Z dr Krzysztofem Piekarskim, politologiem, pracownikiem naukowo-dydaktycznym Uniwersytetu Gdańskiego rozmawia Artur S. Górski
- Kampania prezydencka przed pierwszą turą wyborów zbliża się do końca. Czy był pan zaskoczony jej przebiegiem?
Krzysztof Piekarski: Nie chciałbym krytykować rywalizacji o najwyższe stanowisko w państwie, ale powiem banalnie, że zaskoczył mnie poziom tej kampanii, a dokładnie jej niski poziom. W efekcie u odbiorcy, czyli u wyborcy może pojawić się przekonanie, że urzędujący prezydent nie ma godnego przeciwnika.
- Czyli był niski poziomem debaty i kandydatów do prezydentury? Może jednak warto pochylić się na przykład nad proponowanym przez Andrzeja Dudę pakietem demokratycznym?
Krzysztof Piekarski: Ale to było tak, jak gdyby pretendenci - znając przecież uprawnienia prezydenta, znakomicie je rozszerzali i starali się wydeklamować swoje przesłanie, które miałoby zadowolić większość wyborców. Na zmianę w Konstytucji RP po wyborach też bym nie rachował w sytuacji pata i braku zgody między PO i PiS, mimo, że po prawie dwudziestu latach jej obowiązywania warto zastanowić się nad pewnymi korektami.
- Kampanię ożywiają bezpośrednie starcia, debaty…
Krzysztof Piekarski: Nie należę do zwolenników debat z wieloma kandydatami. W tej ostatniej były to raczej wygłaszane orędzia. Polityczne debaty w studiach przypominają okładanie się pałkami by w efekcie udowodnić, że przeciwnik jest jednak słaby (śmiech). Rzeczywistej debaty upatrywałbym w spokojnej, rzeczowej dyskusji jeden na jeden. Były w ostatnim ćwierćwieczu debaty, które miały wpływ na wyniki. Choćby Lech Wałęsa – Aleksander Kwaśniewski…
- W kolejnych wyborach Lech Kaczyński i Jarosław Kaczyński kontra Donald Tusk, a wcześniej - w 1988 roku debata Lech Wałęsa-Alfred Miodowicz, czy wiceprezydent Nixon – senator Kennedy w 1960 roku…
Krzysztof Piekarski: W tej ostatniej wygrała młodość, przystojność i refleks JFK.
- Komorowski, pretendent do reelekcji nie staje do debaty, udziela wywiadów i traci w sondażach. To efekt rozminięcia się wysokiego stopnia zaufania do urzędu prezydenta z poparciem wyborczym dla Komorowskiego?
Krzysztof Piekarski: Widać, że młodzież jest zniechęcona do obecnych polityków i tego, co zadziało się w ciągu ostatniego ćwierćwiecza. U części wyborców ujawnia się rozczarowanie do prezydenta Komorowskiego. I w efekcie, co jest sporym zaskoczeniem, wiele wskazuje, iż będzie druga tura wyborów.
- Co można ad hoc wymienić jako „plus dodatni”, który przemawia za kontynuacją, czyli wskazaniem na Komorowskiego, który jawi się opozycji jako strażnik żyrandola, czy notariusz rządu?
Krzysztof Piekarski: Za plus można uznać, że on już prezydentem jest. Na tle innych kandydatów ma on swoisty handicap, który lokuje go na podium jako zwycięzcę. Chyba nic się nie wydarzy, co byłoby w stanie to odwrócić.
- Nawet jeśli będzie druga tura?
Krzysztof Piekarski: Do wyborców dociera, że urzędujący prezydent nie jest człowiekiem-niespodzianką i wielu upatruje w nim polityka statecznego, przewidywalnego, a może i swojskiego.
- Robiącego minę ojca narodu, ponadpartyjnego…
Krzysztof Piekarski: Jednym z elementów, od których Komorowski chce się odkleić jest Platforma Obywatelska, która może jego obraz kandydata uniwersalnego nieco zamazać.
- Platforma ciąży kandydatowi Komorowskiemu treścią ujawnionych podsłuchów, liderem „spółdzielni” i byłym ministrem sprawiedliwości Cezarym Grabarczykim z jego Glockiem, fiaskiem polityki zagranicznej, końcem mitu o świetnych kadrach z „sikorami” na przegubach?
Krzysztof Piekarski: Przez część wyborców Komorowski nie jest identyfikowany z ośrodkiem, z którego wyszedł do wyborów, czyli z Platformą, z obozem Platformy, a tym bardziej z jej faktycznymi, czy wydumanymi aferami. Platforma, jako partia rządząca, nie ma jakiegoś nader wyjątkowego talentu do wywoływania afer. Z drugiej strony ten aferalny pejzaż jest przypisywany partiom politycznym, nie zaś urzędowi prezydenta.
- Mimo publikacji wyciągających na światło dzienne tematy związane z Komorowskim i WSI?
Krzysztof Piekarski: Jednak przede wszystkim w przeświadczeniu wyborców niemal każda z partii ma coś „za uszami” czy coś tam „na koncie”…
- Stąd popularność Pawła Kukiza, czy Janusza Korwin-Mikkego, którzy prezentują się jako antysystemowcy?
Krzysztof Piekarski: Kontestatorzy, którzy wywindowali Kukiza na trzecie miejsce w sondażach nie identyfikują się z PiS ani z PO. Oni kontestują obie te partie, jako partie władzy, które coś zagarnęły. Platforma – beneficja z wygrywanych wyborów, a jedna i druga – dotacje z budżetu. Ewentualny sukces Kukiza może przełożyć się na zbudowanie formacji antysystemowej. On przekonuje, że czas skończyć z modelem ostatnich 25 lat i budować od nowa. Korwin-Mikke zaś jest w polityce od blisko trzydziestu lat. Czy ostatecznie dogadają się gremia przywódcze środowisk Kukiza i Korwin-Mikkego to jest znak zapytania. Co ciekawe to obaj skupiają wokół siebie młodszy elektorat, mimo, że Korwin-Mikke jest już po 70-tce.
- Czy wyborcy coraz popularniejszego Kukiza w drugiej turze zagłosują na Andrzeja Dudę?
Krzysztof Piekarski: W ewentualnej drugiej turze przekonamy się jakie będą przepływy elektoratów i jaka część wyborców „antysystemowych” do urn nie pójdzie.
– Podobnie jak wyborcy Magdaleny Ogórek, kandydatki wysuniętej przez SLD, zagłosują na obecnego prezydenta?
Krzysztof Piekarski: Okaże się najpierw, czy sympatycy lewicy w ogóle zagłosują na Magdalenę Ogórek. To jest zagadka. Jeśli pójdą do wyborów to zagłosują mimo wszystko na Bronisława Komorowskiego. Jesienią zaś wybory parlamentarne pokażą co dalej z polską lewicą. Leszek Miller będzie musiał zweryfikować swoją pozycję polityczną. Już wychodził z poważnych opresji. Ale czy tym razem? Z drugiej strony w SLD nie widać „delfina” (śmiech), który mógłby dalej pociągnąć partię.
– Zatem to kandydaci PiS i PO wezmą to co swoje?
Krzysztof Piekarski: Tak. I zapewnią im to partyjne aparaty, które zrobią to, co do nich należy. Andrzej Duda zagospodaruje elektorat PiS, ale nie sądzę by wyszedł poza owe 30 procent. Brak mu charyzmy. Bronisław Komorowski dostanie bonus za powagę urzędu. W końcu owa druga tura dla wielu wyborców okaże się wyborem nie kandydata, a mitycznego „mniejszego zła”.
– Wybory prezydenta są powszechne. Konstytucja mówi, że jest on wybierany przez naród. Jego kompetencje zaś są nieproporcjonalnie małe…
Krzysztof Piekarski: Stąd i głosy, że inaczej trzeba posadowić urząd prezydenta. Zdecydujmy się albo na system prezydencki, albo wróćmy do modelu, że to parlament wybiera prezydenta.
- 10/05/2015 20:49 - Duda wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich
- 07/05/2015 20:32 - Gdańskie obchody zakończenia wojny
- 07/05/2015 11:29 - Komorowski na(a)reszcie
- 07/05/2015 06:04 - Egzamin dojrzałości nie zaskoczył abiturientów
- 06/05/2015 15:41 - Standard „trzysta” – 300 tys. złotych
- 06/05/2015 13:38 - Gdańsk pożegnał Grassa
- 05/05/2015 12:33 - Holenderski Gdańsk?
- 05/05/2015 12:04 - Poważne wsparcie kandydata PiS - „Solidarność” popiera Andrzeja Dudę
- 05/05/2015 11:41 - Posadź drzewko w Matemblewie
- 29/04/2015 20:19 - Żonkile nadziei w Gdańsku