Podczas gdy w Chinach szaleje koronawirus, nad Europę nadciąga brexit, a cały świat dyskutuje o planie Trumpa dla Palestyny i Izraela w Sopocie wszystko po staremu, inwestorzy szykują się do przejęcia następnych fragmentów plaży.
Na sesji Rady Miasta Sopotu, 30 stycznia, była procedowana sprawa sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla obszaru plaż miejskich północnego pasa nadmorskiego w Sopocie.
Czy oznacza to, że właśnie jesteśmy świadkami podejmowania decyzji o dalszej zabudowie sopockich wydm i plaż? Być może inwestorzy wspierani przez władze Sopotu tym razem posuną się o krok dalej w zawłaszczaniu przyrody na rzecz budowy następnych barów i całorocznych restauracji. Tym razem zawłaszczając wydmy i plaże w najlepiej zachowanej pod względem przyrodniczym części pasa nadmorskiego rozciągającymi się od Potoku Kamiennego do granicy z Gdynią.
Czy to właśnie klientom nowych punktów gastronomicznych miał służyć słynny "ekologiczny" parking wybudowany na skraju Parku Północnego, będący w istocie zwykłym betonowym placem tyle, że przysypanym ziemią, na której posadzono trawę?
Zgodnie z uzasadnieniem dołączonym do uchwały o przystąpieniu do zmiany planu "proponowane zmiany mają na celu zmianę zapisów dotyczących przyplażowych pawilonów usługowych w celu polepszenia warunków ich funkcjonowania oraz dopasowania ich form do krajobrazu otoczenia". Cokolwiek w wykonaniu inwestorów, którzy będą "dopasowywać" swoje, zazwyczaj sztampowe konstrukcje, to oznacza. Prawdopodobnie chodzi o pretekst do rozbudowy, podwyższenia i zbudowania basenu lub wylania betonu na kawałku plaży tak aby można było tam ustawić stoliki.
Przypomnijmy, że "Północny pas nadmorski" ma już przypisane przez Radę Miasta przeznaczenie i funkcję. Przeznaczony jest między innymi na zabudowę usługową stałą i sezonową, a funkcją jest lecznictwo uzdrowiskowe oraz usługi związane z obsługą rekreacji i uzdrowiska.
Zabudowa plaż już od lat budzi niepokój mieszkańców, a "dzierżawy terenów wzdłuż sopockiej plaży wzbudzają wiele kontrowersji. Niekończące się budowy odbierają kurortowi jego słynny urok. Także sumy, jakie płacą dzierżawcy, powiązani często z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim, mocno odbiegają od stawek rynkowych" TVP październik 2016)
Przypomnijmy, jeden z wpisów na Facebooku z 2017 roku: "11 hektarów plaży Karnowski chce wydzierżawić za około 1100 zł miesięcznie poza sezonem, to jest 1 grosz za metr. W sezonie około 600 zł miesięcznie, to jest 6 groszy za metr. Bezprzetargowo!!!" I faktycznie jest to poparte dokumentem, w którym Prezydent Miasta Sopotu ogłasza wykaz nieruchomości gruntowej położonej w Sopocie do wydzierżawienia w drodze bezprzetargowej o powierzchni dokładnie 116 562 m2. Cena za metr odpowiada temu co przedstawił internauta. Zapewne niewiele od tego czasu się zmieniło co do kwot dzierżawy fragmentów wydm i plaż, na których pojawia się coraz więcej sezonowych i całorocznych bud "obsługujących rekreację i uzdrowisko" i "dostosowanych do krajobrazu otoczenia".
Problem polega na tym, że większość mieszkańców nie chce tych kilku tysięcy złotych w budżecie miasta i woli żeby plaże szczególnie na północ od Potoku Kamiennego pozostały w niezmienionym kształcie. Tam właśnie do tej pory odsyłano niezadowolonych sopocian, którzy szukali ciszy i wypoczynku na łonie przyrody uciekając od muzyki pop w lokalach plażowych bliżej centrum miasta. Nie chcemy, żeby lokale na terenie na północ od Potoku Kamiennego "dostosowywały się do krajobrazu". Może mogłyby po prostu zostać w takiej formie i wysokości w jakiej są w tej chwili? Bez dodatkowych udogodnień?
Dlaczego sopocianie są tak cierpliwi i czekają biernie na to aż Sopot się upodobni do Batumi albo Złotych Piasków gdzie restauracje, kawiarnie oraz bary dochodzą prawie do samego brzegu morza? Paru dzierżawców (którzy w dodatku nie muszą stawać do przetargu) jest zainteresowanych dzierżawą za kilka złotych powierzchni na plaży gdzie mogą zbijać majątek na piwie i balonach, ale stoi to w sprzeczności z interesem pozostałych osób, które chcą pięknych widoków i wypoczynku.
Warto przypomnieć, że (dane z portalu nacoidamojepieniadze.pl) dochody Sopotu z PIT-u wyniosły w 2019 roku 104 580 706 zł (29.36%), a dochody z CIT-u 6 500 000 zł (1.82%) co oznacza, że mieszkańcy mają silny mandat aby ich głos był brany pod uwagę przy decyzjach o pozbawieniu ich atrakcyjnych, naturalnych plaż. Przynajmniej należałoby się mieszkańców zapytać czy chcą następnej budki z piwem na wydmach.
Małgorzata Tarasiewicz
- 14/02/2020 14:35 - Widziane z Sopotu: Niebezpieczne przejścia
- 13/02/2020 17:55 - Akapit wydawcy: Puckie rytmy Kidawy-Błońskiej
- 07/02/2020 18:10 - Widziane z Sopotu: Wojna światów
- 06/02/2020 19:46 - Gedania do przerwy przegrywa...
- 05/02/2020 13:55 - Powrót nad Bałtyk zaślubiony pierścieniem Generała Hallera
- 30/01/2020 17:02 - Akapit wydawcy: Sędziowanie
- 24/01/2020 17:51 - Łaska pańska...
- 23/01/2020 18:34 - Akapit wydawcy: (Nie)smaki Brukseli
- 22/01/2020 18:38 - Artur Kiełbasiński:23 stycznia w Sądzie Najwyższym. Test na polską demokrację
- 17/01/2020 17:31 - Karawana jedzie dalej?