Z prof. dr. hab. Antonim Kamińskim, ekspertem ds. korupcji, kierownikiem Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego i Studiów Strategicznych PAN, w 1998 r. współzałożycielem polskiego oddziału Transparency International rozmawia Artur S. Górski
– Ostatnio prezydent Bronisław Komorowski osobiście ogłosił, że warte 13 miliardów złotych zamówienie MON na śmigłowce trafi do francuskiego Airbus Helicopters, który przekonał decydentów. Francuzi zatrudniają w Polsce 10 osób. Odpadły firmy zatrudniające kilkanaście tysięcy pracowników: amerykański Sikorsky Aircraft w Mielcu i włosko-brytyjska AgustaWestland w Świdniku...
Antoni Kamiński: Bardzo mnie ta sytuacja zdziwiła poprzez swoją nietypowość. I nie mówię tutaj o roli prezydenta ogłaszającego wyniki negocjacji. Nietypową jest w tym sensie, że nie słyszałem o takim przypadku by rząd poważnego państwa, na którego terytorium, w południowo-wschodniej Polsce, znajduje się „dolina lotnicza”, od lat znana z rozwiniętego przemysłu lotniczego, ze szkolenia pilotów, jeden z nielicznych klastrów, które rzeczywiście funkcjonują, zakupywał za miliardy złotych helikoptery u producenta całkowicie zewnętrznego…
- Ta „dolina lotnicza” to nie tylko fabryki śmigłowców w Mielcu i Świdniku, ale i szkoła oficerska w Dęblinie, i Politechnika Rzeszowska…
Antoni Kamiński: Tak. Na dodatek ten zwycięski oferent jest dla tych ośrodków pracy i innowacji konkurencją. Te firmy helikopterowe, które mamy, są na najwyższym poziomie światowym…
- Potwierdza to wicepremier Tomasz Siemoniak, szef MON mówiąc o pełnym portfelu zamówień tych firm. I to zamówień zagranicznych, eksportowych…
Antoni Kamiński: O tym mówimy, szukając w tych decyzjach sensu. W takich warunkach popiera się raczej własnych producentów, niż tych zewnętrznych. Oczywiście, owi producenci mają centrale za granicami, gdyż dawno wyzbyliśmy się naszych fabryk. Miejsca pracy jednak pozostały. Być może są jakieś argumenty, których nie znamy, a które by nas przekonały. Ale ich nie przedstawiono poza zapowiedziami budowy montowni, czy fragmentów specyfikacji przetargu. Tak czy inaczej - to co zrobił przy przetargu na helikoptery rząd Ewy Kopacz to temat na poważną narodową dyskusję.
- Ta niezrozumiała transakcja stanie się czytelniejsza o ile przyjmiemy, że jest to polityczna transakcja wiązana. Nasi lokalni samorządowcy też potrafią odnaleźć się w realiach międzynarodowych. W oświadczeniach majątkowych - punkt ósmy "inne dochody" – prezydent Gdańska Paweł Adamowicz i marszałek Mieczysław Struk nie wymieniają niebagatelnych diet po 303 euro dziennie z tytuł zasiadania w Komitecie Regionów w Brukseli. A przecież to 1280 zł za dzień posiedzenia plus zwrot kosztów podróży i ryczałt na czas podróży. To pieniądz niemały. Tyle wynosi „na rękę” płaca minimalna w Polsce. Jak pan ocenia też to, że dbająca o transparentność Jednostka do spraw Jawności Komitetu Regionów Unii Europejskiej poinformowała nas o dziwo, że Komitet Regionów nie opracowuje danych statystycznych dotyczących uczestnictwa członków w posiedzeniach?
Antoni Kamiński: Cóż, zakładam, że taką sytuację przewiduje i reguluje wewnętrzny regulamin Komitetu Regionów i unijne przepisy. Te diety są wypłacane przez ciało unijne. Z założenia one mają być rekompensatą poniesionych przez samorządowców kosztów, związanych z ich udziałem w tychże posiedzeniach. Faktycznie, one są bardzo wysokie. Można więc ocenić, iż są czymś cokolwiek innym niż li tylko rekompensatą, że są dochodem. Rodzi się pytanie czy należy je traktować jako dochód. Na zdrowy rozum - tak. Ale są jeszcze względy formalne i przepisy unijne.
- Czy fakt, że od 2005 r. prezydent Gdańska dorabia do pensji urzędnika, którego obowiązkiem jest dbałość o interesy miasta, zasiadając - za solidną gratyfikację, w radach nadzorczych Zarządu Morskiego Portu Gdańsk i Gdańskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, którego to samo miasto Gdańsk wyzbyło się na rzecz innej komunalnej spółki z saksońskiego Lipska, nie rodzi konfliktu interesów, nie budzi wątpliwości etycznych i prawnych? Niektórzy z ekipy rządzącej miastem podczas negocjacji i transakcji znaleźli potem miejsce w radzie nadzorczej GPEC, i to po stronie Stadtwerke Leipzig, lub w spółce – córce niemieckiego nabywcy?
Antoni Kamiński: Uważam, iż jest wysoce niewłaściwe by osoby piastujące funkcje samorządowe zasiadały równolegle w radach nadzorczych spółek komunalnych lub tych z udziałem miasta. Jestem zdania, że należy te kwestie rozłączyć. Samorządy powinny sprawować nadzór nad tymi spółkami, ale nie w ten sposób, że to sami urzędnicy samorządowi, osoby decyzyjne, zasiadają w radach nadzorczych. To są dodatkowe, niemałe, dochody dla tychże urzędników. Czy oni mają czas by zapracować na swoją gratyfikację skrupulatnie wykonując swoje obowiązki tu i tam?
- Rada nadzorcza dba o jak najlepszy wynik finansowy przedsiębiorstwa w interesie właścicieli, a prezydent powinien dbać o komfort mieszkańców, także ten finansowy, w cenach opłat za ciepło. Dba zaś o własny komfort finansowy pobierając wynagrodzenie dwa razy…
Antoni Kamiński: Przed wojną funkcjonowały spółki będące własnością Skarbu Państwa. Była w nich jednoosobowa rada nadzorcza. Zasiadający w niej urzędnik administracji państwowej pełnił w ramach swoich obowiązków służbowych funkcje nadzoru. Nie pobierając za to żadnej innej gratyfikacji. Były to czyste relacje. Natomiast sytuacja, że urzędnik, działacz samorządowy pełniący swoje funkcje wykonawcze w ramach samorządu, zasiada w radach nadzorczych, uważam za wysoce niewłaściwą.
- 06/05/2015 13:38 - Gdańsk pożegnał Grassa
- 05/05/2015 12:33 - Holenderski Gdańsk?
- 05/05/2015 12:04 - Poważne wsparcie kandydata PiS - „Solidarność” popiera Andrzeja Dudę
- 05/05/2015 11:41 - Posadź drzewko w Matemblewie
- 29/04/2015 20:19 - Żonkile nadziei w Gdańsku
- 28/04/2015 09:11 - Z TVG do TVP - 3 dyrektorzy do zarządu
- 27/04/2015 12:13 - Andrzej Duda: Będę arbitrem - nowa prezydentura lepsza dla Polski
- 25/04/2015 17:21 - 13-ta Wystawa Ogrodnicza na 20-lecie Rënk
- 25/04/2015 17:09 - Zaproszenie do czystego lasu
- 23/04/2015 12:40 - Debata o czytelnictwie w Gdańsku