Marcin Strzelczyk: Koalicja lewicowa byłaby spójna programowo

Z Platformą Obywatelską, czy z lewicowymi ugrupowaniami. Ważą się decyzje dotyczące startu kandydatów Sojuszu Lewicy Demokratycznej na Wybrzeżu. Kandydat na posła Marcin Strzelczyk w wywiadzie nie ukrywa, że wolałby o miejsce w sejmie powalczyć z ideologicznymi partnerami u boku.

- Zbliżają się wybory parlamentarne. Start Sojuszu Lewicy Demokratycznej nadal jednak jest osnuty tajemnicą...
Marcin Strzelczyk: Jesteśmy przygotowani do wyborów. Mamy kandydatów, którzy w nich wystartują. Gdynia nominowała trzy osoby: Andrzeja Różańskiego, Joannę Senyszyn oraz mnie, Marcina Strzelczyka. Natomiast nie wiemy jeszcze, w jakiej konfiguracji wystartujemy. Mam nadzieję, że w piątek (12 lipca – dop. red.) najprawdopodobniej zapadnie decyzja, z kim Sojusz Lewicy Demokratycznej rozpocznie kampanię wyborczą.

- W referendum większość członków partii zadecydowała, że będzie to koalicja...
Marcin Strzelczyk: Tak, ale pytanie w referendum brzmiało, czy SLD ma iść do wyborów w "koalicji sił demokratycznych". Zatem niekoniecznie z Platformą Obywatelską, ale na przykład z siłami lewicowymi. To referendum powiedziało, że nie powinniśmy w wyborach startować sami. Z kim pójdziemy? To na razie sprawa otwarta.

- Jakiego Pan, osobiście, dokonałby wyboru?
Marcin Strzelczyk: Mi najbliższa sercu jest koalicja lewicowa: SLD, Wiosny, Razem, Unii Pracy. Byłoby to najczystsze ideologicznie. Nikt np. w Platformie nie będzie narzekał, że ktoś z lewicy coś powie, co się nie spodoba. Ważna jest też zbieżność programowa. Ale wszyscy pamiętają traumę Zjednoczonej Lewicy z wynikiem około 4 procent. Pytanie, czy w koalicji lewicowej uda się przekroczyć próg 8 procent, przy tym, że przewiduje się dość dużą frekwencję w wyborach parlamentarnych. Ale o tym, w jakiej koalicji będziemy walczyć, zadecydują władze partii.

- Pojawiły się informacje, że gdyńskie struktury SLD nie chciały Pana nominować do kandydowania w tych wyborach? Że dopiero stało się to dzięki pomocy struktur powiatu wejherowskiego? Nie ukrywam, że usłyszałem takie wypowiedzi, iż "starzy członkowie SLD ucinają młode pędy partii". Takim młodym pędem Pan jest niewątpliwie...?
Marcin Strzelczyk: Początkowo Gdynia złożyła nominację tylko pani profesor Senyszyn i Andrzejowi Różańskiemu. Ja zostałem pomięty. Tłumaczono to przyczynami zawodowymi, ja dużo wyjeżdżam. Ale to nie stwarzało problemu, by tę sprawę omówić. I omówiliśmy na posiedzeniu rady miejskiej, gdzie otrzymałem nominację z Gdyni, a wcześniej rzeczywiście, z powiatu wejherowskiego. To też dobry obyczaj, by kandydaci na posłów otrzymywali poparcie z różnych struktur partii.

- Co posłowie SLD będą chcieli w Warszawie uzyskać dla mieszkańców Wybrzeża? Jakie będą Pana priorytety podczas ewentualnej pracy na Wiejskiej?
Marcin Strzelczyk: Dla mnie najważniejsze są sprawy transportowe i energetyczne. Na pewno trzeba zadbać o dostępność transportowa Gdyni, kolejową czy drogową, wspieranie budowy drogi S6, ale i tras pobocznych. Ważne są też mniejsze ośrodki z naszego okręgu. Nie może być tak, że są miejscowości, gdzie autobus pojawia się tylko dwa razy dziennie. Jak tam mieszkający ludzie mają znaleźć prace? SLD musi też mocno potracić na sprawy klimatyczne, na wykorzystanie energii odnawialnej. Na węglu długo nie pociągniemy, potrzebna jest długoletnia strategia energetyczna. Ważne też dla mnie będą kwestie światopoglądowe, zależności kościoła i państwa, religii w szkołach czy też związków partnerskich.

RozmawiałÂ  Łukasz Razowski