, podczas lipcowej "Konwencji przyszłości" lider PO, Donald Tusk ryknął nie tylko na prezesa NBP, ale także na działaczy PiS niższej rangi: "zalęgli się w firmach pod polityczną kontrolą (...) stali się milionerami(...) będą szczerzyć zęby w uśmiechu".
Czy lider partii aby nie "szczerzył zębów" do swoich partyjnych podwładnych Piotra Borawskiego i Marcina Skwierawskiego, kierowników organizacji PO w Gdańsku i Sopocie?

Podczas konwencji w Radomiu D. Tusk twardo wziął się za swoich politycznych przeciwników. Wygarnął formacji J. Kaczyńskiego, że "istnieje grupa ludzi, którzy naprawdę mają powód do radości i satysfakcji(...) stali się milionerami dzięki niezwykłej sprawności partii politycznej, która w Polsce rządzi i daje swoim aktywistom możliwość zarobienia bardzo dużych pieniędzy, oni drożyzną się nie przejmują, będą szczerzyć zęby w uśmiechu".

Donald Tusk jest członkiem organizacji partyjnej PO w Sopocie. Przed ponad rokiem jej przewodniczącym na kolejna kadencję został wybrany jednomyślnie Marcin Skwierawski, zastępca prezydenta Sopotu, b. gdański radny PO, kibic Lechii albo Arki w zależności od kalendarza wyborczego. Musiało mu być nieswojo, gdy słuchał połajanki członka swojej powiatowej organizacji.

Bo, używając języka D. Tuska, można odnieść wrażenie, że mógł mówić o M. Skwierawskim, który "zalągł się" w firmach pod polityczną kuratelą pomorskiej nomenklatury władzy. Od lat bowiem z woli Jacka Karnowskiego, swojego przełożonego, b. skarbnika PO, poza pracą w urzędzie zajmuje się nadzorem nad zarządem komunalnej spółki "Ekodolina". Fatyga ta pozwala uzupełnić politykowi PO 160 tys. zł pensji urzędniczej o dodatkowe 40 tys. zł. Kiedy zaś M. Skwierawski słuchał Tuska moralizującego w Radomiu, musiał czuć się nieszczególnie, bo właśnie dopiero co został doproszony do pracy w kolejnej spółce gminnej - Gdańskich Usługach Komunalnych. Splendor ten, wart rocznie ponad 42 tys. zł, dorzuciła do jego dossier prezydent Gdańska otaczana przez D. Tuska polityczną życzliwością, nadto to była konserwatywna koleżanka Skwierawskiego i z PO, i z rady Gdańska.

Atakując etycznym cepem politycznych konkurentów Tusk niechcący pokopał po kostkach własnych żołnierzy. W radzie nadzorczej GUK od blisko dwóch lat "zalągł się" bowiem inny jego partyjny aktywista, wicemarszałek pomorski Leszek Bonna, który z Chojnic dogląda spraw gdańskich śmieci za 42 400 zł rocznie.

Słuchając eseju Tuska o "niezwykłej sprawności partii politycznej, która daje swoim aktywistom możliwość zarabiania bardzo dużych pieniędzy", czyniąc z nich milionerów, kiepsko czuć się musiał także Piotr Borawski, inny członek zarządu pomorskiej PO, szef tej partii w Gdańsku, b. szef kampanii prezydenckiej Jarosława Wałęsy, obecnie zastępca A. Dulkiewicz w Gdańsku. Chyba że... D. Tusk nie wiedział, iż jego delegat na Gdańsk, świadczący już usługi nadzoru nad miejską spółką "Innobaltica", z woli zarządu woj. pomorskiego dowodzonego przez lidera PO na Pomorzu Mieczysława Struka, ze wspomnianym L. Bonną w składzie , dopiero co objął warte co najmniej 35 tys. zł rocznie miejsce w radzie nadzorczej spółki szpitalnej w Gdańsku. Z kolei Marek Bonisławski, inny z istotnych dla pomorskiego krajobrazu partii Tuska działaczy, za jednym zamachem wszedł do dwóch rad nadzorczych: Międzynarodowych Targów Gdańskich i Gdańskiej Infrastruktury Wodociągowo-Kanalizacyjnej. W czasie wolnym od pracy na stanowisku dyrektora biura A. Dulkiewicz i licznych służbowych wyjazdów zagranicznych może uzupełnić 170 tys. pensji o ok. 100 tys. zł ekstra w każdym roku.

Donald Tusk chciałby posprzątać w Polsce stalową miotłą, wyprowadzać gości z gabinetów, zaprowadzać porządki w trybunałach bez zbędnych ustawowych ceregieli. Zanim jednak ruszy na kraj powinien posprzątać u siebie na podwórku. Pełno tam polityków, którzy drożyzną się nie przejmują i szczerzą żeby w uśmiechu. Polityk o wilczym spojrzeniu byłby więc jak znalazł nie tylko na partyjnej estradzie w Radomiu...
(gg,sts)