Nie wyrwaliście się jeszcze ze świątecznego błogostanu? Macie problem z powrotem do codzienności? Wierzyliście może, że dzięki Wielkiej Nocy nastąpiło Wielkie odrodzenie serc i rozumów? Niestety, porzućcie płonne nadzieje. Żyjemy w takim samym kraju, w jakim żyliśmy kilka dni temu i całe lata temu. Twardo udowodnił to dzisiejszy „Dziennik Bałtycki”, który opisuje historię pewnej mieszkającej w Trójmieście od niemal czterech dekad Rosjanki.
„Jest profesorem Uniwersytetu Gdańskiego, autorką ponad 60 publikacji, m.in. na temat dziedzictwa literatury i kultury staropolskiej na Rusi Moskiewskiej w XVI i XVII wieku. Przez 37 lat wykształciła setki studentów, niektórzy z nich są dziś cenionymi profesorami. I nie może, bez specjalnego zezwolenia Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji kosztującego ponad1,5 tys. złotych, kupić mieszkania własnościowego w Trójmieście, Wejherowie, Pruszczu Gdańskim, w Żukowie i Kolbudach.” – tak przedstawia bohaterkę tekstu jego autorka. A bohaterką jest Ludmiła Jankowska, która tak mówi o swojej sytuacji.: „- Zgodnie z przepisami ustawy z 1920 roku miejscowości te należą do strefy nadgranicznej, gdzie osiedlanie obcokrajowców obwarowane jest wieloma przepisami. Tymczasem ja - choć moi dziadkowie byli Polakami - mam tylko obywatelstwo rosyjskie.
Profesor Jankowska urodziła się w niewielkiej wsi na terenie dzisiejszej Republiki Mołdawii. Próbowała sześć lat temu starać się o obywatelstwo polskie. Usłyszała wówczas, że bez aktu urodzenia, zabranego jej w latach 60. W Moskwie, jest to niemożliwe.”
Znakomitym uzupełnieniem tego tekstu jest komentarz Jarosława Popka na 2. stronie „Dziennika”. Znalazł on znakomite wyjście z sytuacji. Pani profesor powinna zostać... piłkarzem. Najlepiej bardzo dobrym piłkarzem. Wówczas sprawa nadania jej polskiego obywatelstwa zostałaby załatwiona od ręki.
Dla równowagi zachęcam do przeczytania artykułu w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej Trójmiasto”. Historia małego Sewerynka daje nadzieję, że są wśród nas ludzie nie tylko dobrzy, ale i mądrzy. Maluch chory na AIDS przez dwa lata czekał na rodzinę, która go pokocha. Tegoroczne Święta Wielkanocne spędził już w swoim nowym domu.
„Seweryn, śliczny blondynek z wielkimi niebieskimi oczyma i uśmiechniętą buzią, do placówki opiekuńczo-wychowawczej im. Janusza Korczaka w Gdańsku trafił krótko po urodzeniu. (...) - Był wtedy wyniszczony, wychudzony, miał odparzenia, nie chciał jeść - wspomina Barbara Rygiel. - Często łapał infekcje, lekarze długo nie wiedzieli, co mu jest. Dopiero w szpitalu we Wrocławiu postawiono diagnozę: AIDS.
To prawdopodobnie odstraszało potencjalnych rodziców, bo mimo że pracownicy placówki od początku robili wszystko, żeby znaleźć chłopcu nowy dom, zajęło to niemal dwa lata. (...) Na szczęście w tym roku chłopiec Wielkanoc spędził już w nowym domu. - Nic nie zdradzę, bo rodzina chce pozostać anonimowa - mówi Barbara Rygiel. - Powiem tylko, że to świetni ludzie, jesteśmy z nimi w stałym kontakcie, codziennie rozmawiamy przez telefon. Zresztą jeszcze się spotkamy, bo trzeba będzie zakończyć formalności adopcyjne. Seweryn czuje się u nich bardzo dobrze, rozwija się. A dla mnie to podwójna radość, bo to oznacza, że takie dzieci jak on też mają szansę i nie są skazane na to, żeby być w ośrodku.”
Historia budująca i prawdziwie wielkanocna. Oby jak najwięcej takich. I oby te historie czytali ci, od decyzji których zależy tak wiele. Czasem nawet ludzkie życie.
Dariusz Olejniczak
- 26/05/2010 08:51 - Autorski przegląd prasy: Służba zdrowia – raz na fali, raz pod falą
- 25/05/2010 07:56 - Autorski przegląd prasy: Wielka woda na Pomorzu
- 09/04/2010 10:08 - Autorski przegląd prasy: I kto tu się boi?
- 08/04/2010 08:33 - Autorski przegląd prasy: Dobre i złe wieści
- 07/04/2010 10:04 - Autorski przegląd prasy: Przedszkolna zawierucha
- 02/04/2010 12:36 - Autorski przegląd prasy: To, co w życiu liczy się najbardziej
- 01/04/2010 11:27 - Pojadą ponownie do Pireusu?
- 01/04/2010 07:59 - Autorski przegląd prasy: Świat się zmienia
- 30/03/2010 08:20 - Autorski przegląd prasy: Omerta po gdańsku
- 29/03/2010 08:15 - Autorski przegląd prasy: Między jawą a snem