Wszyscy, którzy obawiali się, że wciągnięcie Nergala w bagno celebrytów odbije się na nowej płycie Behemotha, mogą spać spokojnie. Gdański zespół stworzył płytę, która w ramach muzyki ekstremalnej ociera się o absolut.
Kiedy dokładnie pięć lat temu ostatni raz rozmawiałem z Nergalem, było to przy okazji wydania płyty „Evangelion”. Płyty, którą sam oceniał jako opus magnum Behemotha. Trudno było się z nim nie zgodzić, bo było to dzieło wspaniałe. Jednak przez te pięć lat wiele się zmieniło.
„The Satanist” jest płytą numer dziesięć w dorobku zespołu. I jakby zwiastunem tego, że idzie nowe a zarazem stare. Behemoth jest zespołem, który nie musi się oglądać na konkurencję. Behemoth to zespół wielki. Z czego powinniśmy być dumni. Że ponad dwadzieścia lat temu kilku chłopaków na gdańskiej Żabiance założyło kapelę, która dziś jest znana na całym globie. Zespół, który w granicach black/death-metalu wyśrubował tak wysoki poziom, że tylko on może podnosić poprzeczkę jeszcze wyżej.
I tak też zrobił. Nergal, który wrócił do świetnej formy zdrowotnej, pokazuje że jest też i w świetnej formie muzycznej. „The Satanist” jest krążkiem wielce zróżnicowanym. Bo znajdują się tu wolniejsze tempa, jak w „Blow Your Trumpets Gabriel” czy „Ben Sahar”, muzyczne torpedy - „Amen” lub „Furor Divinus” - przywołujące na myśl takie zespoły, jak Mayhem. Trudno też nie zauważyć, że utwory „Messa Noir” i „O Father O Satan O Sun!” są zbudowane bardziej na rockowym riffie, gdzieś nawet przywołującym zeppelinowskie skojarzenia, niż metalowym. Nie zabrakło także akcentów symfonicznych, po które Behemoth sięga od kilku już płyt (w tytułowym „The Satanist”). Jednak największym zaskoczeniem jest bez wątpienia utwór „In The Absence Ov Light”, w którym znajduje się akustyczna partia, gdzie Nergal deklamuje fragment utworu Gombrowicza. I to właśnie te kilka słów odrzucających boga, świętości i wyrażające wiarę w ludzi, wypowiedzianych po polsku, jest najmocniejszym punktem „The Satanist”.
Ten cytat jest nokautującym, bezpretensjonalnym ciosem w ryj, który Adam „Nergal” Darski wymierza wszystkim tym, którzy za wszelką cenę chcą walczyć z jego poglądami. A on, od lat pokazuje, że wolność słowa i sztuki ma siłę o wiele większą niż bezpodstawne oskarżenia.
Podsumowując - „The Satanist” to wybitna płyta w swojej kategorii. Mimo wielu inspiracji, z których zespół czerpał tworząc ją, na pewno nie można posądzić Behemotha o zgapianie. Oni po prostu po raz kolejny pokazują morze swoich muzycznych możliwości. Pokazują też, że na pewno nie złagodnieją i nie będą robić czegoś, co trafi do szerszego grona odbiorców. Przy „Evangelion” pisałem, że to horda muzycznych barbarzyńców, którzy nie biorą ze sobą jeńców. Teraz należało by napisać, że horda zamieniła się w imperium, bo „The Satanist” to absolutny cesarz black-metalu.
Patryk Gochniewski
- 28/02/2014 13:07 - Open'er: Eklektyczna różnica pokoleń
- 17/02/2014 19:05 - Stefański: Jest 3,4 promotorów, którzy mogą zorganizować koncert takiego artysty
- 17/02/2014 14:44 - Justin Timberlake w sierpniu wystąpi w Gdańsku
- 14/02/2014 18:43 - Open'er: Foster the People i reprezentanci Polski
- 12/02/2014 22:42 - Open'er: Alternatywny desant zza wielkiej wody
- 30/01/2014 20:48 - Młodzi a już wielcy. Kolejne zespoły Open'er Festival ogłoszone
- 24/01/2014 18:10 - Koncert Sandry Nkake w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej
- 02/01/2014 11:17 - Karnawałowa Rewia Polonia - GALERIA
- 23/12/2013 18:02 - Koncerty Sylwestrowe – przywitajmy Nowy Rok na Ołowiance
- 10/12/2013 18:10 - 13 grudnia: Wasz Kaczmarski. Autoportret artysty