Największe wydarzenie w polskiej koszykówce nie zawiodło oglądających je kibiców. Doskonały mecz, doskonały doping i niezła organizacja dodatkowo wzmocniło pozytywny odbiór meczu herbowego między Treflem Sopot i Asseco Prokomem Gdynia. Mecz zakończył się zwycięstwem gdynian po dogrywce 69:79 (19:20, 17:20, 19:12, 14:17, 0:10), ale głównym zwycięzcą była w niedzielę polska koszykówka. Na widowni zasiadło według organizatora 10015 kibiców, co jest niewątpliwym rekordem frekwencji w historii TBL. Co więcej, tylko na trzech stadionach piłkarskich w Polsce było w ten weekend więcej kibiców.
Trefl Sopot – Asseco Prokom Gdynia 69:79 (19:20, 17:20, 19:12, 14:17, 0:10)
TREFL: Stefański 13, Gustas 12 (2x3), Waczyński 8, Ceranić 7, Dylewicz 4 - Kinnard 9 (1), Harrington 8 (2), Kikowski 7 (1), Ljubotina 1, Hlebowicki.
ASSECO PROKOM: Brown 21 (1), Jagla 8 (2), Szczotka 6, Hrycaniuk 5, Wilks 2 - Giddens 22 (1), Ewing 7 (1), Videnov 5 (1), Varda 3, Kostrzewski, Łapeta, Witka.
To było jedno z ciekawszych spotkań ligowych w tym sezonie. Sopocki Trefl walczył łeb w łeb przez 40 minut z Asseco, które grało najmocniejszym składem po raz pierwszy w tym sezonie w lidze. - Byliśmy lepsi przez 40 minut, ale czasami przegrywa się takie mecze w dogrywce. Nie mieliśmy zbytnio siły, że dorównać rywalowi. Przegraliśmy walkę na tablicach. Cieszę się z tego, że przyszło tylu kibiców i wierzę, że na kolejnych meczach będzie ich tyle samo – mówił po spotkaniu Marcin Stefański. Skrzydłowy Trefla był najlepiej punktującym graczem swojej drużyny.
Początek meczu zapowiadał emocje, jakich kibice doświadczali do końca spotkania. Po chwilowym prowadzeniu gości, szybko do głosu doszli gracze Trefla i to oni objęli prowadzenie. Szybko jednak się to zmieniało, a wynik cały czas oscylował wokół remisu. Końcówka należała do Filipa Videnov, który zdobył swoje wszystkie punkty w ostatniej minucie i doprowadził do stanu 19:20 na koniec pierwszej ćwiartki.
Druga część na początku chaotyczna, nieskuteczna z obu stron. Pierwsze punkty zdobył Brown, ale Trefl szybko odrobił straty i wyszedł na prowadzenie. Przez większość tej części gry, wynik oscylował nadal wokół remisu. Końcówka jednak to popis podopiecznych trenera Pacesasa. Gdynianie prowadzili do przerwy czterema punktami (36:40).
Na początku trzeciej „ćwiartki” gdynianie odskoczyli na kilka punktów, jednak końcówka należała do gospodarzy. Uskrzydleni dopingiem pełnej hali, zdobyli 10 punktów z rzędu i prowadzili już 55:50, ale w końcówce trafił jeszcze Giddens i przed finałową kwartą było 55:52. w Ostatniej odsłonie gdynianie szybko doprowadzili do wyrównania, ale żółto-czarni nie dali za wygraną. Prowadzenie odzyskali, by zaraz je stracić, ale niezawodny Stefański uspokoił trochę grę gospodarzy. Przy czteropunktowym prowadzeniu Trefla do gry wszedł Zamojski. Niestety nie Przemek, który dalej leczy kontuzję, ale sędzia Zamojski, który popełnił kilka „kontrowersyjnych” decyzji, którym dziwił się nawet komentujący spotkanie w telewizji Ryszard Łabędź, który sam jest sędzią i komisarzem z ramienia PZKosz. Gustas sfaulował dwóch graczy jednocześnie – według sędziego – oglądaliśmy 4 rzuty wolne dla gdynian. Chwilę potem mieliśmy zaciętą końcówkę. Harrington trafił trójkę i było 69:66, ale Brown zmniejszył prowadzenie Trefla do 1 punktu. Nie trafili z czystych pozycji Harrington i Kikowski, a Giddens trafił jednego z dwóch wolnych. Na 26 sekund do końca spotkania był remis i piłka meczowa dla gospodarzy. Nie trafia jednak Dylewicz i oglądaliśmy dogrywkę.
W dodatkowych pięciu minutach grali już tylko goście, którzy szybko zrobili przewagę, a podopieczni trnera Muiznieksa musieli rzucać trójki, ale Pawłowi Kijowskiemu drżała chyba ręka i nie trafił dwóch prób. Asseco za to było bezbłędne i wygrało tą odsłonę 10:0. Po końcowej syrenie na tablicy widniał wynik 69:79. Asseco po raz piąty wygrało trójmiejskie derby.
Po meczu powiedzieli:
Tomas Pacesas: Chcę wszystkim gdynianom pogratulować zwycięstwa. Sopocianom gratuluję walki do ostatnich minut. Mecz był bardzo wyrównany i nie wiadomo było, kto ostatecznie wygra. Mecz dostarczył na pewno wielu emocji kibicom. Przede wszystkim jestem zadowolony z ostatnich dziesięciu minut. Graliśmy bardzo dobrze w obronie, Trefl rzucił nam tylko kilka punktów. Wygraliśmy mecz obroną i musimy tak grać. Nadal popełniamy jednak proste, dziecięce straty. Zbudowaliśmy przewagę siedmiu punktów, a po chwili ją straciliśmy. Myślę, że niektórzy gracze nie funkcjonują tak, jak powinni. Bobby Brown i J.R Giddens zagrali dzisiaj fantastyczne zawody, bardzo dobrze zagrał Piotrek Szczotka. Przed nami jeszcze wiele meczów, ale ten był wyjątkowy ważny, ponieważ te porażki kumulowały się i traciliśmy wiarę w siebie. Teraz udało nam się wygrać
i jestem zadowolony z wygranej.
Piotr Szczotka: Zgadzam się ze słowami trenera. Martwi mnie przede wszystkim dużo ilość strat, które popełniliśmy w tym spotkaniu. Gdyby udało nam się zniwelować te straty, to wynik byłby na pewno lepszy. Cieszy wygrana, koncentrujemy się teraz na kolejnych meczach.
Karlis Muiznieks: Graliśmy bardzo twardo przez całe spotkanie. Mieliśmy sporą szansę na wygranie meczu, z takim zespołem jak Prokom trzeba być gotowym do walki przez 40, a czasami nawet 45 minut. Bardzo dziękuję tez fanom, którzy pojawili się tak licznie na hali. Stworzyliście świetną atmosferę i mam nadzieję, że w kolejnych meczach będzie podobnie.
Adam Waczyński: Cieszę się, że takim zainteresowaniem się cieszył ten mecz. Mam nadzieję, że sprostaliśmy zadaniu, nawiązaliśmy walkę z euroligowym zespołem. Nawiązaliśmy walkę i każdy z nas pokazał się z dobrej strony. W dogrywce byliśmy trochę rozbici, gdyż mogliśmy ten mecz wygrać po rzucie spod kosza (w ostatnich sekundach Filipa Dylewicza przyp. red.), poza tym przez dziwne i kontrowersyjne osobiste gwizdane przez sędziów. Mogliśmy ten mecz wcześniej wygrać bez dogrywki, źle trochę do niej podeszliśmy, za dużo rzutów trzypunktowych, no i tak wyszło.
Adam Łapeta: Mecz na pewno walki. Bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie. Udało się wygrać po dogrywce, dlatego jesteśmy zadowoleni. Bardzo fajna hala, bardzo fajny doping z obu stron. Teraz koncentracja na Khimki i zrobimy wszystko żeby wygrać i ten mecz.
Ten mecz był doskonałą promocją koszykówki. Mówiono o nim w całej Polsce, gdyż nie często się zdarza taka frekwencja. Organizatorzy spisali się nieźle, nie było jakichś wielkich problemów na wejściach czy ze znalezieniem miejsc. Jednak zawsze może być lepiej, ale Treflowi trzeba dać trochę czasu, gdyż Ergo Arena w porównaniu z poprzednim obiektem, to wielki kolos. Polecamy również skomputeryzować sprzedaż wejściówek, gdyż po ręcznym wypisaniu 10000 biletów, panią kasjerkę może rozboleć ręka… Jednak taki logistyczny debiut Trefla trzeba zaliczyć do plusów. Trzeba było skoordynować pracę 120 ochroniarzy, obstawę Boru, która pilnowała bezpieczeństwa min. premiera Tuska, oraz wielu innych służb. Egzamin zdany na 3+, ale następnym razem będzie na pewno lepiej. Kolejna okazja do wykazania się już w niedzielę. Na Ergo Arenie Trefl zagra z liderem ligi – Czarnymi Słupsk.
Filip Albertowicz
Inne artykuły związane z:
- 02/12/2010 16:19 - Wielki tenis w Sopocie?
- 02/12/2010 13:20 - Początek rundy wiosennej... wiosną
- 30/11/2010 10:53 - Wybrzeże24.pl utrzymało się w ekstralidze
- 28/11/2010 20:35 - Trójmiejskie zespoły bez wygranej
- 25/11/2010 18:51 - Na finiszu
- 21/11/2010 11:34 - Ciekawa tylko druga połowa
- 21/11/2010 09:37 - Przed koszykarskimi derbami
- 20/11/2010 23:06 - Największe wydarzenie koszykarskie w Polsce
- 20/11/2010 12:40 - Zawiodła japońska solidność
- 19/11/2010 19:53 - Asseco Prokom na łopatkach