Leszek Miller zadebiutował w poniedziałek w Gdańsku jako kandydat nr 1 na liście lewicy w okręgu gdyńsko-słupskim. Były premier zdradził nam receptę na sukces wyborczy SLD i na przyszłość polskiej lewicy - to fuzja polityki socjalnej i opiekuńczej roli państwa m.in. w zakresie opieki zdrowotnej oraz ułatwienia dla przedsiębiorców przy tworzeniu miejsc pracy, ale „nie” dla poszerzania sfery zasiłków, czyli socjal, ale wsparty na liberalnej nodze– dla zarabiania pieniędzy.
Ma to być zatem liberalne gospodarczo państwo opiekuńcze. Do takiej koncepcji przekonał Millera nie kto inny, jak Gerhard Fritz Schröder, kanclerz RFN w latach 1998-05, pogromca kanclerza Helmuta Kohla w 1998 r. Zarabianie pieniędzy, rynkowa gospodarka i zdrowy interwencjonizm państwowy to też elementy gospodarki pod rządami Anthony (Tony’ego) Blair’a w Wielkiej Brytanii. Chociaż ci dwaj politycy po wyborczym triumfie ostatecznie ponieśli klęskę to zdaniem Millera w Polsce dla lewicy innej drogi nie ma.
- Tony Blair też nie zerwał z polityką premier Thatcher, a nawet w niektórych obszarach ją kontynuował – przekonywał nas w kuluarach Miller.
To najlepszy dowód, że Leszek Miller liczy na wsparcie kręgów gospodarczych. Zresztą SLD i BCC już zawarły porozumienie. Przed kilku dniami Grzegorz Napieralski, przewodniczący SLD podpisał takowe porozumienie z Markiem Goliszewskim, prezesem Business Centre Club. „Gospodarka dla Człowieka. Pakt SLD i BCC dla polskiej gospodarki” dotyczy właśnie długoterminowej współpracy dla poprawy poziomu życia Polaków oraz stanu polskiej gospodarki.
Wyborcy zmęczeni dotychczasowym modelem uprawiania polityki gospodarczej mogą się skusić, ale czy Miller przekona działaczy SLD, okopanych na swoich pozycjach, które przyniosły im jesienią skromne trzy mandaty w Sejmiku pomorskim? W rozmowie z nami Miller obiecał, że spróbuje ich przekonać. Zapewne temu też miało służyć wczorajsze wieczorne spotkanie z lokalnymi liderami Sojuszu zaaranżowane w gdańskiej siedzibie SLD. Lewica z lokomotywą Millerem nie ukrywa, że tym razem liczy na więcej. Leszek Miller zaś przy okazji „puszcza” oko do PO. Nie krytykuje w czambuł poczynań tej partii.
- Nie jestem tym, który wszystko krytykuje i widzi w Polsce tylko katastrofę. Cieszę się z każdego sukcesu bo on pracuje na rzecz wszystkich Polaków – mówi Miller i przestrzega PO przed grzechem pychy.
- Były organizacje, które po wyborczym sukcesie zniknęły z polityki. Łaska wyborcy na pstrym koniu jeździ. Akcja Wyborcza Solidarność po czterech larach rządów zniknęła ze sceny politycznej – stwierdził Miller odpowiadając na nasze pytanie o dominującą rolę PO w regionie.
Miller chce być ambasadorem regionu. Uważa, że ma potencjał jako premier rządu, który wprowadzał Polskę do Unii Europejskiej. Jednocześnie jest rzecznikiem sprzyjania przedsiębiorcom.
- Lepsze i ważniejsze jest miejsce pracy niż jakiś zasiłek – stawia tezę były premier.
Jednak na Pomorzu upadek gospodarki morskiej jest na razie trudny do przezwyciężenia.
- Spójrzmy na ten krajobraz. Stocznia Marynarki Wojennej w upadłości. Upadły Stocznia Gdyńska i Szczecińska Byłem, oglądałem próby zagospodarowania majątku. Bez mądrego interwencjonizmu państwa i centralnych władz stocznie nie pociągną. Musi być ten interwencjonizm państwa, ale nie taki, jaki zafundował minister Grad, który próbował nam ściągnąć wyimaginowanych Katarczyków. Zatem mówię: Nigdy więcej Grada i nigdy więcej Klicha – zakończył wywód Miller.
Jednak to rządząca PO ma największe szanse wyborcze i jej sondaże wskazują wyborczy triumf. Zdaniem Millera – to z obawy przed PiS.
- Ludzie decydując się na oddanie głosu na PO zamykają oczy, zatykają nos z obawy przed PiS, przed recydywą IV RP i oddają głos na Platformę – przekonywał nas Miller.
Tymczasem według Millera trzeba ratować kraj przed zadłużeniem, które jego zdaniem w tej chwili wynosi ok. 20 tys. zł na każdego Polaka.
- Potrzebna jest reforma finansów publicznych na miarę nowego Planu Hausnera, a nie kosmetyczne ustawy – uważa Miller. Jednak by jakikolwiek plan zrealizować trzeba wygrać wybory.
- To trudny region, a ja kocham trudne wyzwania. Nie kandyduję, żeby walczyć z kimś, ale o coś – deklaruje Miller i dodaje, że SLD na Pomorzu osiągał już wyniki w granicach 30 proc. Ten region Miller wybrał, choć jak przyznaje Napieralski proponował mu też alternatywne okręgi, ze względu m.in. na służbę w Marynarce Wojennej na ORP „Bielik” oraz na fakt, że jego żona Aleksandra jest matką chrzestną ORP „Kościuszko”.
To jednak nie jedyne powody. Miller czuł się w Gdańsku dobrze. W poniedziałek przez moment pełnił rolę gospodarza w pustych nie wiedzieć czemu pokojach w siedzibie SLD. Zagrał skromnego kandydata, debiutanta na pomorskim wyborczym szlaku, przyjaźnie przywitał się z dziennikarzami.
- Jestem premierem, który na ostatnim etapie wprowadzał Polskę do Europy, a na ostatniej zmianie sztafety wystawia się najlepszych – żartował.
Miller wydaje się być w dobrej formie. Stylem przypominał Schrödera z lat 90. Zresztą drogi obu są podobne. Obu wychowywały matki. Erika Schröder po śmierci męża na froncie w Rumunii pracowała w gospodarstwie rolnym i jako sprzątaczka, by wyżywić siebie i dwóch synów. Miller pochodził z robotniczej rodziny. Wychowała go samotna matka. Tu też tkwi źródło sympatii i zrozumienia dla Andrzeja Leppera.
- Jego droga nie była łatwa. Nie gloryfikujmy Leppera, ale to był jeden z nielicznych przykładów, może ostatni, autentycznego trybuna ludowego, który z nizin, z lokalnego zadymiarza przestawił się w polityka rasowego. Spotkaliśmy się po raz pierwszy w 1999 r. Wypiliśmy pierwszy kieliszek wódki. Widziałem że Lepper jest autentyczny. Był to utalentowany człowiek - wspominał Miller.
Dopytywany przez nas o opinie o śmierci Leppera były premier stwierdził, że choć ufa zapewnieniom prokuratury co do samobójczej śmierci lidera Samoobrony, ale w związku z licznymi publicznie zadawanymi pytaniami oczekuje postawienia „kropki nad i” i całkowitego wyjaśnienia przyczyn tej tragedii. Zdaniem Milera koniec Leppera zaczął się z wejściem do rządy Jarosława Kaczyńskiego. Lepper miał wówczas utracić swój elektorat, który go ujrzał na salonach i w limuzynach. Miller obawia się, że śmierć Leppera będzie wykorzystana w kampanii wyborczej.
- Jest mi zwyczajnie przykro, że ta tragedia jest wykorzystywana w tak banalny, prymitywny sposób do celów politycznych – stwierdził Miller.
Przypomnijmy, że po naszych publikacjach na temat miejsc kobiet na listach wyborczych pomorskiego SLD Dorota Gardias, pielęgniarkz ze Słupska, była przewodniczącą Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, wraca na pozycję drugą listy lewicy w okręgu słupsko-gdyńskim. Poseł Jacek Kowalik będzie musiał zadowolić się pozycją nr 3. Pytany przez nas o uchwały Rady Wojewódzkiej na temat list Kowalik uspokajał, że listy już są gotowe, co najwyżej można się spodziewać kosmetycznych zmian, a Zarząd wojewódzki SLD korzysta przy ich wprowadzaniu z pełnomocnictwa centralnych władz partii.
ASG
Inne artykuły związane z:
- 09/08/2011 19:51 - Jolanta Kwaśniewska honorowo na rzecz Gardias
- 09/08/2011 16:18 - Prokuratura odmawia prezydentowi Sopotu
- 09/08/2011 14:49 - Wałęsa nie chce ale musi głosować na PO
- 09/08/2011 13:03 - Duda zaprosił Wałęsę na obchody rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych
- 09/08/2011 09:19 - F. Potulski pisze do K. Hall: Nie prywatyzować obowiązku szkolnego!
- 08/08/2011 18:35 - Ktoś wcisnął stopklatkę w telewizorze martwego Leppera?
- 08/08/2011 16:16 - Sejm zdąży przeczytać Obywatelską Ustawę o minimalnym wynagrodzeniu za pracę
- 08/08/2011 15:21 - Przed koncertem Ozzy Osbourne'a w ERGO ARENA: więcej miejsc parkingowych, dodatkowa komunikacja
- 08/08/2011 11:50 - Premiera Kaczyńskiego interesowała kokaina w rządzie Tuska?
- 08/08/2011 07:32 - Inka - w hołdzie antykomunistycznej armii