Z Romanem Kuzimskim, zastępcą przewodniczącego Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” rozmawia Artur S. Górski
- Górnicy z Kompani Węglowej po dramatycznych protestach i manifestacjach ulicznych przeciwko zamknięciu czterech kopalni odnieśli tymczasowe zwycięstwo – podpisano porozumienie. Jaka była atmosfera na Śląsku w czasie negocjacji miedzy Międzyzwiązkowym Komitetem Protestacyjno-Strajkowym a przedstawicielami rządu?
Roman Kuzimski: Przede wszystkim widać było potężną determinację u tych ludzi. Czekały na nich rodziny i mieszkańcy Brzeszcz, Bytomia, Gliwic, Rudy Śląskiej i Zabrza. Tę determinację w walce o miejsca pracy, nie o jakieś przywileje, było widać nie tylko u biorących udział w bezpośrednich rozmowach, ale i u mieszkańców Katowic, Zabrza. Górnicy byli bardzo dobrze zorganizowani. Byli silni wsparciem ze strony lokalnej społeczności. Strajkowali pod ziemią i byli wspierani przez koleżanki i kolegów z administracji, z kopalnianej przeróbki. Nim górnicy zakończyli strajk i wyjechali na powierzchnię nasz bard Andrzej Kołakowski był gotów do nich jechać i dać koncert pod ziemią.
- Taka samoorganizacja? Sceny niczym z „Perły w koronie” lub „Października”…
Roman Kuzimski: Był taki pomysł, by zwieść na dół posiłek zamówiony w jakiejś firmie gastronomicznej. Zaprotestowały panie z administracji i powiedziały, że nie ma mowy. To one będą same przygotowywały posiłki dla strajkujących na dole. W cechowni na kopalni ustawiła się jakby taśma produkcyjna i kobiety przygotowywały jedzenie. Przychodziły dzieci i młodzież. Dzieci przynosiły rysunki o pracy ojców. Byli starsi, którzy pracowali kiedyś na kopalni. Przypatrywali się. Dyskutowali. Było wzruszenie, ale też zaciśnięte pięści. Bo jak to jest, że węgiel teraz Polsce nie jest potrzebny? Gdzie byli i są wiceminister gospodarki Tomasz Tomczykiewicz i jego szef Janusz Piechociński? Mądre zarządzanie nie polega na mianowaniu kolegów na dobrze płatne posady.
- Podobno było też wsparcie ze strony samorządowców?
Roman Kuzimski: I co najciekawsze z różnych opcji. Z Platformy Obywatelskiej też przychodzili samorządowcy wspierający protest. Były też takie samoczynnie organizowane akcje protestacyjne przeciwko zamknięciu kopalń, w których na czele szły władze samorządowe, wspólnie z górnikami, z ich rodzinami. Tak było na ulicach Brzeszcza, Bytomia, Gliwic…
- Wasze związkowe wsparcie też było widoczne?
Roman Kuzimski: Zjechaliśmy się z całego kraju. Mamy sztab protestacyjny. Przyjechałem wspólnie z kolegą przewodniczącym „Solidarności” ze Słupska (Stanisławem Szukałą – dop. red.). Przywieźliśmy z Wybrzeża słowa wsparcia. Próby zamknięcia kopalń w pośpiechu, przy pomocy specustawy to przecież przykład lekceważenia i podeptanie godności ludzi pracy. Na Wybrzeżu wiemy ile warte są obietnice rządu. Walka o miejsca pracy w przemyśle to walka o przyszłość, ale nie na tym przysłowiowych „zmywakach”.
- Byliście zorientowani w sytuacji?
Roman Kuzimski: Nasz sztab miał zreferowaną sprawę przez Piotra Dudę, przewodniczącego związku i Dominika Kolorza, przewodniczącego śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” oraz szefa sekcji górnictwa węgla kamiennego Jarosława Grzesika. Byli w stałym kontakcie z ludźmi na dole. Były to negocjacje ostatniej szansy. Piotr Duda mówił wręcz, że jeśli w ciągu 24 godzin nie będzie porozumienia strajk rozleje się na kraj.
- Role były podzielone?
Roman Kuzimski: Jak mówiłem mamy sztab protestacyjny. Piotr Duda był w Gliwicach, gdzie był marsz protestacyjny, był w Zabrzu. Mówił, że był pozytywnie zaskoczony, że tak duże było poparcie dla górników.
- Przydusiliście rząd Ewy Kopacz do ściany?
Roman Kuzimski: Raczej opracowaliśmy scenariusze wydarzeń. Przewidywaliśmy różne ewentualności. Nawet te najczarniejsze. Przecież głosami PO i PSL kolanem dopychano poważne zmiany w uchwalonej w ciągu kilkudziesięciu godzin specustawie górniczej. Ci posłowie nie zauważyli, że to od górników, od obywateli zależą ich decyzje? Myśleli może, że to jakoś się rozmyje? Nie zrezygnujemy. Czekamy na dalszy ciąg rozmów. Pogotowie strajkowe obowiązuje. Mam nadzieję, że dialog zostanie wznowiony. Chcę jednak wiedzieć, jak ustawa o górnictwie będzie ewoluowała w Senacie.
- Zjednoczyły się w proteście wszystkie wiodące centrale związkowe?
Roman Kuzimski: I były w pełnym porozumieniu. Nasi koledzy z OPZZ, z Forum Związków Zawodowych, z „Kontry”, z „Sierpnia’80” mówili jednym głosem, solidarnie.
- Dużo było w tym złości na słowa o górniczych przywilejach, o tym, że społeczeństwo dopłaca do kopalń…
Roman Kuzimski: Były drukowane związkowe ulotki z informacjami. Wiele z tych danych pochodziło z danych instytucji rządowych i samorządowych. Pokazywaliśmy, jak społeczeństwo jest dezinformowane i jak wygląda propaganda rządowa. W sztabie uczestniczyli kolejarze, pocztowcy, energetycy. Mówili o problemach swoich branż.
- Była w sztabie dyskusja o bezpieczeństwie energetycznym, o imporcie węgla?
Roman Kuzimski: Tam nie było wielkiej dyskusji, było oburzenie. O czym mieliśmy dyskutować? O tym, że kraj nie ma gospodarza troszczącego się o majątek? Głosowanie nad ogłoszeniem pogotowia strajkowego zostało przyjęte przez aklamację. Zachowaliśmy rozwagę. Dominik Kolorz prosił by akcje w regionach konsultować z Piotrem Dudą i z nim. Jesteśmy gotowi do podjęcia akcji protestacyjnej jeśli sprawy branż nie będą omawiane, a problemy rozwiązane. Jesteśmy czujni.
- Jak tam teraz jest w tych miastach Śląska?
Roman Kuzimski: Zamknięcie kopalń dla tamtej społeczności to byłaby wręcz śmierć. W Brzeszczu wszystko funkcjonuje opierając się na kopalni. Jedno miejsce pracy w górnictwie daje dwa-trzy inne miejsca pracy.
- Nie słychać głosów o sukcesie, o triumfie związków zawodowych?
Roman Kuzimski: Bo tutaj nie ma żadnego triumfu. Strajk i nawet porozumienie to nie sukces. Jesteśmy przybici troską o ludzi, którzy są w trudnej sytuacji, a rząd przez siedem lat nie dbał o funkcjonowanie kopalń. W maju premier Tusk zapewniał, że kopalnie nie będą likwidowane. Proszę sobie wyobrazić: zjechać pod ziemię i strajkować pod ziemią dziesięć dni. Brak konsultacji wzbudził po prostu gniew. Mimo to byliśmy otwarci na rozmowy.
- Nie został zatrzymany import węgla, pochodzącego w 60 procentach z Rosji (to około 6 mld ton. Węgiel kamienny płynie do nas także z USA, z Australii, a nawet z Kolumbii. Importujemy go też z…Czech. Jakość naszego upolitycznionego „menedżmentu” jest dyskusyjna?
Roman Kuzimski: W przeznaczonej do likwidacji KWK „Silesia” powstała przed czterema laty spółka pracownicza dzięki związkowcom. Znalazł się inwestor. Kopalnia jest rentowna. Niemcy szykują własną kopalnię węgla kamiennego na Śląsku. I ja pytam o jakość tych zarządów. Przecież nie od górnika zależy wynik kopalni.
- 27/01/2015 22:05 - Na obradach Młodzieżowej Rady Województwa Pomorskiego nie będzie nudno
- 27/01/2015 08:00 - Miller w Gdyni: SLD i PO dzieli programowa przepaść
- 26/01/2015 20:38 - Nagrody z okazji Dnia Pracownika Publicznych Służb Zatrudnienia
- 23/01/2015 22:32 - Pałac Młodzieży to tylko początek
- 23/01/2015 15:23 - Roland Budnik: Chciałbym, aby bezrobocie w Gdańsku było poniżej 5 procent
- 22/01/2015 16:08 - Szturm na Pałac
- 22/01/2015 15:45 - Kiedy P. Adamowicz pojedzie do Poznania?
- 22/01/2015 15:42 - Nowak ma przeprosić Fotygę za „obsesję antyniemiecką”
- 21/01/2015 18:03 - Krzysztof Kolberger patronem IX Liceum Ogólnokształcącego
- 19/01/2015 17:37 - Energa zaprasza do wyjścia poza szkolne schematy. Rusza czwarta edycja konkursu dla uczniów