Uff… Koniec sierpnia i początek września to ciężki okres dla mieszkańców Gdańska i Sopotu ze względu na dwie ważne rocznice: Powstania „Solidarności” i wybuchu Drugiej Wojny Światowej. Ciężko zwykłemu człowiekowi odnaleźć się w gąszczu różnych interpretacji tego co się wydarzyło w sierpniu 1980 roku. Coś co wydawało się kiedyś prostą walką o prawdę i wolność okazuje się teraz mieć multum ojców, matek i spadkobierców.
Podobnie, skoro już mówimy o spadku i dziedzictwie, wielu osobom nie jest łatwo wyrobić sobie opinię co do własności Westerplatte. Ostatecznie to chyba dobrze, że tym skrawkiem ziemi będzie zarządzało Muzeum Drugiej Wojny Światowej, ale władze miasta twierdzą, że tylko one powinny mieć do niego prawo. I bądź tu mądry skoro nawet niektórzy teraz twierdzą, że na Polskę napadli, atakując gdańskie Westerplatte nie Niemcy, a Naziści. A może Hitlerowcy?
Czytam na lokalnych forach dyskusyjnych na Facebooku, że obecnym mieszkańcom Sopotu czy Gdańska nie mieści się w głowie, że Wolne Miasto Gdańsk w ogóle nie było wolne w latach 30. ubiegłego stulecia. Powszechne jest wyobrażenie jakoby wszystko co złe, brunatne i krwawe jakimś cudem omijało to wielokulturowe, szczęśliwe i tolerancyjne miejsce jakim jawi się Gdańsk (razem z Sopotem). Tymczasem to nieprawda.
Można to próbować wytłumaczyć psychologicznie. Trudno sobie bowiem wyobrazić, że miejsce naszego dzieciństwa (piszę o pokoleniach urodzonych wkrótce po wojnie), piękne parki i kamienice, zamieszkiwali kiedyś ludzie wywieszający w oknach flagi ze swastyką. A jednak tak było, a nasi dziadkowie i rodzice przyjechali do Sopotu i Gdańska bo znaleźli się w rozpaczliwej sytuacji bez wyjścia. Stracili podczas wojny najbliższych, dach nad głową i cały dorobek życia. Nie mieli po co wracać na Wileńszczyznę, która stała się częścią Związku Sowieckiego lub do całkowicie zniszczonej Warszawy.
Dlatego być może idealizujemy Wolne Miasto Gdańsk próbując uwierzyć, że tu mieszkali ludzie dobrzy i otwarci, a my zachowując dziedzictwo kulturowe tego miejsca kontynuujemy niejako jego europejskość i kosmopolityzm. Jesteśmy może nawet w naszym wyobrażeniu z tego powodu trochę lepsi od reszty kraju.
Ale wbrew mylącej nazwie to nie „wolność” przedwojennego Wolnego Miasta Gdańska doprowadziła do powstania „Solidarności” w Gdańsku w 1980 roku, tylko dynamika tego miejsca, do którego po wojnie ściągnęły tysiące Polaków, z różnych regionów przedwojennej Polski. Niezwykła mieszanka osiadłych na brzegu Bałtyku ludzi wywodzących się z bardzo odmiennych miejsc i różnych klas społecznych zmusiła ich do tworzenia nowej wspólnoty, w konfrontacji z zakłamaną ideologią komunistycznej władzy.
Nasza zbiorowa tożsamość, próba odnalezienia korzeni, odnosi się dzisiaj bardziej do marzenia o wolności, którą dzielili przybyli do Gdańska i Sopotu repatrianci z Wileńszczyzny czy poszukiwacze nowego miejsca na ziemi ze zrujnowanej przez Niemców Polski po 1945 roku, niż mitu o Wolnym Mieście Gdańsku, autonomicznym mieście-państwie pod kuratelą Ligii Narodów.
Małgorzata Tarasiewicz
- 01/10/2020 17:02 - Akapit wydawcy: Uwaga, mówi Dulkiewicz!
- 24/09/2020 16:45 - Akapit wydawcy: Kopacz liże mule, Struk rany, a pacjenci...
- 18/09/2020 13:43 - Widziane z Sopotu: Jak Sopot może pomóc migrantom?
- 17/09/2020 10:56 - 17 września: dzień zdrady, dzień niepodległości
- 10/09/2020 18:01 - Akapit wydawcy: Zuchy miejskie
- 03/09/2020 15:00 - Akapit wydawcy: Kolonizacja Westerplatte
- 27/08/2020 10:31 - Akapit wydawcy: Manipulanci gdańscy - Sierpień 80 bez "Solidarności"?
- 19/08/2020 12:01 - Determinacja, dialog, Solidarność
- 14/08/2020 13:40 - Widziane z Sopotu: Jak Sopot walczy z COVIDem?
- 13/08/2020 09:24 - Akapit wydawcy: Kerski w depozycie polityki