Z dr. Markiem Balickim, lekarzem psychiatrą i anestezjologiem, w 1980 r. członkiem Komitetu Strajkowego Ogólnopolskiego Strajku Okupacyjnego Służby Zdrowia, delegatem na I KZD NSZZ „Solidarność”, byłym posłem (1991-97 i 2007-11), senatorem (2001-05), dwukrotnym ministrem zdrowia (2003 oraz 2004-2005) rozmawia Artur s. Górski
- Listopad 1980, Urząd Wojewódzki w Gdańsku jest okupowany przez pracowników dzisiaj byśmy powiedzieli sfery budżetowej. Jak doszło do współpracy lekarzy, nauczycieli, ludzi kultury? Czy była to zaplanowana czy spontaniczna akcja w gmachu administracji publicznej?
Marek Balicki: Strajk w urzędzie był efektem dynamicznych zmian, do których wówczas doszło. Nastąpił dwa miesiące po podpisaniu Porozumień gdańskich oraz trzech innych porozumień, ważnych dla procesu przemian i tworzenia NSZZ „Solidarność”. Od początku września tworzyły się nowe, niezależne od partii i rządu, związki zawodowe, także w placówkach opieki zdrowotnej. Tak było i w szpitalu ZOZ w Lęborku, w którym pracowałem. Odbywały się spotkania przedstawicieli opozycji oraz związkowych emisariuszy ze służby zdrowia, a głównym tematem była realizacja postulatu 1 MKS w Gdańsku, czyli tego o wolności związkowej oraz postulatu 16, dotyczącego służby zdrowia. Było powszechne oczekiwanie na podniesienie wynagrodzeń w sferze budżetowej. W przedsiębiorstwach, w gospodarce, proces podniesienia pensji ruszył. W służbie zdrowia nie było wiadomo jakie i czy będą podwyżki oraz czy dojdzie do oczekiwanych przez nas zmian w jej organizacji. Utworzyła się Sekcja Służby Zdrowia NSZZ „Solidarności”. Podczas strajku w listopadzie przedstawicielstwo związku było już uformowane. Alina Pienkowska, do niedawna jeszcze działaczka WZZ „Wybrzeża”, oddelegowana niejako do tworzenia solidarnościowej służby zdrowia była już jej niekwestionowanym liderem. Podobnie jak podczas strajku w urzędzie. Spotkania z przedstawicielami rządu, czyli resortu zdrowia, zaczęły się w połowie października. Nie przyniosły rozwiązania. Strajk zaczął się więc w piątek 7 listopada, gdyż oferta przedstawiona przez wiceministrów na Sali Herbowej Urzędu Wojewódzkiego odbiegała od naszych oczekiwań i od tego, co ostatecznie znalazło się w kończącym strajk porozumieniu. Dodatek kwotowy został zrealizowany.
- Studenci AMG poparli postulaty wysuwane przez strajkujących w Urzędzie Wojewódzkim i był to pierwszy od 1968 roku strajk studencki?
Marek Balicki: 7 listopada zaczął się strajk solidarnościowy studentów Akademii Medycznej w Gdańsku, z chwilą gdy rozmowy z delegacją rządową zostały przerwane. W urzędzie przebywało około 120-130 osób z „Solidarności” służby zdrowia. Decyzja by pozostać w gmachu, w Sali Herbowej, była spontaniczna. Sytuacja w piątek była dynamiczna. To był pełen emocji dzień. Były protesty studenckie także w innych ośrodkach i akcje solidarnościowe m.in. komunikacji miejskiej. Strajk miał znaczenie społeczne, wykraczające poza uczelnie wyższe. Ważne było to, by nie doszło do jakiejkolwiek przerwy w opiece nad pacjentami. Była podstawowa idea, że służba zdrowia nie strajkuje, oprócz protestu swoich przedstawicieli. Były ułożone zastępstwa za osoby, które siedziały w Sali Herbowej. Placówki opieki zdrowotnej pracowały. Przez pierwsze dwa dni unikaliśmy nawet określenia strajk na okupacyjną akcję w urzędzie.
- Oprócz Aliny Pienkowskiej byli inni liderzy strajku?
Marek Balicki: Został wybrany komitet strajkowy, w którym i ja się znalazłem, zresztą jako jedyny przedstawiciel mniejszego miasta. Jak wspomniałem – Alina Pienkowska była niekwestionowanym liderem, nadawała ton. Był też zespól, który ją wspierał. Alina zręcznie radziła sobie w rozmowach z komisją ministerialną. Doradcą jej i komitetu strajkowego był dr nauk prawnych Lech Kaczyński. Grał on istotną rolę z racji kompetencji w zakresie prawa pracy, układów zbiorowych. Był w tle, ale jako niezwykle istotny doradca podczas negocjacji.
– Strajk zakończył się porozumieniem, ale nie skończyły się problemy?
Marek Balicki: Otwarto szereg spraw tematycznych w ich ramach rozmów, które toczyły się co najmniej do stycznia 1981 roku. Ja np. zajmowałem się tematami zdrowia psychicznego i organizacji systemu opieki nad chorymi. Wraz ze mną pracował nad tym m.in. Romana Zawitkowska, przewodnicząca NSZZ „Solidarność” w specjalistycznym ZOZ w szpitalu psychiatryczno-neurologicznym na Srebrzysku. Takich obszarów było kilkanaście. Strajkowali przedstawiciele lekarzy, Sanepidu, kolumn transportu sanitarnego. Alina Pienkowska była pielęgniarką ze szpitala stoczniowego. Miała dobry „background”, oparty na udziale w strajku sierpniowym, na znanym nam fakcie uratowania strajku w stoczni, ale i na wcześniejszej działalności. Nie bez znaczenia były jej dobre relacje np. z Joanną Dudą–Gwiazdą oraz, co tajemnica nie było na osobistych relacjach z Bogdanem Borusewiczem. Jej drobna sylwetka w ciekawy sposób harmonizowała z energią i tworzyło wokół niej rodzaj charyzmy. Miała wiarygodności. Gdyby jej nie było trudno byłoby o osobę, która byłaby zwornikiem protestu. Nie była lekarzem, co też było dobre, bo środowisko jest pełne ambicji (śmiech).
- Była wtedy solidarność, niezależnie od pozycji zawodowej. Wspierało strajk grono artystów…
Marek Balicki: Około stu przedstawicieli świata teatru, filmu, piosenki, przybyło ze wsparciem dla nas. Adam Hanuszkiewicz np. wskoczył na stół, przy którym siedział wiceminister i deklamował poezję. Byli aktorzy Teatru Wybrzeże. Trwał, niejako za ścianą strajk oświaty i ludzi kultury. Porozumienie podpisane zostało dopiero, gdy uzgodniono treści porozumień w pozostałych protestach. Była solidarność, o którą dzisiaj z różnych powodów jest trudno.
- Lech Wałęsa był na strajku?
Marek Balicki: Pojawił się dwa razy. Powiedział, że postulaty popiera. Był Jacek Kuroń i inni. W Sali Herbowej pojawiło się kilku robotników, przedstawicieli załóg Huty Warszawa i Ursusa z wyrazami wsparcia i solidarności z postulatami służby zdrowia. Było jasne, że jest poparcie „Solidarności” dla służby zdrowia i stoją za nami pracownicy wielkich zakładów pracy. Odbieraliśmy telegramy, przychodziły delegacje. Budziła się nadzieja, choć ze świadomością, że może ona zostać zniweczona, że zostanie przerwana dopiero co zaczęta droga, ale dla młodego lekarza, dwa lata po studiach, udział w strajku, w zakładaniu „Solidarności”, było oczywiste, takie naturalne.
(Rozmowa za publikacją IPN „Listopad ’80. Rzecz o strajku ludzi oświaty, służby zdrowia i kultury”)
- 26/11/2022 17:24 - Uczniowie zgłębiali tajemnice Słońca i Księżyca
- 24/11/2022 18:46 - Twierdza zamknięta o pół roku dłużej
- 22/11/2022 18:50 - Mieszkańcy Cygańskiej Góry: nie chcemy być ignorowani w sprawie naszego życia
- 22/11/2022 11:34 - Godność odpowiada Owczarczak: plac ks. Bogdanowicza przy bazylice
- 21/11/2022 10:29 - W tygodniku „Sieci”: Cenzura w natarciu
- 18/11/2022 20:45 - Aktywa Lotosu są zbywane w kontrolowany sposób. Daniel Obajtek: nie ulegajmy dezinformacji
- 18/11/2022 14:45 - Obiad polityków z sędziami! Prof. A. Kamiński komentuje: niedopuszczalne kontestowanie władzy państwowej
- 16/11/2022 20:15 - Piotr Czauderna: Straciliśmy wielu utalentowanych ludzi
- 16/11/2022 11:11 - Paliw dostatek, na stacjach spokój
- 15/11/2022 11:39 - PKM Południe - jakie szanse, jakie problemy